Czy to jest słuszne?

"Część pierwsza: Bóg" - reż. Radosław Rychcik - Teatr Nowy w Krakowie

Wczoraj Bóg zadzwonił do mnie: „Przekaż wszystkim, że najwyższy czas oprzytomnieć”. Tym razem bóg nie zadzwoni, nawet z pretensjami. W myśl idei Nietzschego „Bóg umarł” – sami go zabiliśmy, a teraz w rozpaczy usilnie go poszukujemy. Żałośnie i zarazem tragicznie szuka go bohater monodramu w reżyserii Radosława Rychcika „Część pierwsza: Bóg”.

Usilne poszukiwania boga przez naszego bohatera na deskach Teatru Nowego w Krakowie, są odważną i nieco kontrowersyjną propozycją, albo raczej zachętą do zadawania sobie pytań ważnych o podłożu egzystencjalnym. Owe pytania stanowią zarazem największą wartość monodramu, bowiem sceniczna realizacja jest raczej migawkowym i komiksowym uchwyceniem, bardzo istotnych i trudnych tematów. Zaprezentowana krakowskim widzą postmodernistyczna wersja transcendencji boga, ukazana została w kilku obrazach o silnie performatywnym charakterze.

Obraz pierwszy: przed nami znajduje się ściana, a na niej zostały zamieszczone wizerunki boga. Nie jest to jednak sanktuarium czy sakralny hołd złożony najwyższemu. Powielone obrazki, wiszące na ścianie sugerują, że znajdujemy się w pokoju zagorzałego miłośnika tej postaci. Wielbiciel swoją ścienną wystawką, wpisał boga w kult popkulturowy, czyniąc z niego swojego idola. Na scenie znajduje się również gramofon, pod którym umieszczona została ogromna żarówka. Widz może w tym dostrzec symbol światłości – boga. Niestety jednak dochodzi do zakłóceń w emitowaniu światła, a to stanowi sygnał, że łączność z tytułowym bogiem też ulega zaburzeniom. W tej pustej przestrzeni dostrzegamy ludzką postać. Na podłodze znajduje się aktor, leżący krzyżem, niczym ksiądz przed święceniami, bądź grzesznik, albo Jezus, czy Hiob. Pozostaje nam się jedynie domyślać, kim jest ta tajemnicza postać.

Obraz drugi: bohater zmienił miejsce położenia. Przeniósł się pod ścianę, gdzie wkłada rękę pod koszulę i zauważamy, że krwawi – jesteśmy w teatrze – a krew jest bardzo czysta i jest farbą. Bohater ogląda swoją ranę, jego wygląd nawiązuje do Chrystusa zdjętego z krzyża albo Hioba udręczanego w swoich czterech ścianach i wciąż wątpiącego w boga.

Obraz trzeci: scenografia bez zmian. Natomiast bohater dokonuje performatywnego odczytu listu. Listu napisanego przez rodziców Rychcika do... No właśnie? Kim jest nasz bohater? Bogiem? Księdzem? Niewiernym Tomaszem? Tak też nam się przedstawi – jako Tomasz, jednak nie wiemy, czy imię to nie wskazuje, że jest to po prostu Tomasz Nosiński – aktor, który wykorzystuje teatralną sytuację, aby porozmawiać z widzem i zadać mu kilka znaczących pytań.

Obraz czwarty: aktor niemalże wychodzi z własnej skóry, płacze, śmieje się, raduje i smuci. Wszystkie uczucia zmieniają się natychmiastowo jak u znerwicowanego neurotyka. Jest on przedstawicielem nowego medialnego człowieka w garniturze, z pozoru porządnego, ale nie potrafiącego sobie poradzić z własnymi uczuciami. Widza razi przerysowana gra aktora. Ten karykaturalny, wręcz komiksowy obraz człowieka nastręcza wielu kłopotów, bo zwyczajnie odbiera bohaterowi autentyczności. Ze sceny wciąż padają pytania o istnienie boga i los dzieci niepełnosprawnych, jednak sposób podawanego przez aktora tekstu sprawia, że widz mu, ani nie wierzy, ani nie ufa. Jeżeli jednak uzna się tę formę za celowy zabieg, to przedstawia ona wizerunek współczesnego świata, a ukazywany w ten sposób człowiek znajduje się pod wpływem mediów – pozostaje niezdolny do samodzielnego zbudowania dojrzałej tożsamości, a jedynie powiela obserwowane w nich zachowania.

Aktor zamknięty jest w czterech ścianach i widzimy jego uzewnętrzniony wewnętrzny wizerunek. Wciela się w niepełnosprawne dziecko, by za chwilę mówić jako telewizyjny prezenter, iż trzeba być egoistą i odrzucić niepełnosprawność, aby ochronić się przed agresją z zewnątrz. Aktor wykrzykuje wiele mądrych zdań, ale sposób, w jaki to robi sprawia, że jego słowa uciekają, dlatego też trudno traktować go poważnie. Punktem kulminacyjnym w uporczywym poszukiwaniu boga jest moment, gdzie aktor uderza w jego wizerunki nieustannie wykrzykując „Gdzie jesteś? ". Jednak zamiast gniewnego, zbuntowanego bohatera mamy raczej obrazek nastolatka, zachowaniem przypominającego główną postać z filmu „Sala Samobójców" Jana Komasa. Cóż, może każdy poszukuje boga na swój sposób. Z pewnością jednak zabrakło w tej scenie autentycznego ludzkiego gniewu.

Gniew ten byłby logicznym przejściem do kolejnego obrazu, gdzie ma miejsce kłótnia kochanków o muzyczną kolekcję. Tu nasuwa się pytanie, czy wymieniani jazzowi muzycy nie są dla niego równoznaczni z bogiem? Może ponieważ boga nie ma, albo przynajmniej bohater nie może go odnaleźć, to zastępuje go muzycznymi idolami. Wskazana ścieżka interpretacyjna tłumaczy umieszczenie gramofonu nad żarówką – symbolem boskiego światła. Kolejnym tropem może być wyzwoleńczy taniec, który przywołuje skojarzenia z rytualnym transem, próbą wyzwolenia się z własnego ciała i doznania niemalże epifanii w świeckim wydaniu.

Obraz ostatni: taniec, który, wyjątkowo pozytywnie wpłynął na aktora, bo po przemyśleniu kilku kwestii zakłada koloratkę i mówi do swojej dziewczyny, że jest jej jedynym księdzem.

W ten sposób widz zostaje pozostawiony sam sobie, a niejasne zakończenie zmusza go do myślenia. Z pewnością ten spektakl skłania do uruchomienia swoich szarych komórek, ale forma zadawanych w nim pytań nie współgra z treścią monodramu. Zdanie zamykające całe przedstawienie niczego nie tłumaczy, niczego nie wyjaśnia – dokłada tylko kolejny obrazek do całej historii. „Część pierwsza: Bóg" jest trzecim spektaklem Rychcika, który widziałam i wciąż jeszcze pokładam nadzieję w tym młodym reżyserze.

Podskórnie czuję, że walczy on o teatr jako o miejsce spotkań człowieka z człowiekiem, gdzie będziemy mogli wykorzystać iluzje i porozmawiać o naszych ludzkich sprawach, już nie jako widz i aktor, ale jak człowiek z człowiekiem. Jednak twórca spektaklu wciąż jeszcze nie może odnaleźć swojej formy, wciąż jeszcze nieudolnie kreuje teatralną przestrzeń. Bagatelizując formę i zakończenie spektaklu możemy wyciągnąć kilka mądrych kwestii wypływających z tekstu sztuki. Jak na przykład nadzieję bohatera, który mówi, że przyjdzie czas, gdy ludzie będą zadawać sobie pytanie: „co jest słuszne?".

Daria Kubisiak
Dziennik Teatralny Kraków
22 lutego 2013
Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...