Ja po prostu nie lubię się powtarzać

rozmowa z Mikołajem Trzaską

Wywiad przeprowadzała Ewa Siwek w grudniu 2002r. w Klubie Żak w Gdańsku.

Ewa Siwek: Jak zaczęła się Pana przygoda z muzyką ilustracyjną?

Mikołaj Trzaska: Praca przy tym spektaklu to był mój debiut teatralny. Gdy na początku zadzwoniła Julia Wernio z propozycją współpracy, pomyślałem, że sobie po prostu nie poradzę, że nigdy wcześniej nie robiłem takich rzeczy i że muszę się zastanowić, i że zadzwonię za tydzień. Ale już kilka minut potem wiedziałem, że chcę to zrobić, spróbować. Julia Wernio poznała mnie na jakimś koncercie, zobaczyła jak gram i sobie żartuję. Widocznie "miała nosa". Ja bym się wstydził zaproponować coś takiego reżyserowi, czekałem na moment, aż to się stanie, i stało się. Po tym projekcie pojawiło się wiele kolejnych propozycji. Pracowałem z Łukaszem Wylężałkiem, z którym zrobiliśmy dla Teatru Telewizji "Muchy" według tekstu Andrzeja Stasiuka, pracowałem też z Wojciechem Smarzowskim, powstała wtedy "Kuracja". Teraz robimy kino, na wiosnę zaczynają się zdjęcia do filmu, do którego piszę muzykę.

Z drugiej strony nie chciałbym też zakopać się w świecie muzyki teatralnej, bo zdaję sobie sprawę, że jest ona tworzona dla pewnej grupy ludzi, dla pewnego rodzaju twórców. Ja bym nie umiał się w tym zamknąć. Jestem muzykiem, który występuje na scenie. Praca o której mówię, to moja przygoda z teatrem, a nie etat. I nawet nie chciałbym tego etatu utrzymać, ale też absolutnie nie zamierzam z teatrem się rozstawać. 

Co jest dla Pana najważniejsze w muzyce teatralnej, jakie jej wyznaczniki najmocniej wpływają na końcowy kształt dzieła?

Muzyka ma tę niesamowitą cechę, że komentując nie mówi, ale określa scenę samą emocją, samym uczuciem. Tworząc ilustrację do spektaklu, szuka się formy, która w jakiś sposób odnosi się do obrazu. Spektakl to obraz, który trwa i są momenty, kiedy ewidentnie potrzebna jest muzyka i są momenty, kiedy jest niewskazana. Chodzi o to, żeby zachować się w sposób elegancki. 

Jak wyglądała Pana ogólna, wstępna koncepcja muzyki do "Anioła"?

Chciałem na początku zrobić tę muzykę z "Łoskotem", ale gdy zacząłem słuchać swojego zespołu i oglądać samą sztukę, poczułem, że stylistyka "Łoskotu" jest zbyt dynamiczna. Do teatru potrzebna jest muzyka, która wprawdzie istnieje, ale której osobowość zanika. Cały problem polega na tym, aby nie zdominować tego, co dzieje się na scenie, tylko skomentować, wytłumaczyć, udowodnić. Ma być to rodzaj jakiegoś komentarza i taka była rola tego, co zrobiliśmy. Już wcześniej robiłem wiele projektów z Marcinem Dymiterem, który jest świetnym anegdotystą, jego muzyka jest bardzo literacka. Marcin opowiada jakieś historie w swoich utworach. Pomyślałem, że dobrze by było zrobić taki mix - wziąć sekcje rytmiczną "Łoskotu": Ola Walickiego i Tomka Gwincińskiego, ale zamiast Piotra Pawlaka, który jest bardzo dynamicznym muzykiem, wprowadzić barwę opowiadacza. I tu pojawił się Marcin Dymiter. Zarówno jako gitarzysta, jak i jako producent, czyli ktoś, kto wie jak ta muzyka ma wyglądać, jaki ma mieć charakter, o czym ma mówić. Ja wiem o jaką muzykę mi chodzi, natomiast potrzebuję kogoś, kto te wszystkie dźwięki "wypowie".

Rzecz dzieje się w Babilonie, więc wyobrażam sobie taki współczesny Babilon - cały świat zgiełku, show-buisnessu, finansów, zagubienia, a jest to skontrastowane z taką bardzo czystą sytuacją. Sztuka opowiada przecież o miłości, o miłości która w tymże Babilonie zostaje zauważona, po czym wszyscy się jej wyparli. Więc jest to dramat, chociaż w komediowej formie. 

W jaki sposób pracował pan nad muzyką do "Anioła", jak wyglądał już sam proces twórczy? 

Przyszedłem na zupełnie pierwszą próbę, gdy aktorzy tylko czytali teksty, nawet nie odnosili się do siebie. Wcześniej oczywiście dostałem scenariusz. 
Uwielbiam "sceny batalistyczne", kiedy na scenie pojawia się bardzo dużo aktorów - wtedy muzyka była bardzo rytmiczna, rodem z muzyki reggea, rytmów dabowych. Albo wzruszające sceny miłosne, kiedy harmonijka ustna towarzyszyła delikatnym, ulotnym dźwiękiem. Tak to podzieliłem, że scenom zbiorowym dałem silną muzykę, a malutkim, delikatnym - jak spotkanie Anioła z Kurrubi, czy pojawienie się samej głównej bohaterki - uosobienia miłości, towarzyszy harmonijka ustna na wzór country, trochę dowcipna, trochę żartobliwa, a jednak wzruszająca.

Natomiast jeżeli ktoś pyta jak ja to zrobiłem, to powiem, że nie mam pojęcia. Siedzieliśmy i próbowaliśmy jakoś to opisać. Muzyki do części scen powstało po kilka wariantów. W całości napisałem jej około 4 godzin , a z tego zostało przecież jakieś 70 minut. Czasami nawet zmieniano muzykę poza mną, na przykład utwór z początku umieszczono na końcu, co wcale nie zaszkodziło spektaklowi. 
Pisanie muzyki teatralnej to trudne zadanie, bo przecież tworzenie spektaklu jest pewnym procesem, i tworzenie muzyki to w pewnym sensie takie bezradne szukanie. Aktorzy do ostatnich prób, a nawet już po premierze ciągle się uczą, rozwijają, ich role ewoluują. Za każdym razem kreują od początku swoją rolę, każda sztuka jest inna. I było tak, że oglądając kilka popremierowych spektakli, miałem ochotę coś zmienić, tu czegoś odjąć, tam coś dodać, ale niestety nagranie już było gotowe. 

Jest wspaniała koncepcja grania muzyki na żywo i to się w wielu teatrach na świecie robi. Robił to na przykład Piotr Cieplak w swoich przedstawieniach, ale to trzeba mieszkać w Warszawie, albo w Paryżu i mieć teatr, który ma bardzo dużo pieniędzy, aby zatrudnić bardzo dobrych muzyków, którzy mogliby grać w każdym spektaklu, aby w każdym momencie zaistniało na scenie porozumienie między grą aktorów i muzyką. 

To duża odpowiedzialność ze strony każdego z twórców poszczególnych elementów spektaklu, aby to co powstaje nie przeszkadzało grze, aby aktor czuł się komfortowo na scenie. I dlatego tak bardzo zależało mi na muzykach improwizujących: Marcinie Dymiterze, Olu Walickim, Tomku Gwincińskim.

Julia Wernio podzieliła tę muzykę na muzykę ziemską i muzykę anielską, jak pan zrealizował tę koncepcję?

Ja rozdzieliłem to na muzykę tłumu i muzykę miłości. Muzykę bezwzględnego tłumu, który swoim populizmem wtłacza jednostki w kolejną tendencję i muzykę osobowości, która pragnie uczuć. 

A rapujący poeci, to był Pana pomysł? 

Ależ nie róbmy tego poetom!... Tak, ja to wymyśliłem, na zasadzie żartu scenicznego. I aktorzy bardzo chętnie w to weszli. Spędziłem z nimi dużo godzin i uczyłem ich mówić w tym rytmie. Zadziwiająco najstarsi aktorzy opanowywali tę umiejętność najszybciej, młodsi gorzej, za bardzo się przejmowali. Ale to był dowcip, okazuje się, że nie byłem pierwszy ani ostatni, w sztukach robi się bardzo dużo takich rzeczy. 

Bardzo związana z muzyką jest choreografia spektaklu. Jak wyglądała Pana współpraca z Leszkiem Bzdylem?

Przyznam się, że nie wiedziałem, że taki człowiek jest w teatrze, normalnym dramatycznym teatrze, potrzebny. To jest ktoś, kto kreuje każdy ruch aktora. Nie myślałem wcześniej, że to jest czyjaś praca. Chociażby sytuacja gdy aktor obchodzi stół, sposób w jaki to robi, to wszystko nie jest przypadkowe. Każdy ruch można wyjaśnić. Im więcej takich podtekstów, tym ciężar, znaczenie sztuki robi się głębsze. Nasącza się ją jakimiś gestami i to wszystko ma ogromną moc. Muzyka w dużej mierze powstała pierwsza, Leszek Bzdyl tworzył ruch do muzyki. Chociaż nawet i nie tak. Jest w teatrze ruch, który samą swoją wizualnością muzykę narzuca, to jest muzyka tylko obrazowa. Może istnieć nawet balet muzyki, czy poszczególne sceny jej pozbawione. Leszek potrafi coś takiego robić. Bo przecież muzyka nie potrzebuje dźwięku, ona wymaga przede wszystkim czasu. 

Na pewno duży wpływ na charakter ilustracji muzycznej miało miejsce - plaża, morze?

Jest to niesamowita przestrzeń, tam jest najcieńsza linia na świecie, która rozdziela ziemię od nieba. Dekoracja tego miejsca jest bezwzględna, bo przecież nie da się nic zmienić. I to musiało mnie zainspirować. A nawet więcej, jakąkolwiek muzykę by się puściło w tej przestrzeni, to ta przestrzeń zmieni jej kontekst. 

Wydał Pan niedawno płytę "Pieszo" z kompozycjami stworzonymi do filmu i teatru. Nie umieścił Pan tam jednak oryginalnych wersji, ale nagrał Pan utwory w nowych aranżacjach, z trochę zmienionym instrumentarium. Czy oznacza to, że czysta muzyka ilustracyjna nie może zaistnieć samodzielnie?

Ależ oczywiście, że może.

To czemu powstały nowe wersje?

Ja po prostu nie lubię się powtarzać. Chciałem niektóre fragmenty wydłużyć, inne zmienić. Na przykład jakiś motyw trwa w spektaklu 2 minuty, a ja chciałem mieć 5. Teraz mogłem to zrobić. Miałem nowe koncepcje i chciałem je zrealizować, także w warstwie instrumentalnej, stąd nowi muzycy. Jeżeli na przykład potrzebowałem klasycznego pianina, to wiedziałem, że tylko Czarek Paciorek może mi tak zagrać, więc go zaprosiłem. Z "Anioła" umieściłem na tej płycie tylko jedną kompozycję pt. "Malczik".

Ewa Siwek
Dziennik Teatralny Gdańsk
2 grudnia 2002
Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92
Portrety
Mikołaj Trzaska
Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...