Mały traktat o stawie

"Persona. Ciało Simone" - reż. Krystian Lupa - Teatr Dramatyczny w Warszawie

Oczywiście nigdzie nie jest zadekretowane, że scena to miejsce, gdzie koniecznie dziać się muszą niecodzienne historie, gdzie nieludzka dynamika ściany rozsadza w każdej sekundzie przedstawienia, rozsadza tak malowniczo, że widz tchu złapać nie może, z niezdrowej ekscytacji pot go zalewa i trawi gorączka, więc wypieki gasi wodą mineralną

Nikt o zdrowych zmysłach nie żąda od teatru (ani od sztuki w ogóle), by teatr był domeną wyłącznie nieprawdopodobnych fabuł kryminalnych, błyskotliwych labiryntów psychologicznych, politycznej bądź społecznej tromtadracji, farsowych zwrotów akcji, fikających nóżek, piór w tyłkach, lekkich, szybko podawanych piosenek i całej nieogarnionej reszty atrakcyjności. Nie. Ale też każdy w miarę rozgarnięty musi rzec, iż nie ma dla artysty większej trudności, nie ma dlań bardziej bezlitosnego sprawdzianu, niż opowiedzieć bezruch właśnie, kapanie wody, pustkę, zachód słońca, słowem - nic, prawie nic. Byłem na dziele "Persona. Ciało Simone" Krystiana Lupy.

Skąd wziął się ten seans? Przecież Lupa umie czytać, przecież zna, musi znać arcymistrzowskie opowieści o "prawie niczym", w których nie dzieje się "prawie nic". Jak nie przeczytał, dajmy na to, "Sierpnia" Schulza, to przeczytał pierwsze dwadzieścia genialnie sennych stronic "W poszukiwaniu straconego czasu" Prousta. Jeśli nie zna Prousta, zna "Ociężały dym" Nabokova. A jeśli umknął mu Nabokov, to przecież nie umknął mu, jako reżyserowi niedawnej "hiszpańskiej" "Końcówki" Samuela Becketta, nie mógł mu umknąć fenomen hipnotycznej nudy "Czekając na Godota", którą Jan Kott nazwał "nudą prawie genialną". Czy tak? Nie tak. Niestety.

Dokładnie mówiąc - czytał, zna. Tyle tylko, że już od lat - od chwili, gdy samodzielnie kleci swe teatralne scenariusze - nie raczył sobie odpowiedzieć na proste pytanie: co też takiego wymienieni (i gromada innych) "chłopcy" czynią z językiem, z intonacją, z rytmem, z metaforami wreszcie, że ich opowieści o "prawie niczym", w których nie dzieje się "prawie nic" - nie pozwalają czytelnikowi spać, wchodzą w żyły na długo, bardzo długo, bywa, że na zawsze. Nie raczył się dowiedzieć, jak to się robi - i od lat robi po swojemu. Ostatni efekt tej fatalnej samodzielności? "Persona. Ciało Simone" - rzecz, na którą nie da się patrzeć i której nie sposób słuchać.

To dzieło Lupy jest jak tekst Lupy, zaś tekst Lupy jest jak dokumentnie zarosły rzęsą i glonami staw wielkości wanny. Jak uczciwiej mam opisać "ciało" tych bez mała czterech godzin teatralnych? I co teraz? Może mam cichaczem obok stawu smyrgnąć i zrobić to, co się z Lupą w Polsce wyrabia od lat - czyli od razu przejść do głębi Idei, zawartej w przedstawieniu, do zawrotnej metafizycznej magii Lupy, do jego nieogarnionej duszy po prostu, której śpiew być może odrobinę cię męczy, teatromanie, lecz za to jakie perspektywy przed mózgiem twym i czuciem otwiera?...

Nie dość, że zostanę przy stawie, to zostanę przy nim ze stoickim spokojem, czyli bez złudzeń, że mój mały traktat o stawie cokolwiek zmieni, wstrząśnie kimś, albo chociaż oburzy. Za starym na taką naiwność. Jeśli Lupa jeszcze nie został, to za chwilę niechybnie zostanie w Polsce "kanonizowany", nie ma rady. Trzeba się z tym pogodzić. A zwłaszcza z tym, że jako niebawem "kanonizowany", opowiada nam ciemne dygoty swej jaźni - nie umiejąc opowiadać.

A sam staw? Stół na scenie, krzesła, łóżko. Czyli głęboka pustka. Po lewej monstrualne, przeszklone drzwi, po prawej - surowe schody. W środku tej biedy o marsowym obliczu - aktorzy, z werwą kapiącej wody chodzący bądź siedzący, a głównie dumający i sylabizujący senne rewelacje. O życiu i duszy Simone Weil (w opowieści Lupy chodzi o to, że reżyser chce, by aktorka zagrała w jego inscenizacji nawiedzonych dzieł Weil, a aktorka się waha), o sednie aktorstwa, o teatrze w ogóle, a także o reszcie świata oraz naturze zaświatów. Oto staw. Tak myślowo, jak językowo. I tyle w nim życia. Ostatnia ryba wieki temu obróciła się w muł. Kumkania nie uświadczysz - ostatnia żaba wyniosła się w maju. Na Kujawy. A Lupa zwyczajnie nie umie tej pustki obrócić w obrazy dożylne.

Paweł Głowacki
Dziennik Polski
10 grudnia 2010
Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92
Notice: Undefined index: banner4 in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/layouts/scripts/layout.phtml on line 121 Notice: Undefined index: banner5 in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/layouts/scripts/layout.phtml on line 124

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia