Chryja w teatrze: Anonimem w dyrektora

Krytyczny donos na Roberta Czechowskiego obiegł media w lipcu. W liście skierowanym do wicemarszałka czytamy m.in.: "Mamy poważne wątpliwości, czy R. Czechowski na stanowisko dyrektora się nadaje. (...) jest mistrzem niedotrzymania słowa w kwestiach repertuarowych, obiecywał takie nazwiska jak Agata Duda-Gracz czy Michał Walkowiak, które miały wypromować nasz teatr (...). Skończyło się na tym, że dał pracę swojemu koledze ze studiów Zbigniewowi Najmole (...). Czego jak czego, ale jednego nie można dyrektorowi odmówić, dbania o własny wizerunek (...). Czechowski, jak to mówi, trzaska premierę za premierą i w nosie ma jakość (...). Kiedy obejmował dyrekcję, zespół aktorski liczył 20 osób. Po upływie jednego sezonu dosłownie oszalał! Naprzyjmował tylu ludzi, głównie młodych i "obiecujących", że zespół rozrósł się do 33 osób!!! I zrobił to wtedy, gdy już wiedział, że z finansami teatru jest cienko (...). Zależy mu tylko na utrzymaniu się za wszelką cenę na posadzie dyrektora teatru, z niezłą w końcu gażą i możliwością dorabiania jako reżyser, żeby móc dać przy okazji zarobić swoim znajomym, bo może kiedyś zajdzie taka konieczność, że i oni dadzą zarobić jemu (...)". 

Wytykanych wpadek, niedociągnięć i niekonsekwencji w sążnistym liście jest znacznie więcej. Autor wskazuje m.in. nieumiejętność współpracy z reżyserami, którzy kolejno rezygnują z realizacji sztuk. 

Po tych ostrych słowach w środowisku teatralnym zawrzało. Wszyscy spekulowali, kto mógł napisać tak analityczny, oskarżycielski list. Jedni przypuszczali, że za donosem stoją świeżo zwolnieni aktorzy, inni obstawiali tych odsuniętych na drugi plan. 

W rozwiązanie zagadki zaangażowało się Radio Zielona Góra. Dziennikarzowi udało się ustalić, kto napisał obraźliwy donos. Wreszcie zainteresowany przyznał się sam, po tym, jak opublikowaliśmy tekst "W teatrze będzie piękniej", w którym wspomnieliśmy o anulowaniu przez marszałka ponownego konkursu na dyrektora. Okazało się, że list napisał Ryszard Faron, doświadczony aktor, z Lubuskim Teatrem związany od niedawna. Publiczność zna go m.in. z ról w "Kasparze Hauserze" (profesor) i "Wizycie starszej pani" (policjant). - To była ostatnia osoba, jaką podejrzewałem. Miał być filarem zespołu. Nie mam pojęcia, po co to zrobił i czym się kierował. Nasza współpraca zawsze układała się dobrze - dziwi się Czechowski. 

Faron nie chciał oficjalnie rozmawiać z "Gazetą". Twierdzi, że działał dla dobra teatru. Doskwierała mu niejasna sytuacja dyrektora Czechowskiego, która uniemożliwiała konkretne planowanie dalszych poczynań teatru. Punktując dyrektora i kolegów z zespołu chciał sprawić, by coś się poruszyło, poszło do przodu. Krytyką zamierzał poprawić to, co w teatrze niedobre. Jak stwierdził, działał wedle "japońskiej strategii", która mówi, że aby człowiek pokazał swoje atuty, trzeba go zaatakować. 

Kiedy w lipcu donos przedostał się do prasy, Robert Czechowski wyrzucił go do śmietnika. List zlekceważył także marszałek Marcin Jabłoński. Dopiero teraz, gdy autor donosu się ujawnił, dyrektor sięgnął do lektury. Był w szoku. 

Jak potoczą się dalsze losy Farona w zespole? Dyrektor oficjalnie oświadcza: - Panu Ryszardowi Faronowi będzie bardzo ciężko funkcjonować w tym teatrze, z tymi pracownikami. Stosowną decyzję odnośnie dalszych losów Farona podejmę w krótkim czasie po konsultacji ze związkami zawodowymi - mówi Czechowski.