Dziecięcomałomiejskość napoczęta

"Genialna ..." - reż: R. Zioło - Teatr Wybrzeże

"Cóż jednak zrobić ze zdarzeniami, które nie mają swego własnego miejsca w czasie, ze zdarzeniami, które przyszły za późno, gdy już cały czas był rozdany, rozdzielony, rozebrany, i teraz zostały niejako na lodzie, nie zaszeregowane, zawieszone w powietrzu, bezdomne i błędne?...

Obudźcie się - wołałem - pośpieszcie mi z pomocą! Czy mogę sam jeden podołać temu zalewowi, czy mogę ogarnąć ten potop? Jak mam, sam jeden, odpowiedzieć na milion olśniewających pytań, którymi Bóg mnie zalewa?"

Przedstawione fragmenty opowiadania "Genialna epoka" stały się zapewne punktem wyjścia logicznej argumentacji reżysera, Rudolfa Zioło, do tego, aby zbudować spektakl, pełen luźnych ciągów myślowych powstałych z inspiracji opowiadaniami ze zbiorów "Sklepy cynamonowe" i "Sanatorium pod klepsydrą", trudno klasyfikowalnych, w powszechnym odczuciu zaprzeczających "społecznej" identyfikacji Schulzowskiej. "Zawieszone w powietrzu" kolejne tytuły i poszczególne sceny, pozbawione przyczynowości, czy kokieteryjności potrzebnej do zaciekawienia odbiorcy, stawały się, montowane na scenie. I tak jak narrator "Genialnej epoki", pozostający samotnym odkrywcą pulsujących życiem i w nadmiarze funkcjonujących słów, znaczeń, kolorów i napływających obrazów, tak widz pozostał w dystansie zarówno do Schulza, jak i do swojej percepcji scenicznej.

Reżyser "pozbawił" Schulza jego "ciemnej strony", "podając" do stołu sztukę jaskrawą, przesadnie nasyconą światłem, momentami wesołkowatą, pozbawioną napięcia wynikającego z dylematów egzystencjalnych, struktury głębi psychologicznej człowieka, którego epoka "stworzyła" zbyt późno, aby mógł się objawić w pełni. Poszukiwanie wartości słów i znaczeń, czemu poświęcił się bez reszty autor "Sklepów cynamonowych", w gdańskim przedstawieniu okazało się niezrozumiałe dla większości odbiorców. Mimo przyjętej formalizacji, zmierzającej niemal do skonstruowania teatru laboratoryjnego, poszczególne słowa nie tworzyły wartości dodanej, tylko zapadały się pośród wielu czynności, do których zobligowani zostali aktorzy. "Dziecięcomałomiejska" tematyka, jak to określił Artur Sandauer w swojej rozprawie o Brunonie Schulzu, u reżysera posłużyła jako szkielet do budowania obrazów. Początkowo wydawały się nudnawe, z czasem irytowały, by zupełnie łagodnie zatrzymać uwagę spektatora na bardzo ciekawych rozwiązaniach scenicznych. Był łomot, postukiwanie, tupanie, rozlewanie, chodzenie po ścianie, wznoszenie, wspinanie się po krzesłach, przesuwanie, projekcja filmowa ( sceny z "Amacordu" Felliniego, a sam wybór filmu nieprzypadkowy, co miało nawiązywać do rodzinnej personalizacji Schulza, pokazanej w Gdańsku w 18 odsłonach ), zabawa projekcyjna, "Lacrimosa", techno, utwory fortepianowe i operowe. Niczym w kalejdoskopie Rudolf Zioło skoncentrował werbum i przesuwał je w różnym tempie, chcąc wniknąć w świat awangardowego jak na swoje czasy Schulza. Nie zobaczyliśmy małomiasteczkowej obłudy, religijnej obrzędowości żydowskiej, ponadczasowej, genetycznej "manekizacji" ludzkiej natury (kobiety wg Schulza manekinami są już z natury rzeczy, mężczyźni ulegają pokusie i sile manekina), czyli świata klaustrofobicznie uwikłanego w schematy. Zabrakło silniejszych "akcentów Schulzowskich" podkreślających dualizm natury człowieka, która ulegając degradującym silom pożądania, próbuje zapanować nad realiami bytu. Zabrakło kipiącej egzaltacji słowem i obrazem.

W "Genialnej epoce" nie ma Schulzowskiego kosmosu, nie ma czarów. Nie zagrały znaczki z egzotycznych krajów w nietypowych kształtach, nie ma tajemnicy i niespodzianki. I nie chodzi tylko o to, że wszystko, co się zrobi o Schulzu, będzie blade przy "Sanatorium pod Klepsydrą" Wojciecha Hasa, bo niekoniecznie (warto wspomnieć świetne fragmenty "Mesjasza" Sikorskiej-Miszczuk i Zadary). Najwięcej czasu i miejsca poświęcił reżyser, scenarzysta i odpowiedzialny za ruch sceniczny Rudolf Zioło seksowi. Masturbacyjne sceny z "Amarcordu" Federico Felliniego, kopulacje naprzemienne w scenie z ostrą muzyką techno, pornografia z przełomu XIX i XX wieku, wielokrotne nawiązywanie gestem, pozą i oczywiście słowem. To jednak tylko seks, a nie neurotyczny, niszczący erotyzm, zabrakło figur i metafor, modliszek, Lilith, zagłady.

Najczytelniejszą postać w spektaklu stworzył Grzegorz Gzyl, jako ojciec, demiurg, nieszkodliwy wariat i kreator, czyli Jakub. Gzyl bawił się rolą, lekko pokonywał wszelkie "wzniesienia" scenograficzne, płynnie poruszał się po scenie, epatował spokojem szaleńca zafascynowanego ptactwem. Ojciec według Gzyla okazał jednak jednowymiarowy w kontekście roli, jaką odegrał w życiu syna. Koncepcyjnie trudno wytłumaczyć role, jakie miał do odegrania Piotr Witkowski. Zbyt uproszczona struktura przedstawianych postaci męskich, zbyt częste przechodzenie z jednej w drugą wywoływały znużenie i rozpraszały. Witkowski starał się mimo wszystko odnaleźć sposób na te postaci. Michał Kowalski jako Józef-narrator tym razem nie stworzył niezapomnianej kreacji, jak zwykle sprawny i skupiony na scenie. Schulzowskie kobiety, demoniczne, pozbawione zahamowań, stanowiące źródło pożądania i pożądliwości, instynktownie rozbudzające męską wyobraźnię u Rudolfa Zioło zaledwie próbują wydobyć te elementy.

Kolejny spektakl w Teatrze Wybrzeże nie wpisał się na listę tegorocznych udanych produkcji. Można odczytywać "Genialną epokę" jako preludium rozważań o Schulzu, jednak bez niezbędnego pogłębienia i skłonności do poszukiwań interpretacyjnych. Udane, choć nieliczne rozwiązania choreograficzne, to za mało, aby ukazać złożoność formalną, jaką zaproponował Schulz w swojej twórczości. Tak jak niszowość jest czasami znakiem szlachectwa, to na pewno nie tym razem. Powstał spektakl skierowany do statystycznej garstki, stanowczo za długi i nudny. Szkoda, bo w zamiarze szlachetny - wszak miał być rok Schulza, ale przedziwny demiurg z Drohobycza, ukradziony nam jeszcze dodatkowo po śmierci przez bogatszych, nie zasłużył na uhonorowanie rocznicowe, przegrywając w zamkniętym konkursie o narodową pamięć z Korczakeim, Kraszewskim i ks. Skargą. Nie zasłużył też na słaby spektakl.

Katarzyna Wysocka
www.portkultury.pl
5 kwietnia 2012
Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...