Nie będę wracał do miasta, które nie istnieje

Rozmowa z Janem Klatą

Traktuję Davida Bowie jako jedną z najważniejszych postaci kultury XX wieku. Był artystą, który kunsztownie posługiwał się różnorodnymi gatunkami muzycznymi, człowiekiem, który znakomicie opanował sposób funkcjonowania publicznego – mówi reżyser Jan Klata po premierze musicalu "Lazarus".

- Wczoraj w Teatrze Muzycznym Capitol odbyła się premiera "Lazarusa" Jana Klaty
- "Lazarus" był pewnym rodzajem podsumowania. Pocztówką zza grobu, którego zresztą David Bowie nie ma. Nie było pogrzebu, nie ma nagrobka, nie leży na Wawelu – mówi w rozmowie z Onetem
- Tym spektaklem reżyser wraca do Wrocławia, gdzie rozpoczęła się jego kariera teatralna. – Teatr Muzyczny Capitol znajduje się przy ulicy Zapolskiej. Przy tej samej ulicy, tylko 200 metrów dalej widać dziurę i dymiące zgliszcza po Teatrze Polskim, lej, który był kiedyś moim domem – wspomina
- Były dyrektor Starego Teatru odniósł się do niedawnej decyzji MKiDN. – Będzie ciąg dalszy procesów gnilnych, tylko po cichutku, bez tak bardzo żenujących kompromitacji jak dotąd – komentuje
- Ich elektorat nie zauważy, że dwoje wicepremierów: Emilewicz i Gliński ręczyło słowem honoru, że Trójka zostanie ocalona. Elektorat prawicowy ma specjalne prawa, wszystko może bez kolejki – dodaje

Przemysław Bollin: We Wrocławiu święto, a w Krakowie? Marek Mikos odwołany, w jego miejsce na stanowisku dyrektora Teatru Starego ma się pojawić Waldemar Raźniak. Będzie lepiej czy będzie pogrzeb?

Jan Klata: Będzie ciąg dalszy procesów gnilnych, tylko po cichutku, bez tak bardzo żenujących kompromitacji jak dotąd. Pani Wanda Zwinogrodzka wpuściła wicepremiera na niezłą minę, promując Gieletę i Mikosa. Teraz, na chybcika, znów paniczne ruchy personalne ministerstwa, podobnie jak trzy lata temu obława na kandydata do przewalonego "konkursu". Zjednoczona Prawica wie jak niszczyć, nie ma pojęcia jak budować. Jeśli pan Raźniak jest odpowiedzią, to naprawdę trudno zgadnąć, jak brzmiało pytanie.

Patrząc na to nieco szerzej. Pandemia nie odpuszcza, deficyt galopuje; tymczasem w tle przemykają wzmianki o zmianach na dyrektorskich stołkach. Lublin, Legnica, Łódź. Po co władzy teatr?

Proszę wejść na stronę internetową ś.p. Teatru Jaracza i zobaczyć: dożynki Województwa Łódzkiego w Uniejowie. Jeszcze kilka miesięcy temu, przed wyrzuceniem dyrektora Waldemara Zawodzińskiego to był jeden z najlepszych teatrów w Polsce. A teraz teatr w Polsce jest dożynany przez PiS. Zobaczyli, że nie mają kim robić partyjnego teatru, to będą dożynki. Przecież ich elektorat się od nich nie odwróci z powodu zniszczenia teatrów w Polsce. A aktorzy jakoś specjalnie nie protestują, w myśl rezolutnego hasła: "Z władzą jeszcze nikt nie wygrał".

Czyli powolne odmrożenie kultury, to przemyślana sprawa?

Zjednoczona Prawica podzieliła Polaków na swój elektorat i obcych – czyli całą resztę. Do wygrywania wyborów i rządzenia wystarczy im nie zrażać swoich. Ich elektorat nie odwróci się od marszałka Ziemby tylko dlatego, że w kretyński sposób chciał wepchnąć męża posłanki Figurskiej na stołek dyrektora Teatru Jaracza. Ich elektorat nie zauważy, że dwoje wicepremierów: Emilewicz i Gliński ręczyło słowem honoru, że Trójka zostanie ocalona. Elektorat prawicowy ma specjalne prawa, wszystko może bez kolejki. Wobec tego Zjednoczona Prawica odmroziła mecze (bo kibole są potrzebni), w pociągach 100 proc. miejsc zajętych, ale w teatrze i kinie 50 proc., albo 25 proc., natomiast koncertów nie ma wcale (z wyjątkiem tych disco polo, oczywiście).

Zostawmy disco polo, pogadajmy o Bowiem. "Trzeba wkomponować się w przeszłość swojego bohatera. To pozwala spojrzeć na to, kim jesteś obecnie" – mówił o Ziggim Starduście w dokumencie "Ostatnie pięć lat". Dziennikarz dopytał, "czy ogląda się pan za siebie"?

Co Bowie odpowiedział, bo nie pamiętam?

"Coraz częściej, tak".

No właśnie. Na płycie "The Next Day" jest utwór, który pojawia się również w naszym musicalu, "Where Are We Now?". Był to dla mnie pierwszy moment, w którym zauważyłem, że David Bowie... może nie sentymentalnieje, ale zaczyna patrzeć wstecz.

A pan patrzy za siebie? Wraca pan do miasta, które wiele panu dało.

Nie będę wracał do miasta, które nie istnieje. Teatr Muzyczny Capitol znajduje się przy ulicy Zapolskiej. Przy tej samej ulicy, tylko 200 metrów dalej widać dziurę i dymiące zgliszcza po Teatrze Polskim, lej, który był kiedyś moim domem. Zrobiliśmy tam z Marcinem Czarnikiem wiele istotnych spektakli, istotnych dla nas przynajmniej. Wrocław jest bliskim mi miastem, tutaj debiutowałem "Uśmiechem grejpruta". Bardzo lubiłem tu pracować. Najpierw w Teatrze Współczesnym, potem w Teatrze Polskim. Wyreżyserowałem tu kilkanaście spektakli, spędziłem łącznie cztery lata swojego życia ze wspaniałą publicznością. A teraz nowy rozdział, nowe wyzwania. Rozdział, którego wyglądam z niesamowitą radością. "Lazarus" jest dla mnie zmierzeniem się z jednym z najważniejszych artystów w moim życiu, no i bardzo istotnym spotkaniem z Marcinem Czarnikiem.

Zanim przyjechał pan do Wrocławia, zrealizował pan "Fizyków" na Słowacji. W pracy z Robertem Rothem David Bowie był dla was jednym z punktów wyjścia. Niedługo później pada pomysł realizacji "Lazarusa". Czy te spektakle w pewien sposób z siebie wynikają?

Nie. W "Fizykach" jest więcej Pendereckiego niż Bowiego. Natomiast w pracy z fascynującymi artystami David Bowie zawsze był dla mnie jednym z punktów wyjścia. Natomiast "Lazarus", jak sama nazwa wskazuje, jest spektaklem pośmiertnym Bowiego.

Na swoje odejście przygotował swój najlepszy spektakl.

Jego ostatnie publiczne pojawienie się miało miejsce na premierze "Lazarusa" w Nowym Jorku. Wyszedł do ukłonów. Potem była płyta "Blackstar". Dwa dni po niej, śmierć. "Lazarus" był pewnym rodzajem podsumowania. Pocztówką zza grobu, którego zresztą David Bowie nie ma. Nie było pogrzebu, nie ma nagrobka, nie leży na Wawelu.

Mówi pan o nim, jakby go dobrze znał.

Owszem, ze słyszenia. Bowie jest artystą, który jest stałym punktem odniesienia w sposobie komunikowania się z moimi współpracownikami. Ze scenografami, z choreografem, z Marcinem Czarnikiem. Ten musical to była dla mnie niezwykła okazja. Dyrektor "Capitolu" Konrad Imiela, wykazał się tu niezwykłą intuicją proponując mi tę kosmiczną podróż.

