Jest jak w niebie

2. Międzynarodowy Festiwal Teatralny BOSKA KOMEDIA

Tegoroczna wyjątkowo udana edycja krakowskiego festiwalu Boska Komedia ukazała polski teatr jako przymierzalnie póz, idei i estetyk. To nie do końca tak, że festiwale stymulują życie teatralne, choć kiedyś w to bardzo wierzyłem. Najlepiej pomyślany festiwal zależy od stanu posiadania. Bo bywa raczej podsumowaniem tego, co się aktualnie dzieje, a nie manifestem i marzeniem.

O tym, jaki powinien być teatr. 

Myślę też, że festiwale takie jak krakowska Boska Komedia niekoniecznie muszą zamieszać w hierarchii rodzimych twórców. Nawet jeśli w konkursie startują wszyscy najważniejsi, a jury złożone z obcokrajowców wyda werdykt inny niż połączone siły polskich krytyków. Hierarchia tworzy się latami, wynika z dodawania kolejnych spektakli do siebie, ryzykownego porównywania, śledzenia równoległych dróg twórców: starego mistrza Krystiana Lupy i trójki liderów ambitnego mainstreamu, Krzysztofa Warlikowskiego, Grzegorza Jarzyny i Jana Klaty, beneficjentów II edycji Boskiej Komedii. Nie chcę więc komentować w tym miejscu wyników krakowskiego konkursu. Cieszę się, że powolutku zyskuje on rangę podobną, jaką ma berliński Theatertreffen. Byle przetrwał, byle zachował ciągłość formuły.

Mam taką tezę, że bodaj po raz pierwszy od połowy lat 70., kiedy w Krakowie, na nieformalnej jeszcze wtedy narodowej scenie Starego Teatru dialogowały ze sobą przedstawienia Swinarskiego, Wajdy, Jarockiego i Grzegorzewskiego, w ostatnim sezonie polscy twórcy teatralni zbliżyli maksymalnie swoje stanowiska. Pomimo odrębności estetyk i strategii twórczych zaczęli mówić o rzeczach, które mają - ukryty, nieoczywisty, ale jednak wspólny mianownik. Ta ogniskowa, szkło powiększające, przez które widać wszystko wyraźniej, jest umieszczone gdzieś w przeszłości. W miejscu gdzie rodzą się mity narodowe, gdzie Historia splata się z fikcją, literatura z wojną, prawdziwa śmierć z nieśmiertelnością spod znaku popkultury. Skoro punkt dojścia lub startu prawie wszystkich festiwalowych prezentacji był prawie ten sam, to musiało dojść do dialogu przedstawień. Jakby powiedział Kott, polskie premiery nawzajem się "do-myślały", nawzajem oświetlały.

Może ten dialog był możliwy także dlatego, że zaprezentowano najlepsze polskie spektakle właśnie w Krakowie, gdzie zawsze siedzi jakiś teatralny duch. Może sami artyści nieświadomie zaczęli się ścigać, licytować na głębię, trafność swoich diagnoz. Jarzyna musiał czuć oddech Warlikowskiego na plecach, a Klata musiał udowodnić sobie i innym, że należy mu się bezwzględnie miejsce na teatralnym szczycie. Przyczyn da się wskazać wiele. Ważne, że ta rozmowa naprawdę się odbyła. Rozmowa, a nie kłótnia. Gdzie jest to wspólne jądro, sylaba, od której zaczyna się porozumienie, współmyślenie? Ano tam gdzie spotykają się metafizyka, metateatralność, metahistoria i metamit. Grzegorz Jarzyna szukający dowodu na istnienie Boga ("T.E.O.R.E.M.A.T") dotyka w pewnym momencie tej samej sfery co Lupa w "Personie", badający relację prawdziwego ja artysty i jego wizerunku. Samo-ofiarowanie Marylin Monroe z jego spektaklu (nie wiem, w jakim stopniu Sandra Korzeniak zbliża się do aktu całkowitego, ale wiem, że właśnie została Ryszardem Cieślakiem swojego pokolenia) jest przecież tylko inną postacią losu, który spotyka przemysłowca Paolo ze scenariusza Pasoliniego. Cudowność udręczenia i poniżenia jest zawsze jakąś bliskością Boga, nawet jeśli ten Bóg jest zły. A dobrowolne ofiary od Warlikowskiego z jego "(A)pollonii"? Trzy kobiety zagubione w micie i historii, w pomieszaniu tragedii greckiej i Holokaustu nie kłócą się przecież z mechanizmem religijnym, ale z maszyną ludzkości. Mord założycielski współczesności, czyli Zagłada, wcale nie unieważnia innych gestów ofiarniczych, ale ustawia je w innym świetle. Warlikowski pyta o polskie świadkowanie przy Zagładzie, na ile było winą, a na ile heroizmem.

