Iluzja życia i miłości

"Cabaret" - reż. Ewelina Pietrowiak - Teatr Dramatyczny m.st. Warszawy

„Cabaret" to musicalowy przebój. Każdy ceniący się teatr muzyczny miał lub ma w swoim repertuarze ten spektakl. Realizacja, którą obejrzałam, nie powstała jednak w instytucji kultury specjalizującej się w inscenizowaniu widowisk muzycznych, lecz w Teatrze Dramatycznym m.st. Warszawy. Nie wszystko w przedstawieniu wyreżyserowanym przez Ewelinę Pietrowiak mi się podobało, pozostawiając mnie z poczuciem pewnego niedosytu.

Na scenie stworzono skąpany w szarościach Berlin. Barwy miasta były zimne, połyskiwały metalicznym blaskiem, tworzyły aurę tajemniczości, nie starały się złagodzić chłodnego charakteru miejsca akcji musicalu. Metropolia była zachwycająca, choć wydawała się trwać zawieszona gdzieś pomiędzy rzeczywistością, a snem. Kontrastem dla epizodów rozgrywających się na ulicach czy na dworcu, były sceny dziejące się we wnętrzach tytułowego Kabaretu Kit Kat. W tym miejscu również wszystko lśniło, jednak odmiennymi barwami, elektryzując widzów czerwienią, hipnotyzując fioletem. To miejsce było iluzją stworzoną ku uciesze gości, którzy wchodząc do jego wnętrza mieli zapomnieć o codziennym życiu. Choć stroje dziewcząt występujących na scenie pamiętały lepsze czasy, a pod ich uśmiechami ukrywało się zmęczenie, ułuda zabawy była w stanie zatuszować wszystko.

Zadanie przyciągania widzów należało do Mistrza Ceremonii. Wcielający się w tę postać Krzysztof Szczepaniak był intrygujący, tajemniczy, perwersyjny, tworząc najbardziej fascynujący charakterem w tym musicalu. Jak trickster łamał przyjęte zasady, wyśmiewał autorytety. Mistrz Ceremonii zdawał się być zwiastunem nadciągających zmian, czujnym obserwatorem, który dostosowywał się do realiów świata, jaki go otaczał. Tylko w ten sposób mógł utrzymać się na powierzchni, zapewnić powodzenie swojemu kabaretowi. Najłatwiej dało się to zaobserwować w scenie przyjęcia zaręczynowego Fräulein Schneider, kiedy przyłączył się do chóru śpiewającego „Jutro należy do mnie". Nie był pozbawiony refleksji, zdawał sobie sprawę z tego, że szerzące się nacjonalistyczne poglądy nie doprowadzą do niczego dobrego, jednak występował dla takich gości, jakich sprowadzał mu los, bez względu na ich poglądy polityczne.

Jednak to nie Mistrz Ceremonii był głównym bohaterem tego musicalu. Byli nimi Sally Bowles (w tej roli Anna Gorajska) oraz Cliff Bradshaw (w jego postać wcielił się Mateusz Weber). Ona marzyła o statusie wielkiej gwiazdy kabaretu, on o literackim sukcesie. Oboje byli skłonnymi do fantazjowania ludźmi, których ideały i plany w tragiczny sposób zweryfikowało życie.

Anna Gorajska bardzo dobrze wypadła jako Sally. Była kusząca na scenie Kabaretu Kit Kat, który zdawał się jej domem. Stworzona przez nią postać nie potrafiła jednak odnaleźć się w realiach codziennego życia, jakie oferował jej Cliff. Choć dziewczyna kochała go, wybrała powrót do kabaretu. Pewnie nie tylko po to, aby być w nim oklaskiwaną i uwielbianą, lecz również by potwierdzić przed samą sobą, że faktycznie była tak zła i zepsuta, za jaką się uważała. Sally ubrana w białą delikatną sukienkę wyglądała pięknie, jednak jej drugą skórę stanowił kabaretowy, wyzywający kostium.

