Dla mnie Śląsk jest w porządku

rozmowa z Tomaszem Manem

Rozmowa z Tomaszem Manem, reżyserem spektaklu "Świat jest skandalem", przeprowadzona w Teatrze Śląskim. Premiera spektaklu już dziś na Scenie Kameralnej

Tomasz Klauza: Przede wszystkim gratuluję – było pewnie w Katowicach kilka osób, które chciały napisać tekst o Bellmerze (choćby Jarosław Lewicki, piszący powieść „Hansi”), ale Panu pierwszemu udało się stworzyć pewną całościową wizję literacką, której wkrótce zostanie nadany kształt sceniczny. Propozycja napisania sztuki o malarzu wyszła, jak rozumiem, od Teatru Śląskiego…

Tomasz Man:
Tak. Dokładnie – od pana Tadeusza Bradeckiego, który mi zaproponował taki temat. Powiem szczerze, że dopiero kiedy zobaczyłem zdjęcia, wiedziałem, o kogo chodzi – wcześniej nie kojarzyłem, że ten człowiek urodził się w Katowicach. Czytałem na temat Bellmera wspólnie z żoną, która jest historykiem sztuki. Nigdy wcześniej nie pisałem o kimś, kto żył naprawdę – wtedy tekst konstruuje się w zupełnie inny sposób. Przecież bohater miał jakiś charakter, coś przeżył, z kimś się spotykał. Tak więc zastanowiłem się nad propozycją dyrektora Bradeckiego i zacząłem pisać. 

Powstanie „Cięcia” poprzedziły – mówiąc żargonem kulturoznawczym - badania terenowe tzn. pojechał Pan do Zurychu, gdzie aktorzy tamtejszego teatru oprowadzali Pana po mieście, pokazując różne miejsca (Langstrasse, Bahnhofstrasse). W efekcie w dramacie mówi się cmentarzu, na którym spoczywają Joyce i Canetti, katedrze z witrażami Chagalla i dyskotece Kaufleute. Czy przygotowując się do pisania „Świat jest skandalem”, musiał Pan pooddychać atmosferą Berlina albo Paryża? Pewnie był Pan w dzielnicy Katowic, w której mieszkał…

W momencie, gdy zacząłem wchodzić głęboko w temat, zastanowiło mnie, że Bellmer – o czym pisze w swoim tekście Henryk Waniek – wspominał Katowice jako miasteczko nad rzeczką, a nie przemysłową metropolię. Musiałem więc sobie zbudować w głowie coś w rodzaju bellmerowskiego strychu, piwnic czy zakamarków, okrajając przestrzeń miasta.

W Berlinie przez pewien czas byłem na stypendium, więc potrafiłem sobie odtworzyć klimat tamtejszych kawiarni. Konsultowałem się również ze znajomymi germanistami. Jeśli chodzi o Paryż, to z żoną zostaliśmy zaproszeni na francuską premierę „EU”, więc przyglądałem się ulicy, przy której mieszkał Bellmer. Można powiedzieć, że zabawiłem się w detektywa, podążając tropem mojego bohatera. Bardzo ważne jest dla mnie stworzenie – jeszcze przed powstaniem tekstu – czegoś w rodzaju dokumentacji wewnętrznej.

Kiedy po raz pierwszy przeczytałem tekst, zastanawiałem się, ile pozycji na temat Bellmera musiał Pan pochłonąć… 

Są wydawnictwa francuskie, niemieckie i amerykańskie – jak choćby świetna książka „La Principe De Perversion”, natomiast na naszym rynku to przede wszystkim artykuły i jest ich niewiele. W Polsce Bellmer wciąż jest postacią niszową, gdy tymczasem dla pokolenia 70 – letniego francuskiego tłumacza „EU” był to twórca kultowy. Myślę, że nieobecność Bellmera u nas spowodowana jest tematyką tych prac i antyreligijnym charakterem. Chociaż z drugiej strony pamiętam, jak w drugiej klasie liceum kolega przyniósł mi wydaną po polsku w 1987 roku „Historię oka” Bataille’a z rysunkami katowickiego surrealisty – połączenie tej literatury z taką oprawą graficzną było dla wszystkich szokiem. Wtedy artysta zrobił na mnie wrażenie, ale później o nim zapomniałem, a nazwiska nie kojarzyłem z prostej przyczyny – po prostu Bellmer wówczas nie funkcjonował w powszechnej świadomości.

Co w tekście jest dziełem wyobraźni autora?

To jest najważniejsza kwestia. Z jednej strony chciałem poznać jego biografię, dowiedzieć się, co ukształtowało go nie tyle jako artystę, co jako człowieka. Kiedy dowiedziałem się, jak wyglądała relacja Bellmera z ojcem, od razu poczułem smak dramatu, ponieważ pojawił się konflikt. W ogóle koniec dziewiętnastego i początek dwudziestego wieku można określić mianem epoki „walki z ojcem” – by wspomnieć choćby Kafkę czy Witkacego. Kolejne postaci to Grosz, który go zainspirował i Urszula, z którą mieszkał, opiekując się chorą na gruźlicę żoną. Podobno nic między Bellmerem a nastolatką nie zaszło i być może właśnie dlatego ta twórczość tak wygląda. Kiedy pisałem ten tekst, bohater wydawał mi się dziecięcy – widziałem go jako chłopczyka, którego matka chroni przed apodyktycznym ojcem. Ten tekst wydaje się gęsty, ponieważ chciałem napisać na temat ostatnich dziesięciu minut życia, a więc całość musiała zostać skondensowana. Pierwotnie pojedyncze zdarzenia nakładają się później na siebie, co też wyprowadzone zostało z twórczości malarza – widzimy parę dziewczynek lub kilka postaci w jednej. 

Nie obawia się Pan reakcji konserwatywnej części widowni na co bardziej obrazoburcze kwestie Bataille’a? Podczas „Panny Julii” – w trakcie sceny erotycznej, dziejącej się w bezpośrednim sąsiedztwie świętego obrazu - jeden z widzów wyszedł. Z drugiej strony niełatwo umknąć ze Sceny Kameralnej, jeśli nie siedzi się w pierwszym rzędzie…

Pisząc ten tekst, nie miałem intencji, by kogokolwiek obrażać. Mamy tutaj do czynienia z pewnym filozofem i pisarzem, który miał taki, a nie inny pogląd na świat. Warto przypomnieć, jak wyglądał dom Bataille’a – ojciec był syfilitykiem (nie mógł zobaczyć syna, ponieważ w chwili narodzin Georgesa już był ślepy), a matka popełniła samobójstwo. Właśnie tego typu doświadczenia go ukształtowały. Kiedyś tak było, że jeśli komuś się coś nie podobało, wychodził z teatru. Wolałbym jednak, by widzowie zrozumieli mojego bohatera. Jednak nikomu nic nie narzucam – niech reagują, jak chcą. Ja też często wychodzę, jeśli coś mi się nie podoba albo mnie nudzi. Będę więc potrafił zrozumieć tego typu reakcje.

Z obsady poprzedniego przedstawienia w „Świat jest skandalem” zobaczymy Andrzeja Lipskiego i Annę Kadulską. Z Bogumiłą Murzyńską, Dorotą Chaniecką, Grzegorzem Przybyłem i Michałem Rolnickim spotyka się Pan po raz pierwszy. Czy pracuje się z nimi równie znakomicie, co z ekipą „EU”?

Tak. Najbardziej lubię pracę z aktorem, a tak naprawdę – z człowiekiem. Dla mnie jest to najważniejsza rzecz w teatrze. Wydaje mi się, że reżyser musi umieć rozmawiać, być kimś w rodzaju sokratejskiego „położnika prawdy”. 

Podobnie jak w „EU” jeden aktor gra kilka postaci?

Tak. Jak pan wie, jest szesnaście postaci, a tylko szóstka aktorów. Zresztą, pisałem ten tekst z myślą o Scenie Kameralnej. I tutaj zaczyna się to, o czym wspomniałem już wcześniej – praca z aktorem nad różnicą w głosie, charakterem, rytmem. Każda z tych postaci wymaga innego poprowadzenia. Przykładowo pani Murzyńska gra dwie bohaterki.

W dramacie wiele mówi się o śląskości, w związku z tym chciałbym zapytać, czy udało się Panu choć trochę zbliżyć do fenomenu Śląska, o którym mówią wszyscy przyjeżdżający tutaj na przykład z Warszawy? Pracuje Pan już po raz drugi w Katowicach, jak Pan postrzega ten region?

Patrząc na to czysto ludzko – po pierwsze porządek. Ogromnie cenię sobie solidność, a tutaj aktorzy przychodzą punktualnie na próby, znają tekst i zapamiętują uwagi. Ślązacy są porządni, ale mają charakter, co wynika chyba z tego, że musiano w tym regionie walczyć. Jestem tutaj dopiero drugi raz, ale czuję się bezpiecznie. Śląsk zawsze mi się dobrze kojarzył – jako młody chłopak przyjeżdżałem tutaj na koncerty Iron Maiden, Metalliki i Slayera. Dla mnie Śląsk jest w porządku, ludzie są ciepli, dużą rolę odgrywa z pewnością religijność, kierowanie się pewnymi zasadami. Podobnie, jak dyrektor Bradecki, wierzę, że powinno się szukać korzeni (jak robi to na przykład Teatr im. Modrzejewskiej w Legnicy) – tutejsi mieszkańcy chcą słuchać o sobie.

Tomasz Klauza
Dziennik Teatralny Katowice
25 września 2009
Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92
Portrety
Tomasz Man
Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92
Notice: Undefined index: banner4 in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/layouts/scripts/layout.phtml on line 121 Notice: Undefined index: banner5 in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/layouts/scripts/layout.phtml on line 124

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia