Multimedialna recenzja teatralna

"Bóg" - reż. Grzegorz Kempinsky - Teatr Miejski w Gdyni

Chłopcy z Grabówka, dziewczyna z Wejherowa, czyli Woody Allen biesiadny. Po premierze "Boga" w Teatrze Miejskim w Gdyni

Gdyby nie było Woody Allena, trzeba by było go wymyślić. Współczesna pop kultura potrzebuje nielimitowanego dopływu przekroczeń i skandali, a tych „mąż swojej córki” dostarczał wiele, z absolutnie szczytowym osiągnięciem w roku 1992, kiedy Mia Farrow, jego muza i partnerka życiowa, odkryła związek 57-letniego reżysera ze swoją adoptowaną z poprzedniego małżeństwa 20-letnią córką Soon-Yi i oskarżyła go o molestowanie seksualne ich wspólnie już adoptowanej 7-letniej córki Dylan. Biologiczny syn Mii i Woody’ego, Ronan Farrow, powiedział o komiku: On jest moim ojcem, który poślubił moją siostrę, przez co jestem zarazem jego synem i szwagrem. Ze względu na młody wiek Dylan nie dokończono sprawy sądowej, więc nie wiadomo ostatecznie, czy jeden z najsłynniejszych amerykańskich reżyserów, który rozpoczął swe życie dorosłe niewinnie, jako 19-latek poślubiając 16-letnią Harlene Rosen, jest pedofilem. Wiadomo jednak, że seks, religia i sens życia, czyli depresja, to główne motywy jego twórczości, która po wielopiętrowym skandalu straciła mocno na jakości, a Allen nigdy już nawet nie przybliżył się do mistrzostwa swych najlepszych obrazów, czyli przede wszystkim „Annie Hall”, „Manhattanu”, czy „Zeliga”. Mimo spadku formy nadal kręci (średnio jedna fabuła kinowa rocznie plus co nieco w międzyczasie), grają i grać u niego chcą wszyscy. Allan Stewart Konigsberg stał się wręcz pieszczochem krytyków i liberalnej inteligencji, a jego nazwisko na afiszu gwarantuje medialny sukces.

„Bóg” nie jest najwybitniejszym dokonaniem autora „Purpurowej róży z Kairu”. To kolejny przykład utworu wybitnego twórcy, który jeśli nie byłby napisany przez wybitnego twórcę, nie zostałby w ogóle zauważony. Twórczość Allena, jak i większości autorów, jak wiadomo, nie jest takich utworów pozbawiona. Rzecz, z podtytułem A Comedy in One Act, wyszła w 1975 roku wraz ze „Śmiercią” oraz kilkunastoma drobiazgami, tworząc zbiór pt. „Bez piór”. W Polsce wystawiano „Boga” chętnie i z różnym efektem. W 1990 roku w Teatrze Telewizji zaprezentował go Maciej Prus, w 1993 roku, gdy kierownikiem artystycznym był Krzysztof Babicki, wejherowski reżyser Mirosław Bork przedstawił jednoaktówkę w Teatrze Wybrzeże. Warto przypomnieć, że  autorem polskiego przekładu zbioru „Bez piór” (gdańskie wydawnictwo Phantom, 1992), w skład którego wchodzi „Bóg”, był Jacek Łaszcz, legendarny prelegent filmowy, na którego opowieściach o filmie wychowały się całe pokolenia „Żaka”, Humanki i innych, trójmiejskich DKF-ów(gdyńska inscenizacja opiera się na tłumaczeniu Anny Kołyszko).

Propozycja jest utrzymana w konwencji crazy comedy, charakterystycznej dla pierwszego okresu twórczości Allena (od debiutanckiego „Bierz pieniądze i w nogi” z 1969 roku po „Miłość i śmierć” z roku 1975).Ta jednoaktówka to raczej rozbudowany, nadpisywany ciągle skecz, w którym autor ponad 40. pełnometrażowych fabuł kinowych bawi się kliszami, rozbudowując absurdalnie autotematyzm i konwencję teatru w teatrze. Wszystko jest wymyślone, począwszy od autora przez publiczność do aktorów i z powrotem, postaci rzeczywiste mieszają się z fikcyjnymi, dając autorowi rzeczywistemu pole do emanacji swej niezwykłej dezynwoltury, czyli po prostu świat według Woody Allena. Nie jest to tak oryginalne i dowcipne jak „rozprawy” z Tołstojem („Miłość i śmierć”), „8 i pół” Felliniego („Stardust memories”) czy Szekspirem („Seks nocy letniej”), ale dla miłośników gatunku jak najbardziej do przyjęcia.