Cliff Bradshaw był dobrym człowiek, obieżyświatem, wierzącym w kulturę humanistą. Pod wpływem Sally ze spiętego, trochę nieśmiałego marzyciela przeistoczył się w pewnego siebie i swoich decyzji mężczyznę. Przestał nosić zapięte pod szyję koszule, szelki i swetry stanowiące wcześniej jego uniform. Chciał stać się głową rodziny, wziąć odpowiedzialność za dziecko, którego mógł być ojcem, opiekować się ukochaną kobietą. Kiedy dziewczyna odebrała mu tę możliwość, Cliff przestał walczyć. Podjął racjonalną decyzję o wyjeździe z Berlina, postępując zgodnie z głosem rozsądku.
Związek Sally i Cliffa zestawiono z relacją Fräulein Schneider i Herr Rudolfa Schultza, którzy w przeuroczy sposób zbliżali się do siebie. Ich wątek jest najsmutniejszym motywem tego musicalu. Miłość nie mogła się spełnić, ponieważ Schultz był Żydem, zaś Fräulein Schneider w obliczu narastającego terroru obawiała się, że przyjęcie postawy w opozycji do sympatyków NSDAP może zakończyć się tragicznie dla jej interesów. Przyzwyczajona do dbania o siebie i do walki o przetrwanie, zdecydowała, że wybiera dalszą samotność w poczuciu względnego bezpieczeństwa.
Niektóre elementy oprawy plastycznej musicalu mnie rozczarowały. Zawiodłam się na kostiumach przygotowanych dla zespołu Kabaretu Kit Kat. Dla tancerek stworzono bardzo zachowawcze, zahaczające o stereotypowość kreacje. Czy doprawdy tylko spodenki, pasy od pończoch, gorsety mogły zaakcentować charakter tego lokalu? Nie dało się wykorzystać innych projektów? Natomiast bardzo przypadły mi do gustu stroje noszone przez Fräulein Schneider, Cliffa, czy Herr Rudolfa Schultza, stanowiły solidną podstawę dla charakteru tych postaci.

Kolejny zarzut przychodzi mi na myśl, gdy przypominam sobie część choreografii opracowanej przez Artura Żymełkę. Przecież ten utalentowany twórca ma na swoim koncie o wiele lepsze układy taneczne. Jestem świadoma faktu, że zespół artystyczny zaangażowany do obsady tego musicalu to nie profesjonalni tancerze baletowi, jednak prezentowany przez nich taniec nie powalał na kolana. Każdy widz znający filmową wersję „Cabaretu", mógł spodziewać się kliszy, bądź całkowitego odejścia od utrwalonej przez produkcję filmową obrazu kabaretu. Publiczność oglądająca inscenizację w Teatrze Dramatycznym dostała sceniczny „miszmasz": na tle interesującej scenografii zaprezentowano im słabe sceny powielające schematy znane z filmowej wersji musicalu, w dodatku szyte wyjątkowo grubymi nićmi.

Scenografia użyta w spektaklu składała się z piętrowej platformy, na której szczycie ulokowano orkiestrę, zaś przestrzeń parteru stanowiła element wnętrza kabaretu, a także tło dla scen rozgrywających się w mieszkaniu Fräulein Schneider. Na scenie znalazły się również świetliste framugi drzwiowe, które sprawdzały się zarówno w epizodach mających miejsce w środku domu, jak i w kabarecie. Nad sceną, pod kątem, zawieszono lustro, w którym odbijały się sylwetki artystów występujących w Kit Kat. Jednak jego prawdziwe przeznaczenie zaprezentowano w czasie piosenki „Jutro należy do mnie", gdy w jego tafli ukazały się odbicia zgromadzonych na widowni widzów, którzy jak goście przedwojennego, niemieckiego kabaretu, zdają się żyć w czasach niepewności, pod władzą wykrzykujących nacjonalistyczne hasła polityków.

Bardzo dobrze brzmiało tłumaczenie libretta oraz teksty piosenek. Udało się zachować charakter musicalu, umiejętnie ukazując sedno fabuły – bez przesadnego patosu, jednak z wykorzystaniem elegancji języka. Takie wyczucie staje się coraz rzadsze w musicalach, dlatego tym większą przyjemność dawało słuchanie wykonywanych przez bohaterów piosenek.

„Cabaret" prezentowany w warszawskim Teatrze Dramatycznym jest dobrą inscenizacją, w której zastosowano szereg przyjemnych dla oka i ucha chwytów. Zapewne wyobrażenia sporej część widzów na temat charakteru kabaretów działających w przedwojennym Berlinie, zostały umocnione. Mnie jednak w pewnym momencie prezentowana bardzo dosłownie perwersyjność zespołu Kabaretu Kit Kat zaczęła nużyć. Było w tym za mało finezji, niewiele fantazji, za dużo schematów. Chciałabym zobaczyć inscenizację „Cabaretu" zrywającą ze stereotypowym myśleniem o tym, jak ukazać charakter miejsca, dla którego Sally Bowles poświęciła miłość? Niestety w tej inscenizacji było za dużo wytartych i bezpiecznych rozwiązań.

Agata Białecka
Dziennik Teatralny
27 października 2016
Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92
Notice: Undefined index: banner4 in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/layouts/scripts/layout.phtml on line 121 Notice: Undefined index: banner5 in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/layouts/scripts/layout.phtml on line 124

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia