Nie zabraniajcie im przychodzić

felieton o dzieciach w teatrze

Poznajcie Ola. Olo ma niecałe dwa lata, jest ruchliwy i żądny wrażeń. Jego mama postanowiła rozpocząć z nim wspólne poznawanie teatru. Szukaliśmy więc spektakli odpowiednich dla dzieci powyżej 1. roku życia. Scenę dla tak małych dzieci proponuje rodzicom Teatr Dzieci Zagłębia w Będzinie. Mamy nadzieję zobaczyć wszystkie te spektakle, spośród kilku propozycji jako pierwszą wybraliśmy „Bajkę z Jajka" w reżyserii Macieja Dużyńskiego.

 

Organizatorzy informują na stronie, że bajka przeznaczona jest dla dzieci od 6 miesiąca życia. Jako mama, która miała kiedyś brzdąca 6-miesięcznego uważam, że dolna granica wieku została mocno zaniżona. Tak małe dzieci, boją się zmian światła, boją się gdy na sali jest zbyt dużo ludzi (na naszym przedstawieniu były chyba ze trzy grupy przedszkolne) boją się nagłych krzyków i różnych niespodziewanych dźwięków. Nic więc dziwnego, że podczas spektaklu, najmłodszy widz, który miał nie więcej niż 8 miesięcy, po kilka minutach rozpłakał się, więc mama opuściła widownie, i nie miała już odwagi na nią wrócić.

Ale od początku. W spektaklach dla dzieci, inaczej niż w sztukach dla dorosłych znaczenie ma mnóstwo rzeczy nie koniecznie związanych z samym aktem grania. Chodzi o rekwizyty, atmosferę przed i w trakcie spektaklu, a także osoby, które obsługują teatr. O to, czy dzieci czują się swobodnie, czy nikt ich nie będzie popędzał, karcił, albo uciszał.

Pracownicy Teatru Dzieci Zagłębia zaskoczyli nas listą komend i poleceń, do których musieliśmy się niechybnie dostosować, bo - być może prawdopodobnie musielibyśmy opuścić teatr. Sprawdzimy to jeszcze. Ale przyjrzyjmy się zasadności każdego z nich.

Po pierwsze. Zmiana obuwia. Oczywiście jak najbardziej - słuszna! Przygotowaliśmy się do niej perfekcyjnie. Olo na nogach miał domowe kapcie, mama, była w skarpetkach, bo jej domowe kapcie są w strzępkach, ale fakt ten nie jest niezgodny z regulaminem. Okazało się jednak, że jest to jakiś problem. Podczas zwiedzania widowni, którą Olo z początku nie był zachwycony, Pani, zajmująca się organizacją widowni zwróciła mi serdecznie uwagę, żebyśmy nie chodzili po foyer w samych skarpetkach. Właściwie po co? W jakim celu? Czy wyglądam na niepoważną? Czy ciągłe zwracanie uwagi rodzicom przy dzieciach nie jest niepedagogiczne? Zwłaszcza, że szkodliwość tego czynu była znikoma?

Po drugie. Wchodząc na scenę z Olem i znając już trochę jego reakcje, próbowałam oswoić go z nowym miejscem (pierwsze trochę nas onieśmieliło) pokazując mu scenę i znajdujące się na niej wielkie pluszowe rekwizyty. Pani obsługująca widownię ukróciła tę samowolkę krótkim „Proszę nie dotykać rekwizytów!". Ktoś kto miał dziecko wie, że poznawanie świata odbywa się za pomocą zmysłu dotyku. Zrobiło nam się trochę przykro, ale usiedliśmy w kącie i czekaliśmy na rozpoczęcie.

Kiedy rozpoczął się spektakl, aktorka wcielająca się w rolę Ciut poprosiła dzieci, aby zostały na swoich miejscach. Słusznie. Gdyby pięćdziesiątka dzieci, która znajdywała się na widowni rozbiegła się podczas przedstawienia, ze sceny nie zostałoby nic.

Hm, ale co z półtorarocznym dzieckiem, które jeszcze nie bardzo rozumie, co to znaczy siedzieć w miejscu przez dłuższy czas? A gdybym wzięła do teatru raczkującego szkraba? Jaki jest sens tworzenie spektaklu z nieruchomą widownią dla dzieci rocznych i dwulatków, które w swojej naturze mają przemieszczanie się? Dziecko skupi się na jakiś czas, ale co potem? Oto wyzwanie dla rodziców, którzy muszą się nieźle napocić, żeby ich pociecha nie opuściła swojego wyznaczonego miejsca na widowni.

Wróćmy jednak do Ola. Prawdziwie mnie zaskoczył. Przez prawie pół godziny śledził spektakl siedząc lub stojąc na krzesełku (którego nie chciałam, ale miłe panie mi je wcisnęły, i chwała im za to). Oczywiście wspomagaliśmy się herbatnikami, komentowaniem wszystkiego na bieżąco, ale był dzielny bardzo, zwłaszcza, że bezruch jest u niego stanem należącym do rzadkości. Interesujące były dla niego zwłaszcza światła, ale jego uwagę skupiły także piosenki i kolorowe rekwizyty.

Po trzecie. Kiedy zapytałam Panią (z którą już pewną zażyłość miałam w związku z poprzednimi uwagami), czy dziecko może wejść na scenę, odpowiedź brzmiała oczywiście: Nie. Wtedy pojawiła mi się w głowie pewna natrętna myśl. Po co robić tzw. Baby Scenę, skoro niczym się ona nie różni, od sceny dla starszych? Dorosłym też nie wolno wchodzić na scenę i dotykać rekwizytów. Czy różnica jest tylko w sposobie organizacji widowni i kolorowych scenografiach? Może powinna sięgać gdzieś głębiej, w sposobie postrzegania malutkiego widza?

Po czwarte. Robienie zdjęć telefonem. Oczywiście zgadzam się. Prawa autorskie i tak dalej. Ale w sumie komu by przeszkadzało, że wstawiłabym takie zdjęcie na serwis społecznościowy z podpisem w stylu: „Synek pierwszy raz w Teatrze (tu logowanie produktu). Było super. Mamy, weźcie swojej dzieci, i idźcie doń!" Mało się znam na marketingu, ale taki chwyt wydaje mi się świetnym posunięciem bo przecież nic tak nie potęguje zainteresowania produktem jak poczta pantoflowa. A że widać kawałek scenografii? Widać ją całą na zdjęciach dostępnych na stronie internetowej.

Po piąte. Uważam, że w teatrze dla dzieci, to pracownicy powinni być dla dzieci, a nie dzieci dla pracowników. Olo po 45 minutach, miał już powoli dosyć. Przestał śledzić to, co dzieje się na scenie, i nie pomagały nam nawet herbatniki. W sukurs przyszedł nam, świadomie lub nie Pan Akustyk. Siedział za wzorzystą kotarą, pełną w kwiatków i motyli. Olo pacnął filcowego motylka, a pan inżynier, odpacał mu wzajem z drugiej strony. Ta życzliwa wymiana trwała chwilkę. Olo się cieszył, znalazł wreszcie jakieś zajęcie. Była interakcja, ruch, dotyk i trochę śmiechu, wszystko co potrzebuje dziecko w jego wieku. Tymczasem nasza znajoma strażniczka nienagannego zachowania, zwróciła nam uwagę, że „proszę nie dotykać kotary, bo tam za nią pracują ludzie". Odpowiedziałam, że „owszem, i świetnie się bawią". W przeciwieństwie do Smutnej Pani, której zadaniem jest strofowanie rodziców, pilnowanie porządku, tak aby przedstawienie przebiegło bezproblemowo.

A sam spektakl? Należał chyba do udanych, skoro zajął Ola na dobre 30 minut, i kolejne 20 z moją pomocą. Było kolorowo, żwawo, ale rodzice znający „Głodną gąsienicę" Carla Erica z przepięknymi ilustracjami mogą się czuć nieco zawiedzeni. Dla mnie samej jest zagadką czy zainteresował Ola, bo historia byłą mu doskonale znana („Gąsienica" należy do ukochanych książeczek). Tekst reżysera, zdobył nagrodę w Konkursie na Sztukę Teatralną dla Dzieci i Młodzieży organizowanym przez Centrum Sztuki Dziecka w Poznaniu w roku 2011, ale przedstawieniu brakuje puenty czy efektownego zakończenia. W rezultacie mamy bezbarwny finał, a dzieci miały chyba wrażenie, że coś jeszcze na nie czeka. Otóż nie. Pani aktorka powiadomiła je tylko, którym zejściem mają zejść żeby było bezpieczniej.

Dzieci z przedszkola, trzy i czteroletnie bawiły się dobrze, ale nie rechotały, jak to się zdarza na innych spektaklach dla maluchów. A już karygodnym wydało mi się zwracanie uwagi by usiadły, maluszkom, które żeby dostrzec co dzieje się na scenie musiały wstać. Smutny jest widok pań przedszkolanek, które zbyt gorliwie uciszają swoich podopiecznych.

Poznając razem nowe miejsca zwykle spotykamy się z aprobatą przypadkowych ludzi i gdziekolwiek jesteśmy zawsze się dobrze się bawimy. Czy to w sklepie zoologicznym podglądając króliki, czy kościele, w którym zdarza nam się wchodzić na ołtarz i skubać kwiatki. Tymczasem w Teatrze Dzieci Zagłębia w Będzinie, spotkaliśmy się z niezrozumieniem natury dziecka. Jezus powiedział „Nie zabraniajcie im przychodzić do mnie" i to powinno paść u ust aktorki, rozpoczynającej spektakl.

Czy wrócimy do Teatru w Będzinie? Wrócimy. Wierzę, że Teatr tworzą ludzie którzy kochają dzieci. Proponuję, jednak zamienić proporcje z Teatru jednego (czy dwóch aktorów), na teatr jednego (lub kilku) widzów.

 

Alexandra Kozowicz
Dziennik Teatralny
31 stycznia 2015
Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...