Dom czy klatka?

"Nora" - reż. Radosław Rychcik - Teatr Wybrzeże w Gdańsku

Nie będzie odkrywczym stwierdzenie, że jednym z czynników zapewniających długotrwały sukces wielu tekstów kultury jest ich uniwersalność i, co za tym idzie, ponadczasowość. Doskonały na tę zależność przykład stanowi „Dom lalki", norweski dramat autorstwa Henrika Ibsena. Powstałe w 1879 roku dzieło, uznane za pierwszy otwarcie feministyczny tekst w historii dramatu, nie straciło na wartości zarówno po pięciu, dziesięciu, jak i niemal piętnastu dekadach, poruszając temat do dziś istotny i aktualny.

Gdański Teatr Wybrzeże w swoim wydaniu „Nory" lokuje widzów mniej więcej w połowie osi czasu rozciągającej się pomiędzy okresem twórczości Ibsena a teraźniejszością. Wnętrza mieszkania Nory i jej męża, Torvalda Helmera, natychmiastowo przywodzą na myśl typowy wystrój amerykańskich domów na przedmieściach w latach 60. XX wieku.

Reżyser Radosław Rychcik oraz odpowiedzialny za scenografię i kostiumy Łukasz Błażejewski nie bez powodu przenoszą widzów właśnie w to miejsce i czas. Okres ten był bowiem w Stanach Zjednoczonych momentem wielu przemian społecznych i kulturowych, związanych w znacznej mierze również z sytuacją kobiet. Kontrkultura, przyczyniająca się do walki o ich prawa, zniesienie tradycyjnego podziału obowiązków między płciami i równość każdego obywatela, kierowała się wieloma postulatami, zmierzającymi do głównego celu: stworzenia innego samookreślenia kobiet, którego podstawę powinien stanowić fakt bycia człowiekiem, a nie tylko kobietą, o czym zresztą dosadnie mówi w ostatniej scenie sama Nora. Wykorzystanie takiej, a nie innej scenografii, miało, w moim mniemaniu, jeszcze jedno uzasadnienie. Takowe wnętrze, jak żadne inne, potrafi bowiem w dosłowny sposób oddać znaczenie metaforycznego w oryginale określenia „domu lalki". Pastelowe, zbyt cukierkowe meble kuchenne, sprzęty domowe idealnie ustawione na swoich miejscach oraz nagromadzenie wzorów i kolorów mimowolnie kojarzą się z zabawkowym domkiem zamieszkałym przez małe ozdobne lalki, bez przerwy podglądane i sterowane przez kogoś, kto ma nad nimi władzę.

Taką właśnie lalką zdaje się być Nora, nad życiem której pełną kontrolę sprawuje mąż. To on decyduje, z kim żona powinna przebywać, kogo unikać, co ma na siebie włożyć, a nawet co jeść lub nie, kategorycznie zakazując jej spożywania jakichkolwiek słodyczy. Traktowana przez Torvalda jak dziecko kobieta, stanowi w jego oczach jedynie „skowroneczka", „uparciuszka" lub „wiewióreczkę", którą należy pochwalić, poskromić bądź skarcić w zależności od sytuacji, a także trzymać z dala od poważnych spraw, bo to przecież nie dla niej. Kroku Torvaldowi dotrzymuje także Kristine Linde, znajoma Nory z dawnych czasów, która niejednokrotnie próbuje uświadomić przyjaciółkę jak bardzo jest niedojrzała i dziecinna. Dodatkowo, w przekonaniu o braku rozsądku i lekkomyślności Nory utwierdza wszystkich będący początkowo tajemnicą fakt, iż kobieta sfałszowała w przeszłości podpis, ubiegając się o pożyczkę w celu sfinansowania wyjazdu niezbędnego do ozdrowienia Torvalda.

Dla całościowego obrazu głównej bohaterki nie bez znaczenia jest również czas akcji dramatu. Okres refleksji i podsumowań okazał się dla niej szczególnie owocny i stanowi tu tło dla odrodzenia jej samej. Z kobiety realizującej cele innych przeistacza się w człowieka dążącego do celów samodzielnie i racjonalnie sobie wyznaczonych. Uświadamiając sobie, że mąż bardziej martwi się o własną reputację niż małżeńskie relacje, podejmuje decyzję o odejściu i rozpoczęciu życia na nowo. Dopuszcza do siebie myśl, która, jak sama przyznaje, tliła się w niej od dawna – aby kochać innych najpierw musi pokochać i zrozumieć samą siebie.