Reżyser Grzegorz Kempinsky dokonał czegoś absolutnie niezwykłego: zrobił z anarchistycznej komedii w stylu braci Marx (w tekście występuje nawet przez moment sam Groucho, w gdyńskiej inscenizacji wykreślony) przedstawienie… biesiadne. Osadził akcję w Teatrze Miejskim w Gdyni, cały weryzm przeniósł z Nowego Jorku do Gdyni i Polski – choćby nowojorka Doris to Dorota Lemańska z Wejherowa(w tej roli Monika Babicka), a Blanche Dubois jest chochołem, góralizującym dziarsko z ciupagą (świetny językowo i pod każdym, innym względem w tym epizodzie Szymon Sędrowski). W spektaklu zagrało 18. aktorów (wszyscy oprócz Barbary Długońskiej i Eugeniusza Kujawskiego) i członkowie zespołu obsługi sceny. Grali nierówno, jak to jest ostatnio regułą na scenie przy Bema. Spektakl „trzyma” para doświadczonych, świetnie czujących się w konwencji aktorów: Grzegorza Wolfa i Bogdana Smagackiego. Szczególnie ten pierwszy, jako Lorenzo Miller, zapisać może rolę po stronie zysków. Choć to w sumie nieduża prezentacja, to od początku sezonu najdłuższa w wykonaniu znanego wśród bliskich „Wilku”, rola przypominająca w kilku gestach wielkie możliwości tego najbardziej energetycznego obecnie przy Bema aktora, od którego powinno się zaczynać budowę obsady. Zawiódł na całej linii Andrzej Redosz – słabo słyszalny, kiepsko się poruszający, nieprzekonywujący ani przez chwilę. Brawa za to dla Dariusza Szymaniaka, rewelacyjnego w nowej fryzurze (zdecydowanie namawiam do pozostania w niej także w świecie rzeczywistym !).

Spektakl ma dobre tempo, dzieje się mnóstwo w wielu przestrzeniach, a bardzo specyficzna publiczność premierowa urządziła standing ovation i przypomniała dawno minione, wydawać by się mogło, czasy zorganizowanej widowni i dopingu.

Ortodoksyjni fani Allena, pamiętający jego najlepsze rzeczy, będą rozczarowani, zwolennicy niewybrednego humoru, a takich na premierze była większość, być może się zachwycą. Nie tylko gdyńska, ale ogólnie większość dzisiejszej publiczności jest niewyszukanie reaktywna, niczym pies Pawłowa zawsze ożywia się w przypadku wulgaryzmów i uwielbia współuczestniczyć w teatralnej zabawie na poziomie audiotele. Poczucie humoru jest oczywiście najbardziej względne, jedni zachwycają się dowcipami fizjologicznymi, inni Monty Pythonem, jednak wczesny Allen, najsłynniejszy i najzdolniejszy, obok królika Bugsa oczywiście, kontynuator anarchizmu Groucho Marxa, to ktoś wyjątkowy. Niestety w gdyńskim spektaklu nie można było tego zauważyć, zniknęła anarchia, surrealizm, a pojawiły się klimaty znane z festiwali piosenki biesiadnej. Szkoda.

Krzysztof Babicki bardzo świadomie realizuje plan ratowania Teatru Miejskiego w Gdyni. Etap pierwszy, którego jesteśmy świadkami, to przyciągnięcie widzów. Jak to zrobić najpewniej ? Stawiając na sprawdzone, najlepiej w Lublinie, pewniaki. Sezon rozpoczął się „Rock'n'rollem”, który wcześniej był wystawiany z powodzeniem przez niego samego w Lublinie, potem „samograj”, czyli „Bóg mordu”, spektakl wystawiany wszędzie raczej z sukcesem, więc dlaczego i nie u nas. Kolejny desant z Lublina to Leszek Mądzik z nieudaną ostatecznie „Antygoną”, ale zawsze to Mądzik i kilka scen zapada głęboko w pamięć. Teraz możemy zapoznać się z pewniakiem pewniaków, czyli „Bogiem” Woody’ego Allena, którego nie tylko wyreżyserował Grzegorz Kempinsky, który zrobił to wcześniej w Lublinie (premiera w 2009 roku), ale dokładnie w tych samych rolach w obu miastach występują Monika Babicka i Szymon Sędrowski. Lublin do tej pory kojarzyłem tylko dobrze, dzięki oglądanemu na żywo zwycięstwu Arki Gdynia nad Wisłą Kraków w finale Pucharu Polski na stadionie Motoru (2:1 w 1979 roku), teraz jednak zaczynam się trochę bać produktów „Made in Lublin”. Przejadły mi się odgrzewane kotlety, które w atmosferze wielkiego wydarzenia artystycznego próbuje nam się serwować. Najważniejsza instytucja kulturalna w mieście z tak wielkimi aspiracjami europejskimi jak Gdynia, powinna serwować zdecydowanie świeższe i bardziej wykwintne potrawy, nawet jeśli lekkie i na deser. Dość już spłaszczających wszystko komedyjek, tym bardziej, że po „Mayday” oraz „Romancy”, wystawianych na scenie Gdyńskiego Centrum Kultury, pojawiło się miejsce, gdzie także można rozrywkę konsumować – rodzi się konkurencja dla Teatru Miejskiego, co w ogólnym rozrachunku trzeba oczywiście zapisać po stronie plusów, gdyby nie…

Przed nami najważniejsza premiera sezonu, czyli adaptacja Grassa („Idąc rakiem” 13 maja), która zdecyduje o ocenie całości. Potem już tylko kolejny pewniak, czyli „Tango Piazzolla” na Scenie Letniej (6 lipca).

Piotr Wyszomirski
Port Kultury
26 marca 2012
Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92
Notice: Undefined index: banner4 in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/layouts/scripts/layout.phtml on line 121 Notice: Undefined index: banner5 in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/layouts/scripts/layout.phtml on line 124

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia