Mam w sobie tysiąc bab

rozmowa z Aldoną Jankowską

Zyta Gilowska, Danuta Hojarska i Agnieszka Fotyga u Szymona Majewskiego. Kobieta od organizacji pogrzebów i panna młoda w krakowskim teatrze Groteska. - To wynika pewnie z moich tęsknot i ograniczeń. Gustaw Holoubek kiedyś pięknie napisał, że aktorstwo jest dla takich osób, które się chcą zmierzyć z własną niemożnością - mówi ALDONA JANKOWSKA, aktorka.

Ty, Aldona, jesteś trochę szurnięta.

- Od razu szurnięta!? Absolutnie normalna babka jestem. Poukładana od góry do dołu. Szczególnie do dołu.

Ja myślę, że jesteś wariatką.

- No dobra, czasami. I powiem ci, Kasiu, szczerze, nie tylko na scenie. Kraków już tam dobrze pamięta moje występy sprzed lat. Policja zresztą też. Ty to już nagrywasz, szelmo?

Pewnie. Za co cię gonili?

- Bo śpiewałam na Rynku. Tak nad ranem i wcale nie cicho.

Coś brzydkiego?

- Powoli. To były etapy śpiewania. Zaczynałam taką starą, liryczną piosenką: lala, wanna be with my sweet. Potem leciało: tylko koni, tylko koni, żal. A jak się już tak rozpędziłam, to w norweskie szłam. O ile mnie wcześniej nie złapali.

Jak wracałaś do domu?

- Po tych norweskich pakowali mnie zazwyczaj do takiej polewaczki i dojeżdżałam na Pomorską do akademika.

I Ty mówisz, że jesteś normalna?


- Oczywiście. Zwyczajna kobieta, jak setki innych, bez stałych dochodów i bez ZUS-u.

Ale mieszkanie jakieś masz?


- Nawet domu się dorobiłam.

Znajomi mówili, że zamiast podłogi miałaś klepisko.


- Plotkarze. Z tym domem to w ogóle był czad, bo tak naprawdę to kupiliśmy sobie z moim ukochanym chłopcem nie dom, ale taką lepszą stodołę. Uważaliśmy zresztą wtedy, że to niezła gratka.

Zwierzęta były?

- A jakże, i to rozmaite. Trzeba je było długi czas potem wypleniać. My wtedy byliśmy wniebowzięci. Bo słuchaj, mieliśmy do wyboru kupić albo kawalerkę w Nowej Hucie, albo stodołę na wsi. Tak byliśmy zachwyceni okolicą, że nawet nie zauważaliśmy, że nie ma wody i podłogi. Do dziś się zresztą dziwię, po co tak naprawdę człowiekowi woda (śmiech).

To gdzie się myłaś?

- Sprowadzałam sprytnie wodę do momentu, aż załatwiłam sobie wodociąg.

Ile bab jest w tobie?

- Tysiąc ich pewnie siedzi. I wiesz, boję się, że się z wiekiem coraz szybciej rozmnażają. To wynika pewnie z moich tęsknot i ograniczeń. Gustaw Holoubek kiedyś pięknie napisał, że aktorstwo jest dla takich osób, które się chcą zmierzyć z własną niemożnością.

Jakie Ty masz niemożności?

- No, nie będę już przecież nigdy wysoką, wiotką, rudą laską.

Ale Hanną Lis u Majewskiego byłaś.

- To był dla mnie ogromny szok, gdy się zobaczyłam w lustrze. Ale przy tych wcieleniach dużo zawdzięczam charakteryzatorom Szymona. To prawdziwi artyści.

Ale oka półprzymkniętego i ruszającego się nerwowo u Fotygi ci nie robią?

- Nie, to ja sama sobie tak robię.

No i głos. Głos też jest Twój.

- I jest niezwykle ważny. Kiedy chodziłam w Norwegii na zajęcia z fonetyki, dowiedziałam się, jak wiele głos mówi o charakterze, osobowości a nawet traumach człowieka. Świetnie zresztą uczyła mnie poznawać mój instrument głosowy Olga Szwajgier w szkole teatralnej i Grażyna Naszkiewicz-Smukalska, która uczy mnie teraz. Jak wykreślisz z wywiadu te dwa nazwiska - nie żyjesz!

To wcześniej, jako dziecko, nie przedrzeźniałaś nikogo?


- No, co ty?!!

I powiedz jeszcze, że byłaś nieśmiała.

- Wiem, wiem, że aktorki często opowiadają: byłam nieśmiała i nagle się na scenie otworzyłam, odblokowałam. Kurde, ale ja naprawdę tak właśnie miałam. Słuchaj, na pierwszym roku szkoły aktorskiej, ja - potencjalna aktorka - przed zajęciami baletu szłam się przebierać do toalety. Rozumiesz?! Wstydziłam się przy koleżankach stać w staniku.

A teraz byś się rozebrała, tak do naga?

- Gdyby to miało sens, dlaczego nie? (śmiech) Ale za kosmiczne pieniądze.

Lubisz siebie?

- Lubię.

W życiu czasem grasz?


- Nie więcej niż inni.

Ludzie nie proszą Cię na ulicy, byś im opowiedziała kawał?

- Nie. Za to coraz częściej opowiadają mi zabawne historie z własnego życia. Czasami je zresztą wykorzystuję w swoich monologach.

Popularność Cię nie męczy?


- Nigdy w życiu. Wiesz, w szkole teatralnej tłuczono nam do głowy, że jeśli aktorka nie osiągnie niczego do 30 roku życia to jest skończona. A ja co?! 30- tka minęła, 40 - tka przeleciała, 50-ka na karku i nagle się okazuje, że mam swoją widownię. I to jest dla mnie bardzo ważne.

Ile zawdzięczasz Szymonowi Majewskiemu i Rozmowom w tłoku?


- Dużo. Ten program był dla mnie przełomem. Z myszki, zakopanej na peryferiach życia kulturalnego, co to chodzi w szarych swetrach, nagle znalazłam się w TVN. W topowym programie satyrycznym oglądanym przez całą Polskę.

Jak tam trafiłaś?


- Moi uczniowie z warsztatów teatralnych mnie dosłownie wykopali. Kazali mi jechać na casting i zmienić swoje życie. Wygrałam go Zytą Gilowską.

Przedrzeźniałaś ją?

- Żeby tylko. Musiałam grać całe scenki, gorzej niż na egzaminie do szkoły teatralnej. Zaśpiewać sto lat, sto lat Lepperowi i inne jakieś tam dziwactwa. I wiesz co?

Co?

- Nie uwierzysz, ale to była pierwsza w moim życiu parodia.

Żartujesz sobie?


- Nie. Nie ściemniam. Nigdy wcześniej nie zajmowałam się parodiowaniem, bo uważałam, że to w ogóle nie dla mnie. Widziałam się bardziej w rolach dramatycznych. Ale wtedy, w tym samym czasie, kiedy zaczęłam z Szymonem. zajęłam się tak na poważnie stand-upem. Zachęcił mnie do tego mój menedżer, Henryk Pasiut (jak to nazwisko wyrzucisz, to też zabiję). Wyobrażasz sobie? Stać tak sama z mikrofonem na scenie i zabawiać ludzi, wciągać ich w grę i reagować na przeróżne żarciki. W życiu nie przypuszczałam, że to potrafię.

Takie trudne to parodiowanie?

- Sama sobie spróbuj!

Lubisz to?


- Kocham.

A postaci, które parodiujesz, też?

- Nawet w kanalii znajdę coś, co da się lubić.

W Hojarskiej także?


- Uwielbiam tę postać. I to nie ma nic wspólnego z tym, że mogłabym prywatnie panią Danutę polubić. To chodzi o pewną kreację. Gdybym ich nie lubiła, parodia zamieniłaby się w całkiem obrzydliwy paszkwil. A tego ludzie wcale nie lubią, nawet gdy dotyczy osób, których nie znoszą.

Co dalej z Aldoną Jankowską?

- Dalej, dalej! Wiesz, ile ja już mam za sobą? Zaczynałam na scenie w Cafe Młynek, potem był Moliere, gdzie wypatrzył mnie dyrektor teatru Groteska i zaproponował mi występy na dużej scenie. I tu ponownie los złączył mnie z Małgosią Zwolińską...

...wiem, wiem, jak wyrzucę to nazwisko, to nie żyję (śmiech)


- I ona zaczęła projektować dla mnie kostiumy. To był strzał w dziesiątkę. Wymyśliła dla mnie taką postać, która zawsze ma we włosach coś zwariowanego: kieliszki do szampana, motylki, czy jakieś inne zwierzę. Cudne. A jeśli poważnie chcesz wiedzieć, co chciałabym robić to marzę o takim one man show.

Man?

- U mnie będzie woman. Wychodzi kobieta i robi szoł. Wykorzystałabym wtedy elementy stand-upu i sztuki improwizacji, której się uczyłam w Warszawie (dygresja: najstarsza oczywiście tam byłam. Taka ciocia Aldona w getrach, ze sporym tyłeczkiem).

Masz dystans do siebie?

- Mam.

Zmarszczki Cię nie drażnią?


- Nie, wykorzystuję je sobie w swoich wcieleniach.

Lubisz się robić na laskę?

- Na co dzień? Daj spokój, nie mam czasu na pindrzenie się. Chodzę bez makijażu i nawet portier w teatrze mnie nie poznaje. Pani do kogo? - pyta. Zresztą ja nie lubię tych całych czerwonych dywanów, tych fotografów i artystów, którzy w połowie tego dywanu zawracają (niby odebrać telefon), by jeszcze raz przejść przed kamerami. No, męka. No i wywiadów też na żywo nie znoszę: zawsze tak coś głupiego palnę, że szkoda gadać.

To co znosisz?


- Scenę i siedzenie z moim ukochanym przy kominku. Tego wszystkiego, co jest pomiędzy nie cierpię.

Czego jeszcze nie cierpisz?

- Zmywania, froterowania i innych takich głupot. Pewnie dlatego, że te kilka lat żyłam na klepisku i nie było takiej potrzeby, by się starać.

Jaka Ty naprawdę jesteś?

- Jak ten różowy koń z mojego przedstawienia w Grotesce. Idę obok tych czerwonych dywanów, noga za nogą, powoli. Tu sobie stanę, popatrzę, powącham kwiatka, napiję się winą z przyjaciółmi i ruszam dalej.

A po co Ci ten program w Polsacie, gdzie zabijasz śmiechem?


- Bo to wyzwanie. I pierwszy taki program dla stand-upowców, którzy opowiadają kawały na żywo i wciągają do niego publiczność.

Nieźle Ci idzie. Przeszłaś właśnie do półfinału.


- Spokojnie, spokojnie, jutro kolejna odsłona.

O której?

- O godzinie dwudziestej.

Krakowianie, przed telewizory!


- I trzymać kciuki, żeby nie było obciachu.

Masz tremę?


- Nawet nie pytaj.

Gdzie odleciał Czarny Anioł?


A gdzie będziesz za 10 lat?

Myślę, że na dworcu.

Jak to? Że spać tam będziesz?


Cholera mnie wie.

Katarzyna Kachel
Polska Gazeta Krakowska
18 listopada 2010
Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92
Portrety
Aldona Jankowska
Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...