Ivo van Hove, który wyreżyserował "Lazarusa" na OFF Brodwayu w dniu śmierci Bowiego na antenie Sky News mówił, że utwór tytułowy był pisany tylko pod musical. Dopiero później David zdecydował, że trafi na "Blackstar". Dziś widzimy to wszystko jako jedną układankę. Jaka historia dla pana wyłania się z tego musicalu? Dla pana jako reżysera, ale też jako ultrafana tego artysty?

Trzeba przyjść i zobaczyć. Czeka na Państwa moc atrakcji. (śmiech) Postaramy się nie rozczarować zarówno smakoszy "Outside" jak i ludzi, którzy znają tylko kilka przebojów. Nikogo nie będziemy wykluczać.

Jego życie to ponad 50 lat kariery, wczesny sukces i próba radzenia sobie z nim. Stąd te persony. Wynotowałem z niego takie zdanie, które wiele mówi o przestrzeni w jakiej rozgrywa się pana spektakl: "bycie gwiazdą rocka jest jak pobyt w luksusowym psychiatryku, w którym wszyscy chcą zarobić, prócz ciebie samego".

Był czas kiedy i Bowie chciał zarobić, zresztą również na tym polu odniósł sukces. Były lata 80., począwszy od hitowej płyty "Let's Dance" i kilku następnych, zdecydowanie nieudanych, ale też bardzo pokupnych. Ale ważne jest co innego. On zarobił te pieniądze, żeby móc wykupić swój dorobek z lat 70. z rąk dawnego menedżera, który go zwyczajnie oszukał, ukradł mu prawa do piosenek. U Bowiego nawet zarabianie pieniędzy było po coś.

Określenie "luksusowy psychiatryk" jest przykładem jego myślenia, niemal obsesji na punkcie szaleństwa. To motyw powracający w jego twórczości. Wynika on z historii Terry'ego, przyrodniego brata Bowiego, który odegrał ogromną rolę w kształtowaniu młodej osobowości Davida. Terry był leczony psychiatrycznie, kilkakrotnie próbował popełnić samobójstwo. W końcu mu się to udało. Zdecydował się skoczyć pod pociąg. David mierzył się z tym tematem w wielu utworach. Nie tyle przed nim uciekał, co próbował go, przez muzykę, oswoić. Czasami wprost, jak w "Jump They Say", czasem delikatniej, jak w "Bewley Brothers". Koncept album "Outside" jest bardzo mocna z powodu tego rodzaju poszukiwań. David Bowie i Brian Eno inspirując się przed nagraniem albumu "Outside" pojechali do szpitala psychiatrycznych, w których prowadzone były zajęcia artystyczne dla pacjentów. Tu pojawia się to odwieczne pytanie o granicę między wielką sztuką a szaleństwem. Pomiędzy wypowiedzią istotną artystycznie a czymś niezrozumiałym dla nikogo oprócz umęczonego swymi wizjami autora. Na te tematy Bowie odpowiadał w sposób fascynujący, w różnych swoich wcieleniach.

Zaskakujące jest to, że w musicalu nie ma ani jednego utworu o Major Tomie.

To prawda, nie ma ani "Space Oddity" ani rozliczeniowego "Ashes To Ashes". Każdy fan Davida Bowie wybrałby do musicalu inne utwory. Tylko pamiętajmy, że "Lazarus" powstawał pod jego opieką artystyczną. W przywołanym przez pana filmie dokumentalnym muzycy mówią, że gdy Bowie tylko mógł, to przychodził na próby. Był na premierze. "Lazarus" to nie tylko piosenki, ale też fabuła, zogniskowana wokół filmu "Człowiek, który spadł na ziemię" Nicolasa Roega. Dlatego w musicalu główną postacią jest Thomas Jerome Newton, obcy, który próbuje wrócić na swoją planetę w obliczu katastrofy, a nie Major Tom.

Który wątek z filmu z 1976 r., w którym David Bowie gra główną rolę jest dziś dla pana aktualny?

Jest to opowieść o istocie, który ucieka z planety, gdzie za moment wydarzy się katastrofa. Na tym filmie wydarza się coś, co za chwilę wydarzy się na Ziemi. Newton grzęźnie tutaj, otępiając się dżinem, koszmarami z przeszłości oraz przyjmowanymi w ogromnych dawkach obrazami tego świata. A my patrzymy na istotę z innego świata, która coraz bardziej przesiąka naszym złem, które oddala go od marzenia o powrocie do domu, do rodziny, która zapewne jest już wyschnięta na wiórek.

A może pan teraz odkryć karty i pokazać, gdzie wcześniej w pana teatrze był obecny Bowie?

Ale ja już odkryłem te karty, nieprawdaż? Zrobiłem ponad 50 spektakli, więc musiałbym sporo wymieniać. Ważne było dla mnie moje pierwsze moje spotkanie z Marcinem Czarnikiem. To były "Lochy Watykanu" w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu. W pracy nad postacią Lafcadia czerpaliśmy z teledysku Bowiego "Be My Wife" oraz z "Funtime" z "The Idiot" Popa z 1977 r.

"Lazarus" to moje pierwsze pełnowymiarowe spotkanie z Marcinem od "Do Damaszku" w Starym, nie licząc "Długu" z 2019 roku z Nowego Teatru, który był mniej fabularnym spektaklem. Nie owijajmy w bandaże: kreacja Marcina Czarnika jako Thomasa Newtona jest niesamowita, i jeśli ktoś tego nie przyzna po obejrzeniu spektaklu, to powinien sobie dać spokój z teatrem.

Traktuję Bowiego jako jedną z najważniejszych postaci kultury XX wieku. Był artystą, który kunsztownie posługiwał się różnorodnymi gatunkami muzycznymi, człowiekiem, który znakomicie opanował sposób funkcjonowania publicznego, kontroli swego wizerunku.

Wiele razy też pomagał młodym artystom. Do dziś pamiętam jego wykonanie "Without You I'm Nothing" z Placebo. Bardzo im wtedy pomógł.

Tak, to było świetne. Bowie miał w sobie rodzaj niesamowitej czujności, wyczulenia na to, co jest ciekawe, z jednej strony był wampirem, z drugiej mentorem.

Spójrzmy też na jego role filmowe.

Były też teatralne, w "Człowieku słoniu" i "Baalu". W filmie zagrał wiele znaczących postaci. Przede wszystkim Poncjusza Piłata w "Ostatnim kuszeniu Chrystusa" Martina Scorsese, Andy'ego Warhola w "Basquacie" Juliana Schnabela i Nikola Teslę w "Prestiżu" Christophera Nolana. U Davida Lyncha w najnowszej serii "Twin Peaks", nie zdążył wystąpić, został pośmiertnie zastąpiony przez czajnik... Jedną z najlepszych swoich ról zagrał w "Wesołych świąt pułkowniku Lawrence" Nagisa Oshimy, ale była też "Zagadka nieśmiertelności" i "Labirynt" Jima Hensona. Bowie miał obsesję labiryntu i minotaura.

Doszukał się pan poukrywanych znaków w scenariuszu "Lazarusa"? W "Blackstar" poukrywanych rzeczy jest mnóstwo. A tu?

Traktuję "Lazarusa" jako część dyptyku z "Blackstarem". Jako część fenomenalnie wyreżyserowanego spektaklu odchodzenia wielkiego artysty u szczytu możliwości. I ten moment w dokumencie "Ostatnie pięć lat", kiedy Tony Visconti puszcza tylko ścieżkę wokalną...

Kiedy słychać jego oddech?

Tak. Jak głos z zaświatów. "Look up here, I'm in heaven/I've got scars that can't be seen". Nie znam innego artysty, który w tak kunsztowny sposób stworzyłby własne misterium pogrzebowe. Zrobił ze śmierci sztukę. To był wielki reżyser.

__

Jan Klata - reżyser teatralny, dramaturg. Urodził się 28 marca 1973 w Warszawie. W latach 2013–2017 dyrektor Narodowego Starego Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie, felietonista „Tygodnika Powszechnego".

Przemysław Bollin
Onet.Kultura
28 września 2020
Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92
Portrety
Jan Klata
Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...