Przemianę tę w przemyślany i trafny sposób obrazuje także zmiana stroju bohaterki w ostatnim akcie. Przez niemal całą sztukę widzimy kobietę w charakterystycznej dla lat 60. XX wieku rozkloszowanej, podkreślającej talię sukience w kolorze czerwonym, którego znaczenia nie trzeba przytaczać. Kobieta ukazuje nam się również w charakterystycznej różowej garsonce i peruce – kostiumie wybranym dla niej przez męża na bal. Skojarzenie z Jackie Kennedy jest tu jednoznaczne, potęgowane dodatkowo wyświetlanym w telewizorze słynnym nagraniem z prezydencką parą w roli głównej. Jednak w kulminacyjnym momencie sztuki Nora ma już na sobie białą koszulę bez rękawów oraz spodnie, dosadnie symbolizujące jej niezależność i emancypację. Gdy kobieta zasiada z mężem do pierwszej w ich ośmioletnim małżeństwie poważnej rozmowy, nie jest już tą samą osobą co na początku sztuki. Potrafi głośno wyrazić swoje zdanie, a także wątpliwości wobec zasad otaczającego ją świata, które do tej pory przedstawiane były jej, najpierw przez ojca, a następnie męża, jako jedyne słuszne prawdy.

Mówiąc o poruszającej metamorfozie Nory niewątpliwie podkreślić należy znakomitą grę aktorską Doroty Androsz, która tchnęła życie w swoją bohaterkę, umiejętnie prezentując cały wachlarz emocji, niejednokrotnie balansujących pomiędzy skrajnościami w mgnieniu oka. Dodatkowo, ciekawym zabiegiem było wykorzystanie światła, które wraz ze zmianą kolorów, odzwierciedlało aktualne samopoczucie postaci.

Sceniczni towarzysze Nory nie pozostawali jednak w tyle. Grzegorz Gzyl (Torvald Helmer), Katarzyna Każmierczak (Kristine Linde), Robert Ninkiewicz (Doktor Rank) oraz Cezary Rybiński (Krogstad) oddali charaktery swoich postaci w najlepszy możliwy sposób. Odkrywając przed publicznością kolejne wzajemne powiązania, nie dopuścili do osłabienia zainteresowania widza, któremu tekst Ibsena, a co za tym idzie, również i czekający bohaterów los, jest już doskonale znany. Warto wspomnieć jednak o zmianie, wprowadzonej przez reżysera na końcu spektaklu, sugerującej, jakoby mężczyzna popełnił samobójstwo, o czym nie było mowy w ibsenowskim tekście.

Niezrozumiałym dla mnie urozmaiceniem było natomiast użycie charakterystycznego dla sitcomu śmiechu z offu. Wielokrotny sztuczny aplauz był o tyle nieuzasadniony, że towarzyszył nam w scenie zupełnie z nim niewspółgrającej. Rozmowa Nory i doktora Ranka na temat zbliżającej się śmierci i skrywanych uczuć mężczyzny zdaje się być jednym z najmniej odpowiednich ku temu zabiegowi momentów, co potwierdziły dodatkowo zmieszane miny widzów.

Niewątpliwie stwierdzić można, że do śmiechu po spektaklu nikomu nie będzie. Zarówno sam Ibsen, jak i twórcy teatralnej odsłony dramatu, rysują przed widzami dwa portrety. Pierwszy z nich przedstawia Norę, pozornie infantylną i nieprzystosowaną do życia w realiach codzienności, egzystującą w świecie złudzeń i iluzji. W rzeczywistości jednak doskonale zauważającą i rozumiejącą wszelkie niekorzystne sygnały, świadczące o tym, że nic nie jest tak idealne, na jakie wygląda, łącznie z nią samą. W szerszym kontekście, Nora symbolizować może więc odsuwanie i negowanie prawdy, która wcześniej czy później, podobnie jak kumulowane w jednostce negatywne emocje, znajdzie ujście. Dramat stawia przed nami kluczowe pytanie: czy w momencie, gdy prawda ujrzy światło dzienne, nie będzie już za późno, by mieć na nią wpływ?

Drugi portret, wyraźnie zarysowany w „Domu lalki", to obraz związku, który nie może przetrwać, jeśli każda ze stron myśli: „ja", a nie: „my", nie zapominając, że „my" nie musi iść w parze z zaprzepaszczeniem indywidualności każdego z osobna. Małżeństwo Nory i Torvalda to przykład relacji, w której zarówno on, jak i ona są jednocześnie ofiarą i katem. Ograniczanie wolności partnera, życie w kłamstwie, a przede wszystkim brak wzajemnej komunikacji nie stanowią silnych podwalin wspólnego życia, a w rezultacie nie utrzymają go, nawet jeśli zawzięcie wierzyć będziemy w mydlące oczy pozory.

„Nora" to spektakl dowodzący, że nawet, a może zwłaszcza, w lalkowym domu życie dalekie jest od bajkowego, a złota klatka zawsze pozostanie klatką. Jednocześnie, dostarcza argumentów ku stwierdzeniu, że lepiej jest zaryzykować i się z niej wydostać niż tkwić
w środku i udawać, że nie zauważa się krat.

Jagoda Pietrzak
Dziennik Teatralny Trójmiasto
14 stycznia 2023
Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...