Dobro tkwi w ruchu

,,Bieguni" - reż. Michał Zadara - Teatr Powszechny im. Zygmunta Hübnera w Warszawie

Miło jest czasem przyjrzeć się swojemu odbiciu, by poznać na nowo powłokę, jakiej używamy na co dzień. Ale wizyta z lustrem nie powinna trwać zbyt długo, ponieważ czeka na nas świat. Jest on złożony, wielopoziomowy, ma różne tekstury. W jednym miejscu ludzie jedzą pająki, w innym chodzą boso, bez obaw i skrępowania.

Każdy inaczej, po swojemu. Każdy szuka siebie. Minimalistyczne opowieści rozmiarowo rodem z szamponów podróżniczych, mieszkają skrycie w ponad czterystu stronnicach. Z pomocą Michała Zadary ich głosy wybrzmiewają na scenie w Teatrze Powszechny im. Zygmunta Hübnera.

Ruch jest życiem
Rozważając ruch Arystoteles zasugerował istnienie ducha poruszającego światem, jak dusza powieką czy palcem serdecznym. Ten akt doskonały był ubrany w bóstwo, o biernym podejściu do ludzkości. Potrzeba ciągłego poznawania i eksplorowania została zapisana w człowieku, jako boski element afirmatywny. Zjawiskiem odwrotnym był tryb osiadły, określenie swojego miejsca w przestrzeni jako konkretnie mierzalnego. Schowanie się w jakiś współrzędnych geograficznych. Taki styl życia był niezgodny z filozofią ciągłego ruchu jako ocalenia przed złem, wyznawaną przez powstałą w 1780 roku sektę, tytułowych ,,Biegunów". Uważali, że z Antychrystem nie da się walczyć, a więc najlepsze, co można zrobić, to nie dać się mu dogonić.

Czy autochton stąpa po ziemi nogami ubrudzonymi klątwą upadku człowieka, czy może grzeje miejsce dla tradycji bez bombek? W jaki sposób jesteśmy kodowani - odprowadzani do swoich klatek? Jak ziścić potencjalność bytu wbrew zakotwiczonym w przestrzeni, którzy dają nam numery telefonu, pesele i adresy?

Gdy stoimy łatwiej nas złapać. Przyodziać w barwy, litery i liczby, dać nam nasze miejsce i uniemożliwić zmiany, z czystej nieopłacalności, ograniczenia, wysokich cen. Zostaje nam egzystowanie w wybranej roli, odgrzewając dawno określone czynności każdego dnia. Poznajemy siebie głównie reagując szybko na niespodziewane bodźce, a nie gdybając pod kocem, w niezmiennych metrach kwadratowych.

Najbezpieczniej jest na peronach i korytarzach. Nikt z góry nie wie, dokąd zmierzamy. Nie ma pojęcia czy my również tego nie wiemy. Nasz dobytek to małe walizki, kryjące różne dziwactwa. Lotniska to miasta wszystkich dusz. Osobne organizmy, które pochłaniają coraz to większe przestrzenie i są świątynią all inclusive.
Olga Tokarczuk porusza w powieści także temat indywidualnych historyjek, które składają się na kolegialną historię. Wartość jaką wpisujemy w swoje puste karty, od narodzin świadomości. Każdy z nas ma coś do powiedzenia, chociażby o sobie. Czasem, można spojrzeć z dalszej perspektywy, odejmując swoje ciało ze wspomnień i kontemplować widok tego, co było teraźniejsze, a więc prawdziwe, i nigdy już do tego stanu nie wróci, aczkolwiek prawdą wciąż będzie. ,,To, co zobaczyłem, to moje": Co zobaczyliśmy to nasze.

W paszczy lwa. Jak ubrać nienamacalną koncepcję w widowisko.
Powieść jest całością z zasady, jakoś trzeba było skleić strzępki losów w jedno, a elementy upchać do zbioru. Pojedyncze historie nie splatają się ze sobą, jak końce czułek nerwowych, podczas Tsaheylu. Raczej żyją osobno. Nawet same poza sobą, zapauzowane, przecięte obcymi wątkami. Postoje w postaci cudzej melodii. Niektóre epizody są zwiastunem nowych, zbliżonych przeszłym wydarzeń, a mimo przepaści epok, każdego bohatera łączy wspólny mianownik - podróż. A więc na przekór własnemu indywidualizmowi i specyfice, kształty do siebie niepodobne współgrają w tej jednej kategorii. Dopiero pod koniec z dalszej perspektywy możemy dostrzec, że kawałki układanki, są niesfornym, ale osobliwym ogrodem małych historii.

