Niedyskretny urok burżuazji

Tydzień Flamandzki w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim

Już dwa lata temu aktywiści Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego rozpoczęli przygotowania do Tygodnia Flamandzkiego, ale chyba nikt się nie spodziewał, że ostateczny kształt wydarzenia będzie tak niezwykły, a ostatnie tygodnie przed tak dramatyczne i... spektakularne.

 

Momentem kulminacyjnym miały być pokazy teatru Jana Fabre'a, który wznowił głośne spektakle sprzed ponad 30. lat. Niestety, na niespełna miesiąc przed Tygodniem pokazy Troubleyn odwołano z powodu choroby aktorów (organizatorzy czynią starania, by Fabre przyjechał w przyszłym roku), gorączkowo czyniono starania pozyskania czegoś w zamian, a tymczasem, po cichutku niestety, dzięki stronie flamandzkiej rosła impreza, która okazała się równie niezwykła i niepowtarzalna, jak nieskonsumowana i niedoceniona zewnętrznie, bo nie wątpię, że na poziomie vipowskim było inaczej. Zbyt późna i przypadkowa informacja nie pozwoliła na obsługę Tygodnia Flamandzkiego w sposób, na jaki to przedsięwzięcie zasłużyło. W mojej opinii skoncentruję się na tym, o czym wiedziałem wcześniej, czyli na części artystycznej firmowanej w całości przez GTS.

Teatr w ramach cyklu Teatry Europy, czyli Fuckantastic!*

Ant(h)ony Rizzi(agra), nie z "tych" Rizzich, zaprezentował wirtuozerską prezentację, jakich u nas po prostu brak. Monodram w wykonaniu tego amerykańskiego choreografa i tancerza to majstersztyk taneczno-aktorski, pomysłowy, precyzyjny, domyślany a technicznie chyba wręcz niedościgły. W "Drugs kept me alive" [na zdjęciu] autor, Jan Fabre, podjął temat narkotyków i leków (drugs to trochę szersze pojęcie) w sposób, jaki u nas jest nie do pomyślenia i w jaki po raz ostatni, i być może jedyny w tzw. "wysokiej" kulturze polskiej, uczynił Witkacy. Oczywiście jest mnóstwo piosenek "narkotykowych", ale chyba tylko Kodym z Apteką mówił o tym wprost i tak nabożnie (to słowo brzmi prowokacyjnie w odniesieniu do rogatych myśli gdyńskiego prowokatora). Wtajemniczeni wiedzą, że funkcjonują publicznie osoby uzależnione od narkotyków (alkohol to banał) i stać je na to, by eksperymentować i nie wypaść z obiegu "oficjalnego". Natomiast mówienie o tym w kategoriach estetyczno-filozoficznych, a nie jedynie potępiających, spotkałoby się z dywanowym atakiem i ostracyzmem. A bohater Fabre'a/Rizziego zawdzięcza narkotykom życie, dzięki nim nie tylko ocalał, ale poznał mikro i makrokosmos, zbadał możliwości swego organizmu, stał się Pudzianowskim seksu. A do tego, już na dokładkę, prezentacja iskrzyła się humorem, co jest już absolutną zdobyczą.

Oscar, który jako jeden z niewielu Rompayów nie jest politykiem, za to prowadzi działalność gospodarczą w Kenii, podzielił się z widzami przeżyciem przekroczeniowym, jakim jest dla niego copółroczny pobyt w Kenii. "Africa" opowiada o jego początkowej konfrontacji, która z czasem ustępuje dojrzewaniu do rozdwojenia, do przystosowania i ostatecznie odkrycia oraz zaakceptowania nowego człowieka, jakim staje się w wyniku pogłębionej autorefleksji. Spektakl składa się z dwóch części, z których każda ma ok. 40. minut. Pierwsza, w której "zamieszkał" w Kenii, była tak zaskakująca, że dosłownie mignęła. Aktor natryskowo pokrył się czarną substancją i werbalnie oraz ruchowo po prostu "zafrykanizował". Po wzięciu prysznica, już jako Europejczyk, opowiadał dość monotonnie o swych przemyśleniach z bycia "tam" i "tu". Druga część mocno rozczarowała, tekst nieprzebrany, przemyślenia banalne i budzące opór, zważywszy na kolonialną historię Belgii i dzisiejszy stosunek Zachodu do Afryki. Przemyślenia Rompaya jako żywo przypominały refleksje Jana Winnickiego z serialu "Alternatywy 4", który nie mógł się nadziwić, jak ludzie mogą tak wystawać w kolejkach itp. Belgowie spokojnie mogą zajadać się czekoladkami i sprzedawać broń, którą w Aryce zabijają się dzieci.

Świeże, inspirujące, zaskakujące i prezentujące niespotykany w Polsce poziom techniczny. Takie były monodramy, które zobaczyliśmy w Teatrze Szekspirowskim w ramach błyskawicznej akcji ratowania części teatralnej Tygodnia Flamandzkiego po odwołaniu wizyty wieloobsadowych spektakli Jana Fabre'a. Dla niewielkich grup spektatorów te przedstawienia będą tematycznym i technicznym punktem odniesienia przez lata. Skoro monodramy dały takiego "kopa", to czym mógłby się stać dla pomorskiej kultury pokaz pełnoformatowych spektakli teatru Jana Fabre'a?

Tak jak lokalny patrycjat intelektualno-artystyczny zawiódł frekwencyjnie na monodramach, tak wzmocniony wycieczką z interioru nadwiślańskiego (m.in. reżyser Jan Klata) stawił się licznie na spektaklu w reżyserii Luka Percevala.

"Front" premierowany 22.03.2014 to koprodukcja hamburskiego Thalia Theater i gandawskiego NTGent. Choć Belgia była krajem neutralnym podczas Wielkiej Wojny, to właśnie to niewielkie państwo, jako jeden z głównych poligonów działań wojennych, dało mocarstwom szansę na monstrualne starcia (w czterech bitwach pod Ypres we Flandrii, w której zginęło, zaginęło lub zostało rannych w sumie ponad 1 300 tys. żołnierzy i Niemcy użyli po raz pierwszy gaz). "Front" opiera się na beletrystyce ("Na Zachodzie bez zmian" i "Ogień" Barbusse'a) i na autentycznych zapiskach frontowych. Grany w czterech językach, przez aktorów różnorodnych narodowości, reprezentujących uczestników absurdalnej rzeźni. Aktorzy przez cały czas zwróceni do widowni, bez interakcji między sobą, z kilkoma krótkimi przerwami na taniec ("bitewny taniec derwiszy"), grę w piłkę, marsz podają historie ogólnie znane i przewidywalne. Wiadomo, że jak I wojna, to okopy, deszcz, gaz, indywidualne dramaty, przerażający weryzm itd. Najłatwiejsze z możliwych zakończenie, dziesięcioro aktorów ubranych w białe koszule i czarne spodnie i surduty, dziwna trąbka, statyka i tak mogłoby wyglądać streszczenie nudnego spektaklu.

Jednak była to prezentacja o wysokiej jakości, a zdecydowały o tym elementy pozaliterackie, a dla mnie "bohaterem" całego projektu był Ferdinand Forsch. Scenografia Anette Kurz jest nieskomplikowana, a mimo to nie można oderwać od niej wzroku. To przede wszystkim pionowa ściana z fakturą przypominająca posadzkę antycznych świątyń, pod nią i na jej zakończeniu instrument wybudowany przez kompozytora, muzyka i budowniczego instrumentów Ferdinanda Forscha. Fizycznie trochę podobny do Iana McKellena nagrał, przetworzył i wykonał symfonię, na którą złożyły się głosy i dźwięki. Bił i grał na blasze, imitował wybuchy i wszelkie kojarzące się z wojną brudne nuty. Czasami pomagali mu w tym aktorzy, ale maestro był jeden. Trochę jak Depeche Mode z okresu do "Black Celebration", ale ostatecznie trudno znaleźć ekwiwalent dla wyczynów hamburskiego muzycznego McGyvera. Odbiór spektaklu nie był łatwy, prawie cały czas podawany był tekst na specjalnie przygotowanych przez realizatorów "Frontu" wyświetlaczach, co bardzo ograniczało ogląd całości, ikonografia też nie do końca czytelna (kim był człowiek w bieliźnie?) a jednak podziw dla mistrzostwa Percevala i ekipy prawie powszechny. [Tak na marginesie - nie sądziłem, że Perceval ściga się jeszcze z innymi ("Złoty Laur" za reżyserię na Festiwalu w Sarajewie w 2014).]

(...)

Ten rozległy projekt zamknęła wysublimowana, bardzo specjalistyczna konferencja Sztuka południowych Niderlandów, Gdańsk i Rzeczpospolita w Nadbałtyckim Centrum Kultury. W sumie chyba 20 modułów (chyba, bo nigdzie nie było pełnego programu), wewnątrz wielu modułów szczegółowe rozwinięcia. Wielkim walorem był udział wielu podmiotów, niektóre były tylko miejscem do prezentacji, ale niektóre rzeczywiście współtworzyły program działań. Różny był adresat, przeważał świadomy konsument szeroko rozumianej kultury i sztuki, ale były też bardziej przystępne propozycje.

Czy powstał w Gdańsku pełny obraz tego niezwykłego regionu? Czy poczuliśmy smaki kraju, który ma najwięcej gatunków piwa, czekoladki podaje się w jedwabnych rękawiczkach, a nic tak nie smakuje jak dobre moules marinires na świeżym powietrzu? Czy zrozumieliśmy, dlaczego George Clooney i jego obrońcy skarbów tak zaciekle walczyli o odzyskanie "Ołtarza gandawskiego" z katedry św. Bawona i co myśli mężczyzna pobierający "niewymuszone" opłaty w bazylice Świętej Krwi w Brugii? Czy dowiedzieliśmy się, dlaczego Marek Hłasko uważał Belgię za nudny kraj, którego mieszkańcy są pośmiewiskiem dla Francuzów? Czy zostaliśmy oczarowani zamkiem Gravensteen? Czy uczniowie wiedzą więcej, czy społeczność żyła świętem, jakim był bez wątpienia ten bezprecedensowy projekt? Czy wreszcie Gdańsk zdyskontował i skonsumował wszystkie działania lub uczyni to w przyszłości choć w części?

Można oczywiście ponarzekać, że była zła informacja, czasami na zaskakująco amatorskim poziomie. Że nie było koordynacji działań i że były wpadki, co oczywiste przy tak rozległym przedsięwzięciu. Ale pewne jest, że obraz imprezy, którą wielu skreśliło po wypadnięciu z programu spektakli Jana Fabre'a, zmienił się diametralnie po jej zakończeniu. Dobra ewaluacja (frekwencja, opinie, oceny, wnioski) powinna zaowocować nowym myśleniem o organizacji imprez kulturalnych i ich oprawie.

Piotr Wyszomirski
Gazeta Świętojańska
24 marca 2015
Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...