Bulwarówka na prowincji

"Był sobie Polak..." - reż. Remigiusz Brzyk - Teatr im. Osterwy w Lublinie

Najnowszy spektakl w Teatrze im. Juliusza Osterwy polecam wszystkim tym, którzy nigdy nie nurzali się w polskości, którzy chcą oglądać swój naród w krzywym zwierciadle, doświadczyć uwypuklenia znamion, jakie na naszej świadomości pozostawiła historia i pozostawia współczesność albo tym, którzy po prostu lubią się tą naszą polskością brukać.

Polecam go także wszystkim, którzy nie wierzą w lubelski miejski teatr, aby zobaczyli jak ten zmienia się od niespełna dwóch lat. Okazuje się, że po prostu można. Można mieć dobre zdjęcia i plakaty, rozgrzebującą mrowisko promocję i ciekawie skrojony program sztuki. Można też wzbogacić zespół o nowych, dobrych aktorów i nie wprowadzać całej trupy za jednym zamachem na scenę. Można w końcu zapraszać nowych reżyserów, którzy mają ożywcze spojrzenie i co ważne poprzez autorską pracę z aktorami nie pozwalają im stracić świeżości, zastygnąć w jednej pozie, mieszczańskim konwenansie. Takie wrażenie utrwala najnowsza realizacja "Był sobie Polak, Polak, Polak i diabeł" w reżyserii Remigiusza Brzyka.

Tekst Pawła Demirskiego jest jak zwykle błyskotliwy. Nie tylko wulgarny, ale też na zmianę śmieszny i budzący zażenowanie, powodujący zatrzymanie w pół-śmiechu, z licznymi nawiązaniami do literatury i głośnych wydarzeń ze sceny polskiej, no i w końcu z metateatralnymi wstawkami. Ma więc wszystkie te cechy, które rokują sukces. Brzyk to dobrze wykorzystuje, słowa Demirskiego wybrzmiewają z właściwą sobie mocą. Na każdym kroku zdarza się prowokacja budząca niektórych do publicznego chichotu. Reżyser zatrzymuje się na krawędzi i umiejętnie balansuje, bo przecież bardzo łatwo można przekroczyć granicę między celnym, ostrym obrazowaniem a sprośnością, zwłaszcza na prowincji.

Bulwarówka polityczna zostaje zamknięta w klatce, za nią zaś rozciąga się przestrzeń pustej sceny i kulis oznakowana biało-czerwoną folią. Obnażenie teatru to gest reżysera w wymowny sposób wskazujący na współczesne, zwłaszcza finansowe problemy kultury. Zamknięta scena to także przestrzeń, do której aktorzy, aż do finałowej sceny, nie mają dostępu niczym do utraconego raju. W konstrukcji wykonanej z metalowych łóżek odbywa się chocholi taniec, karawana narodowych boleści, kocioł polskiego piekła. Będzie tu wszystko, co można do niego wrzucić. Ciągnące się za nami mary przeszłości: Niemcy, Żydzi, wojny, obozy koncentracyjne, komunizm. I nie dająca spokoju teraźniejszość: prowincjonalizm, problemy ekonomiczne, problemy z tożsamością, konsumpcjonizm, emigracja, napięcia religijne. Wszelkie możliwe klisze, pomnożone przez bulwarowy rechot i autentyzm tragicznych historii, tworzą kompletną matrycę polskości. Mamy tu wszystko oprócz normalności - wszystko, co buduje chory obraz kraju.

Klatka to czyściec, w którym wampirze postacie niczym w talk-show angażują się w dysputę. Ich dialog często opiera się na repetycjach fraz z małymi przesunięciami, tak bohaterowie szukają światełka w tunelu, tak chcą zwrócić uwagę na swoją sytuację życiową. W klatce odgrywa się nawet coś w rodzaju rywalizacji, każdy ma tutaj swoją, skrajnie inną od pozostałych, najważniejszą historię do opowiedzenia. Wszyscy z ośmioosobowej obsady tworzą bardzo wyraziste kreacje i jest to jeden z największych atutów spektaklu. Aktorzy nie pragną już występować zgodnie z realizmem psychologicznym, ponownie wcielać metodę Stanisławskiego, w końcu nie wykorzystują swoich cech charakterystycznych. Bawią się za to kreacjami, tworząc zupełnie odrębne postacie, obok siebie, z lekką dozą ironii. Doskonale widać to na przykładzie Wandy (Marta Sroka), która wcale nie chciała Niemca. Wanda jawi się jako pełna nieszczęścia dziewczyna utopiona w studni, ale też jako kąśliwa mara z tikiem karykaturalnego straszenia. Upiorzycy przydzielona została specjalna obrzędowa rola zgodna z tradycją mickiewiczowskich "Dziadów".

Spójrzmy na pozostałych bohaterów. Chłopiec (Daniel Dobosz) to symptomatyczny okaz współczesnego świata, zmanierowany, dziewczęcy młodzian, który zagubiony w świecie, dotknięty problemem emigracji postanowił się powiesić. Gwiazdka (Marta Ledwoń) marząca o wielkim świecie i sławie, egzaltowana i rozśpiewana, niefortunnie zabita przez traktor jest esencją konsumpcyjnego charakteru życia, pustego zachwytu nad wielkomiejskością. Biskup (Paweł Kos) nosi na sobie dwa piętna: naiwnego, pobłażliwego stosunku do wiary i problemu pedofilii w Kościele. Generał (Krzysztof Olchawa) jest z pozoru beznamiętny, wyznaje konieczność dziejową, stanowi mechaniczny odblask czasów komuny, ma jednak też ludzkie oblicze, jego największym wyrzutem sumienia jest własna matka. Turysta-Niemiec (Przemysław Gąsiorowicz) zginął w Polsce za aparat. Jego wycieczka do Polski podszyta jest zapędem imperialnym, wulgarnością i żądzą. Staruszka (Halszka Lehman) przeżyła obóz koncentracyjny, nawet po śmierci ciągnie się za nią ciemna przeszłość, jak się okazuje sama nie jest bez winy. W końcu dresiarz (Wojciech Rusin), barwiący spektakl w kolory Motoru, egzemplifikacja kibica, ale też postać pokazująca jak postępowanie warunkowane jest przez środowisko, w którym żyjemy.

Kostiumy są i trochę straszne, i trochę groteskowe (Iga Słupska, Szymon Szewczyk). Wampirze stylizacje, celowo niewiarygodne, z chwytami zapożyczonymi prosto z Halloween - ordynarnie przyklejone sztuczne mięso, pobielenie ciała, upiorny makijaż. Do tego przełamanie trupiej charakteryzacji groteską: generał ubrany w papucie, z polską świętą krwią w kroplówce, czy biskup w niepoważnej albie i japonkach.

Rozwiązanie scenograficzne, gra aktorska i charakteryzacja podkreślają odwieczną prawdę. O negatywnej polskości wszyscy doskonale wiemy, widzimy ją jednak zwykle w drugim, jakże odległym od nas pobratymcu, nigdy w nas samych. Klatka działa silniej niż czwarta ściana. Chcemy oglądać Polskę z dystansu, a kraty naszą chęć umożliwiają, wręcz nie dają wyboru. Narzucenie takiej perspektywy punktuje tę może największą, narodową słabość.

Spektakl Brzyka jeszcze przed premierą okrzyknięty został najodważniejszym i przełomowym w dziejach Lublina. To trochę bolesne uproszczenie, a tym samym wtłoczenie całej kultury miasta w jeszcze bardziej prowincjonalny obrazek, który już pokutuje w pojawiających się opiniach. Dyrektor Krzysztof Torończyk bezpośrednio po premierze dość długo tłumaczył, posiłkując się Wyspiańskim, dlaczego taki temat brany jest na warsztat, skąd ta wulgarność i czemu służy - a wszystko chyba z obawy o reakcję publiczności. Faktycznie w obecnej, nieprzewidywalnej sytuacji w Lublinie walka z prowincjonalnością może mieć różne skutki dla teatru. Jednak pomijając toczące się potyczki, teatru o polskości w Lublinie było całkiem sporo.

Kto pamięta "Homo Polonicusa" Teatru Provisorium i Kompanii Teatr - nie stroniącą od dosadnego obrazowania historię o Stanisławie chorującym na polskość? Także na scenie Osterwy pobrzmiewała kwestia polskości, choć tu znacznie słabiej i w kostiumie historycznym, w "Sarmacji" Pawła Huelle w reżyserii Krzysztofa Babickiego. W całym kraju, jak nietrudno się domyśleć, realizacji polskiego teatru politycznego jest znacznie więcej. Czasem nie trzeba nawet wyjeżdżać, wystarczy przypomnieć sobie program Konfrontacji Teatralnych. W przedostatniej edycji w Lublinie był sam Paweł Demirski razem z Moniką Strzępką z "Niech żyje wojna!!!" - spektaklem nafaszerowanym Polską. I wreszcie mocny akord, w ostatnim roku, "III furie" Marcina Libery skupione głównie wokół narodowych mitów historycznych.

Hiperbolizujący, jednostronny obraz Polski nabrzmiałej słabościami to constans, swoista tradycja, wciąż pogłębiana bruzda. "Był sobie Polak, Polak, Polak i diabeł" miał swoją prapremierę w 2007 roku i mimo publicystycznego charakteru wciąż pozostaje aktualny. Choć niektóre poruszone problemy, jak emigracja, ewoluują, to wiele rzeczy jest w naszym kraju permanentnie obecne, zwłaszcza pieniactwo i historyczne zasieki. Nasze widma są cyklicznie wskrzeszane na deskach teatru, a pielęgnowane przez kolejne pokolenia artystów nie mogą odejść.

Marta Zgierska
Lubelski Informator Kulturalny ZOOM
3 lipca 2013
Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...