Pracowanie nad sztuką teatralną, która ma pogodzić i upchać do jednej sali wszystkie autonomiczne postacie i ich bagaże, jest istnym wyzwaniem. To niemal jak stworzyć bestię z odizolowanych, części ciała, z których uszło życie. Tu jednak nie czerpie się energii z wyładowania elektrostatycznego lub magii. Spektakl jest przeżyciem wyjątkowo zmysłowym. Odczytem biblii podróżników, w akompaniamencie lawirujących świateł i cieni. Występem cichych marzycieli, idących wąską ścieżką ku spełnieniu. Opowieścią cierpiących, którzy przegrali negocjacje z Bogiem. Walczących o okruchy uznania i zrozumienia. Przemieszczających się z punktu A do B, w określonym celu lub dopiero go tworząc. Składających skarpetki i koszule mieszczące się w walizce jedynie w jedną stronę.

,,Bieguni" wydają się niemożliwi do wystawienia na deskach teatru, bo przecież jak tu zabrać widza we wszystkie opisane zakątki świata, mając do dyspozycji statyczną scenę? Otóż, bodźcem - słowem (czasem cichym, nieraz gardłowym), ekspresją, polem do domysłu, wyobraźnią twórcy i wiarą w to, że odbiorca również ją posiada.

Nie ma nic złego w wyjściu ze sfery komfortu.
Moglibyśmy praktycznie uwolnić gałkę oczną od górnej powieki, zastanawiając się, ile podróży dziennie odbywamy. Przykładowo podróż słowa z głowy do ust, z ust do pełnej świadomości, wkradając się w nieoficjalne, dyskretne miejsce w ciele, by zostać odkrytym lub nie, ale w pełni zamieszkałym, warunkującym przebieg reakcji. Jedni podróżują w stronę tego co wydaje się prawdą, inni są ciekawi skąd wyrosła ich gałąź. Są też tacy, którzy rozbierają utraconą kończynę z tkanek, poszukując w niej źródła zablokowanego bólu, który zagubił się w przestrzeni, i trawi organizm, kwaterując się w pustce pod kolanem.

Michał Zadara doskonale zrozumiał wagę ruchu i stworzył dynamiczną mozaikę sezonów, epok, katalog przeszłych zdarzeń, które opisała i przeżyła Tokarczuk, wertując księgi historyczne i gdybając. Każda jednostka chce wykorzystać maximum czasu na scenie, powiedzieć jak najwięcej. Sprasować rozmiar informacji do opowieści podręcznej, tak by przedstawić się możliwie najdosadniej. W pewnym momencie nastaje zgrzyt logiczny. Epoki się mieszają, aktorzy mówią na raz. Kobieta gra obydwie role na przemian, w niedalekiej przeszłości w świetle surowych dworcowych lamp i daleko w czasie, przy świecach, nie zdejmując przy tym rekwizytu drugiego wymiaru -napuchniętej sukni. Kto jest kim i dlaczego nie zdjęła sukni? I czemu na scenę wkradają się osoby nie z tej opowieści? Może po prostu przyglądają się sobie z ciekawością, bo powinniśmy się nawzajem słuchać tak samo jak czytać swoje książki. Czym interesującym przeżyciem byłoby przedstawienie w całym swym szkielecie i formie oczywiste?

Chaos. Pierwsze kroki.
Spektakl jest w swoim, oczywiście zamierzonym wykonaniu niesprawiedliwy, ponieważ by go zrozumieć i poczuć w pełni, musielibyśmy spowolnić obroty.
Czasem zatrzymać czas.
Obejrzeć dokładnie przestrzeń.
Zamknąć szczelnie drzwi, by nic nam nie umknęło z widoku.