I tu jest coraz bliżej Klaty i jego tezy z "Trylogii" o polskiej chorobie na śmierć męczeńską, jego złości na sarmackie samobójstwa w imię katolickiego przedmurza, fałszywą świadomość narodową. Klata pokazał mit założycielski polskiego patriotyzmu, Jarzyna w "Między nami dobrze jest" odpowiada mu wizją konsekwencji, do jakich doprowadził zakłamany model polskości: Polacy tak skłamali samych siebie, że tak naprawdę nie istnieją, żyjemy jako fantomy utkane z niedoskonałości i braku. Drwina Klaty i drwina Jarzyny czytającego Masłowską są komplementarne: portretują nas takimi, jakimi byliśmy i jacy jesteśmy, jakimi moglibyśmy być i jakimi nigdy nie będziemy. Mity popkulturowe, literackie, teatralne, narodowe, które dręczą polskich reżyserów, trafiają na scenę, bo teatr wciąż jest najdoskonalszym testerem ich żywotności. Wciąż posiada narzędzia do dokonania wielkiej syntezy XX wieku, wypracował elastyczny język do rozmowy z przeszłością. Po coś przecież scena przechowuje pamięć dawno wyblakłych odkryć teatralnych, rozpoznań społecznych, ról i gestów. Po to Cieplak cytuje sceny z teatru Swinarskiego i Grzegorzewskiego ("Król umiera"), po to Brzyk w fenomenalnej "Brygadzie szlifierza Karhana" opowiadając o dziejach legendarnego spektaklu Dejmka, sprawdza socrealizm i nasze utopie. Polski teatr wie, że to w przeszłości znajdują się ziarna, którym trzeba się przyjrzeć, bo a nuż coś z nich wyrośnie. Rany, które trzeba otworzyć, bo brzydko się zabliźniają. Nie jest jednak muzeum, ciągiem sal z gratami ze światów, których już nie ma. Ruch w nim jak w garderobie. To przymierzalnia póz, idei i estetyk.

Z siedmiu pokazanych w Krakowie spektakli młodych, wstępujących reżyserów nie da się ułożyć pokolenia. Młodzi nie idą ławą, raczej zajmują pozycje do tej pory niezajęte. Szukają nisz, przyczółków, pracują nad oryginalnym językiem, czyli de facto biorą rozmach do przyszłego ataku. Nie chcą definiować swej sztuki politycznie. Bardziej od publicystyki interesuje ich humanistyka, pogranicze teatru z rockiem, epiką. Wchodzą z premedytacją w mało znaną klasykę, jak łowcy erudycyjnych ciekawostek, tworzą nowy kanon. Nie ma drastycznej przepaści warsztatowej między młodymi a starszymi reżyserami, jest co najwyżej różnica poziomu samoświadomości. Do liderów w każdej chwili może ktoś dołączyć: jak na przykład udało się to Klacie i nie udało na razie Zadarze. Nie czuć dysproporcji artystycznej między prowincją a centrum. Ważny spektakl może powstać wszędzie, choć akurat w zeszłym sezonie Kraków i Warszawa były najsilniejsze.

W jakim miejscu jest polski teatr? Naszą siłą jest dominacja reżyserów inscenizatorów: to oni skupiają wokół siebie zainteresowanie widzów, uwodzą swoimi aktorów, dyrektorów, krytyków. "Zespół" stał się dziś pojęciem określającym bardziej konstelację ludzką skupioną wokół reżysera lidera niż listą osób na etacie w tym lub innym budynku teatralnym. Przecież w Starym Teatrze działają już de facto trzy, cztery grupy twórcze - są ci od Lupy, Borczucha, Zadary i Wysockiej. Polski widz ma dzisiaj odczucie pełni - nie ma dla teatru rejonów porzuconych, niezbadanych, w które twórcy polskiego teatru zanurzają się niechętnie. Jakby to powiedzieć, żeby nie wyszedł mi panegiryk, choć i tak mi wyszedł? Dawno nie byliśmy w teatrze w takiej euforii: jest grupa młodych, która chce przejąć odpowiedzialność za polski teatr. A ich mistrzowie i rywale mają przed sobą jasne i czyste drogi. Jest jak w niebie.

Łukasz Drewniak
Dziennik Gazeta Prawna
29 grudnia 2009
Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92
Notice: Undefined index: banner4 in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/layouts/scripts/layout.phtml on line 121 Notice: Undefined index: banner5 in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/layouts/scripts/layout.phtml on line 124

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia