Nieznane losy geodety

"Moja pierwsza zjawa" - reż. Weronika Szczawińska - Teatr Łaźnia Nowa

Skłamałbym, wyznając, że zawsze chciałem zobaczyć geodetę w akcji - mierniczego pól, łąk i ulic, geometrę na świeżym powietrzu. I że gdy zobaczyłem go, to w okolicznościach nieprzewidzianych, gdyż nocą oraz blisko pożaru przybudówki z jasnego drzewa. Nie. Okoliczności nie były ani przewidziane, ani nieprzewidziane. Były żadne, jak 99 procent wszystkiego, co się zdarza. Ot, kiedyś skręciłem w pierwszą, nie w drugą przecznicę, bo jakoś tak "mi się poszło"

Mogło inaczej. Stał na rogu, wygięty, chwiejąc się. Lewą ręką oparty o trójnóg z teodolitem na szczycie - prawą obmacywał umordowaną odzież w poszukiwaniu fajek. Gdy go mijałem, poczułem smugi wczorajszego dnia. Jedno pewne: tamten geometra na świeżym powietrzu to odwrotność geometry na scenie Teatru Łaźnia Nowa.

Ten jest jak z obrazka (Piotr Wawer). Młody, niby struna prosty, o jasnej twarzy i oczkach błyszczących, w odzieży pastelowej, sportowej, lecz eleganckiej, lekki i szybki w gestach, mocny, ale i subtelny zarazem. W wyreżyserowanej przez Weronikę Szczawińską "Mojej pierwszej zjawie" Sławomira Mrożka - bije od aktora żar godny, powiedzmy, tego żaru, który musiał ogarnąć Euklidesa w chwili tworzenia wielkiego Aksjomatu Równoległości.

Mierzyć - tego pragnie Wawer! Mierzyć natychmiast! Odmierzać! Rysować! Zaznaczać! Dodawać! Odejmować! Dzielić! Pierwiastkować! Słowem - geometryzować, ale wszystko! Nie tylko kwadrat sceny, kroki i gesty! Również, a może zwłaszcza frazy "Mojej pierwszej zjawy"! Tak, całe to Mrożka opowiadanko w zaledwie 9 mikrych akapitach - geometryzować recytacją iście algorytmiczną i ruchem w karbach arytmetycznych prawideł! Gdy Wawer wygłasza pierwsze takty opowiadanka, gdy mówi: "Zawsze chciałem zobaczyć zjawę. Widmo. Ducha. I zobaczyłem ją, ale w okolicznościach nieprzewidzianych. Nocą wychyliłem się z okna. Obok stała przybudówka z jasnego drzewa, niedawno wzniesiona" - nikt na widowni nie wywącha ze sceny śladów wczorajszego dnia. Bo inaczej niż mój - geometra Szczawińskiej nie pije. W jego mowie czuć kątomierz, linijkę, papier milimetrowy i kolorowe flamastry, którymi na przeźroczystej tablicy w kącie sceny wykonuje matematyczne obliczenia. Tylko to. Gimnastyka więc?

Tak wygląda, tak brzmi półgodzinny seans, zrobiony na kanwie tekstu, który czyta się minutę, na głos - góra dwie, tekstu będącego w istocie krótkim wyznaniem narratora, bąknięciem, kostycznym streszczeniem, nie sążnistą opowieścią. Wiemy już, czego chciał, wiemy, że nocą wychylił się z okna, wiemy, co zobaczył. Dalej - prędko odkrył, iż poświata sunąca od przybudówki jest zarzewiem pożaru, nie poezją księżyca. Co więc czyni? Rusza, by powiadomić właścicielki domu, w którym mieszka, o niebezpieczeństwie. I wtedy, w drodze do drzwi, spostrzega tę, o zobaczeniu której marzył od zawsze. Powiada: "Postać kobieca o wydatnych biodrach i biuście. Od stóp do szyi szczelnie odziana w czarną staroświecką koronkę na brunatnej podszewce. Postać bez głowy". Ziści się marzenie?

Niestety - mijają się. Narrator czuje w sobie linię podziału między spostrzeżeniem wyśnionej zjawy a pilnością gestu, który może ocalić najbliższy świat. Wybiera pilność, racjonalizm, sensualną rzeczywistość, trwanie realności. Ale jednak zapyta w epilogu: "Czemu wybrała sobie moment, kiedy nie mogę jej poświęcić ani wszystkich swoich myśli, ani wszystkich moich uczuć?". Brak odpowiedzi. Z widmami, snami - zawsze tak jest. W finale czekania na odkrycie tajemnicy - niezmiennie ten sam żal.

W sumie ciekawie się stało, ciekawie i wesoło, że Szczawińska obróciła prozatorski drobiazg Mrożka w żonglerkę językiem i ciałem, w seans ciągłych powrotów do pewnych zdań i ruchów, zmieniając je w refren, mantrę, robiąc z nich uporczywość echo i wielkie jąkanie. Ciekawie i wesoło wypadła ta słowno-gestykulacyjna gimnastyka geometryczna, którą na pustej scenie Wawer i Milena Gauer (tytułowa Zjawa) dziergają. Ale i szkoda, że z żalu oryginału został tylko lód matematyki. Wracając do początku - przecież nie to martwi, jakie kąty zmierzył kolebiący się geodeta. Martwi, że do dziś nie wiem, czy mimo złych rokowań - wrócił do domu, przez teodolit wiedziony jak przez psa. Czy też przepadł na amen, wraz z całym sprzętem.

Paweł Głowacki
Dziennik Polski
23 marca 2011
Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92
Notice: Undefined index: banner4 in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/layouts/scripts/layout.phtml on line 121 Notice: Undefined index: banner5 in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/layouts/scripts/layout.phtml on line 124

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia