Ikona czy ofiara?

"Persona. Tryptyk Marilyn" - reż. Krystian Lupa - Teatr Dramatyczny w Warszawie

Zapowiadany i oczekiwany z rosnącym napięciem projekt "Persona" raczej nie zakończył się sukcesem. Faktyczny rozgłos zyskała "Marilyn", podobnych reakcji nie wzbudziło jednak "Ciało Simone", nie powstała - a wielka szkoda - trzecia część o Gurdżijewie. Na pewno jednak cała ta sytuacja dodała tajemniczości wystawionym realizacjom, a "Marilyn" obrosła w opinie jednego z najważniejszych spektakli minionego dziesięciolecia

Na pewno jest to w ostatnich latach jedno z najbardziej udanych przedstawień Lupy. Narracja jest prowadzona dynamicznie, wciąga niczym psychodeliczne rozważania Hudziaka-Konrada z wybitnego ,,Kalkwerku”. Tylko że w pierwszej części planowanego tryptyku postanowił reżyser pójść inną drogą. Dotychczas wchodził w detale osobowości poszczególnych postaci, prezentował ich działanie. W ,,Marilyn” chciał jednak pokazać, jak trudne są to poszukiwania i analizy, wobec tajemnicy umysłu i ludzkich emocji. Nieprzypadkowo ,,Persona” kojarzy się z tytułem filmu Bergmana, wyraźnie się nim inspirując. Słynny montaż z dwiema połówkami twarzy złączonymi w jedną jest tłem dla wszystkich spotkań głównej bohaterki Lupy z osobami postronnymi.

Nie jest to więc przedstawienie o Monroe, ani też próba odgadnięcia, jaka była lub być mogła. Reżysera interesuje coś zupełnie innego. Widz poznaje Marilyn (Sandra Korzeniak – tyle już o niej napisano, że sobie daruję charakterystykę jej aktorstwa) jako samotną, zagubioną dziewczynę. Jednocześnie całkowicie oddaloną. Dysonans świata mediów, fleszy i prywatności nie jest dla Lupy prostym podziałem. Gwiazda gazet i ekranów jest nieporadna, choć zdaje się wierzyć w swoją wielkość. Jej głównym atrybutem staje się ciało, pożądane i ubóstwiane, dobitnie tym samym pokazując, jak zmieniła się skala i trwałość wyznawanych wartości w kulturze zachodniej. Paula Strasberg (dobra Katarzyna Figura) zazdrości dziewczynie młodości, choć jednocześnie kocha ją i opiekuje się nią jak córką. Podtrzymuje tezę o jej niejako wrodzonej boskości. Uwidaczniające się pierwsze oznaki postępującego raka przedstawiają kobietę, którą Marilyn mogła się kiedyś stać. Istotne jest, że właściwą różnicą między obiema postaciami jest wiek i stan własnego ciała. Fotograf Andre de Dienes (Piotr Skiba) utrwala stan piękna swojej dawnej kochanki. Zdjęcie ma być zatrzymaniem w czasie, współczesną formą pomnika, prawosławnej ikony, sakralnego obrazu. Sesja fotograficzna przypomina rzeźbienie nieśmiertelnego dzieła. Zaskakuje łatwość, z jaką postać Korzeniak przyjmuje tę narzuconą rolę. Francesco (Piotr Polak) wprost pożąda Marilyn, głuchy na jej słowa, dąży do cielesnego zbliżenia, które sama dziewczyna traktuje bez żadnego uczucia, pogrążona w apatii. Scenie z rowerem trzeba jednak zarzucić pewien brak subtelności. Nie wiem, czy była ona zobrazowaniem marzenia, czy też czegoś podobnego. Zdaje się być pusta, a jest nadmiernie celebrowana. Psychiatra Greenson (Władysław Kowalski), zamiast zająć się pacjentką, wyrzuca jej w twarz własne bóle i kompleksy. Czy jest to niepewność, strach przed wniknięciem w psychikę Ikony? Jego osobista inercja musi udzielić się niedostępnej bohaterce.

Marilyn często przegląda się, półnaga lub całkowicie rozebrana, w zwierciadle. Czyżby doszukiwała się w odbiciu samej siebie? Bo Monroe to symbol – przeglądają się w nim wszystkie pozostałe postacie. Ona jako autonomiczne ,,ja” właściwie nie istnieje, jest przeładowana cechami boskimi, przypisanymi jej przez świat. Przez wiwisekcję ikony Lupa pokazuje dwie rzeczy.

Primo: nasza osobowość jest wyraźnie kreowana przez to, jak przykrawają nas inni, jak według nich mamy się określać. Jak nasze pozorne bunty i oryginalność są tylko formą, w którą ubieramy się dla otoczenia lub przez nie. Ta złożoność uwidacznia się w niewyrażalnym w słowie pisanym klimacie spektaklu, osaczającym i zmuszającym wręcz widza do pewnego voyueryzmu. Co najważniejsze – żadna tajemnica nie zostaje mimo to odsłonięta, ani trochę nie poznamy Marilyn, możemy tylko zaobserwować jej maskę. Ona sama płonie na ołtarzu ludzkich oczekiwań. No właśnie…

Secundo: drugi akt stanowią gorączkowe przygotowania ekipy filmowej pod przewodnictwem kierownika planu (Krzysztof Dracz) i końcowe spalenie Marilyn na ,,ołtarzu”. Nad leżącą na chłodnym stole (katafalku?) Korzeniak, Francesco Polaka podpiera się ramionami na stojących wieszakach (nawiązanie do Zbawiciela?). Akt ofiary całopalnej dokonuje się jednak tylko na projekcji filmowej. Można to oczywiście postrzegać jedynie jako metaforę, Lupa jest jednakże zbyt starym wyjadaczem, by polegać na prostych efektach. Proces tworzenia współczesnych bogów pokazuje właśnie jako wynoszenie pod niebiosa kolejnych proroków. Chrystus był czczony przez ludzi i przez nich zniszczony. Akt ukrzyżowania w czasach rzymskich stał się rytualnym oczyszczeniem świata ze ,,zbrodniarzy”, przeciwko boskiemu uniwersum występujących. To, co stało się z Marilyn, potwierdza tylko odwieczne mechanizmy. W amerykańskim serialu animowanym ,,South Park” (odcinek ,,Britney’s new look”), piosenkarka Britney Spears, nowy symbol popkultury, jest skazana na śmierć. Oczywiście nie ma co porównywać poetyk duetu Parker/Stone i Lupy, ale pokazane obrazy są zaskakująco podobne. Żyjący symbol jest groźny, bo okazuje się nie tak doskonały, jak chciałyby masy. Pozorne spalenie pokazuje dystans reżysera do Monroe, jakby on sam obawiał się zarzutów o apologię tej postaci.

Nie do końca przyjmuję jednak argumentację Lupy. Współcześni bogowie to symbole zwichrzone, wytarte i pozbawione cech istotnie sakralnych. Rys cierpienia Marilyn nie znajduje faktycznego potwierdzenia. Dlaczego pokazano ją tylko pod koniec życia, już w stanie upadku? Wszak w tworzeniu symboli istotne jest nie tylko to, jak kończą, ale też i to jak się rodzą.

Jednakże przypominający trans, wciągający rytm spektaklu, dobitność pokazanych obrazów i świetne aktorstwo przysłoniły jego niedociągnięcia. ,,Persona/Marilyn” to wielkie, ważne przedstawienie. Pokazuje niedostępność ludzkiej psychologii i próbuje odpowiedzieć na pytanie, jak w takiej sytuacji ustanawiamy sobie Absolut. Nie rozumiem tylko, dlaczego Lupa szuka płaszczyzn sakralności na gruncie, jakby nie było, jałowym.

Szymon Spichalski
Teatr dla Was
30 grudnia 2011
Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...