By dojrzeć wszystko trzeba by za każdym razem skupić się na innym słowie wyrytym światłem w ścianie, a przecież słów jest co najmniej dziesięć na raz. Każda sekunda zapełnia salę nowymi.

Z jednej strony chcemy przykleić oczy do postaci, która nie daje się złapać. Biega, gestykuluje, wykrzykuje, skacze z ławki peronu na pokład, a z drugiej musimy doczytać linijkę na slajdzie, bo przecież nie każdy język obcy nie jest nam obcy. Barbara Wysocka siedzi w poczekalni, garderobie i nie wiadomo, gdzie jeszcze. Będąc podróżniczką, alter ego i paroma innymi postaciami. Zamaskowane cienie krzątają się na drugim planie. Wzruszającą scenę opisu swojego losu przerywa głośny automat z kawą. Przeżycie to jest jednorazowe. Dlatego udanie się na spektakl drugi, trzeci raz byłoby stłamszeniem treści jaką przedstawia. Ma być chaos, bo chaosem jesteśmy my. Ale jednocześnie, mimo owej świadomości jest to męczące, bo chcemy zwiedzać całościowo. Poznawać w jak największym stopniu. Sztuka Zadary pokazuje nam żywy mechanizm, który składa się z wielu elementów, łaskoczących zmysły. Prowokuje.

Widziałeś? Zdążyłeś? Rozumiesz? Musisz połączyć jedno z drugim. Przegapiłeś ten słynny obraz, już znikł. Nie mrugaj tak dużo, bo zgubisz kontekst!

Właściwie, gdzie jesteśmy teraz?
Siedzimy wygodnie w fotelu czy może odgrywamy jakąś rolę?
Czy to, gdzie usiedliśmy ma znaczenie?
Na pewno dla ogólnego widoku i perspektywy, ale czy znaczy coś jeszcze?
Z lewej strony wiedźma dworca pochłania dwie bułki.
Po prawo jest odczyt listu, a świece tańczą szalenie, wprowadzane w ruch przez operatora rekwizytów.
Szczupłe dłonie chowają serce Chopina pod halką w kształcie dzwonu.
W rogu organy wędrują z ręki do ręki, w towarzystwie czerwonej nitki, płynu życia. Która to minuta wykładu z psychologii podróżnej?
W końcu czyj mózg rozbił się o podłogę?
Czy nie byliśmy już przypadkiem na tym peronie?
Dwugłowe płody w słoikach robią kółka wokół stołu.

Taki zabieg powoduje, że owszem obcujemy z całkowitym projektem końcowym, ale nie jesteśmy w stanie zapisać go w pamięci, bez pominięcia jakiś szczegółów. I wspomnienie będzie wybrakowane nie przez naszą rychłą pamięć, a marny refleks. Dla perfekcjonistów może być to tortura. Jesteśmy z góry (od narodzin) skazani na odbieranie bodźców słabymi, ludzkimi receptorami, nie będącymi w stanie przetwarzać impulsów tak szybko, jak dzieje się akcja.

To trochę jak oglądanie nocnego życia zwierząt, z perspektywy kamery-ludzkich gałek, siatkówką ze skąpą liczbą pręcików. Trzeba mieć precyzuję zaklętą w dłoniach, oczach i zdyscyplinowaną myśl, aby odtworzyć dzieło, tak bardzo wymykające się fizycznej interpretacji. A przez to stworzyć interpretację świeżą i zorganizowaną w swojej formie wyrazistych kontur schowanych, jak na złość w mglistej chmurze.

Na scenie jest wszystko czego nam potrzeba by przeżyć i zrozumieć opowieść, ale rozkojarzenie jakie powoduje natłok czynności, stymulatorów i jaskrawych segmentów, demoluje porządek naszego etapowego poznania. Wszystko czego trzeba jest na swoim miejscu, ale nie będzie na naszą uwagę wiecznie czekać.

Uczta dla żwawych.

Abigaila Kruszyk
Dziennik Teatralny Warszawa
23 marca 2022
Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92
Portrety
Michał Zadara
Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92
Notice: Undefined index: banner4 in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/layouts/scripts/layout.phtml on line 121 Notice: Undefined index: banner5 in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/layouts/scripts/layout.phtml on line 124

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia