O Teatrze Szekspirowskim z mieszanymi uczuciami

idea budowy teatru od początku budziła wątpliwości

Zrodzona na początku lat 90. XX wieku idea budowy teatru przy dawnym Dworze Miejskim (a więc przy południowo-wschodnim narożniku średniowiecznych fortyfikacji Gdańska) od początku budziła wątpliwości i kontrowersje.

Dotyczyły one zarówno historycznego uzasadnienia samej idei (czy siedemnastowieczną szkołę fechtunku istotnie można uznać za teatr, do tego za teatr elżbietański, a nawet szekspirowski?), jak i kwestii o charakterze wręcz etycznym (czy uzasadnione jest stawianie teatru, a więc gmachu służącego bądź co bądź rozrywce, w miejscu, na którym kilkadziesiąt lat wcześniej narodowi socjaliści rozebrali gdańską Wielką Synagogę?). Poważne zastrzeżenia budziła wreszcie sama forma architektoniczna. 

Spory te nie ucichły do dziś, a od kilku tygodni - dzięki dyskusji, jaka toczy się na łamach "Polski Dziennika Bałtyckiego" i w serwisie NaszeMiasto.pl - przybrały znów na sile. 

Ponieważ kwestie konserwatorskie, jak i architektoniczne są mi bliskie, chciałbym i ja zabrać głos w tej dyskusji. 

Od razu powiem wprost: nie podzielam ani entuzjazmu zwolenników budowy teatru, ani katastrofizmu jego przeciwników, choć przyznam, że zarówno sam pomysł, jak i sposób w jaki jest on lansowany budzą moje wątpliwości. I od tego właśnie chciałbym zacząć, zwłaszcza, że kwestia teatru, jest tylko jedną z wielu podobnych, fakt, że szczególnie jaskrawą. Chodzi mi o to, że zwolennicy nowych inwestycji projektowanych w obrębie historycznego śródmieścia (przypominam, że w świetle obowiązującego prawa zabytkiem jest cały obszar w obrębie fortyfikacji nowożytnych, a nie tylko Główne Miasto, o czym chyba zbyt często zapominamy) nieraz próbują forsować swoje pomysły za wszelką cenę. Przejawia się to rozmaicie: manipuluje się przedstawianymi opinii publicznej wizualizacjami (od lat biorąc udział w obradach rady konserwatorskiej znam to zjawisko jak zły szeląg); przekonuje się publiczność, że jakiś nowy budynek w zabytkowym centrum będzie stanowił wspaniały wkład w rozwój miasta; organizuje się poparcie mediów - niejednokrotnie atakując niesprawiedliwie kolejnych konserwatorów zabytków (którzy nie są przecież od tego, by ułatwiać życie inwestorom, ale by strzec wartości historycznych i zabytkowych). 

Mogę to nawet zrozumieć - inwestor chce wszak uzyskać akceptację dla swoich planów. Jednakże wszystko ma swoje granice. Wypowiedź prof. Jerzego Limona, który w polemice z Tomaszem Korzeniowskim sięgnął po obraźliwe insynuacje personalne uważam za owych granic przekroczenie. Podobnie, jak nazywanie "donosem" podpisanych z imienia i nazwiska pism, które w oficjalnym trybie ma prawo zgłaszać każdy obywatel, także pan Tomasz Korzeniowski. Czy ten, kto wyraża odmienne od naszych racje i próbuje ich bronić dostępnymi prawnie sposobami jest donosicielem? Nie jestem filologiem, ale wydaje mi się, że takie zastosowanie słowa "donos" stanowi poważne językowe nadużycie. Dyskutujmy używając argumentów, a nie inwektyw. 

Jak powiedziałem - już pierwszy projekt odbudowy szkoły fechtunku jako, Teatru Szekspirowskiego budził kontrowersje. Ja sam od początku byłem przeciwnikiem koncepcji zaprezentowanej w latach 90. Uważałem, i uważam nadal, że jeśli już podejmuje się rekonstrukcję jakiegokolwiek istniejącego niegdyś budynku (co w moim mniemaniu może być uzasadnione tylko w zupełnie wyjątkowych sytuacjach), to powinno się to robić z maksymalną pieczołowitością. Tymczasem lansowany początkowo projekt był próbą połączenia dwóch niemożliwych do pogodzenia rzeczywistości - znanej z niezbyt ścisłych przekazów szkoły fechtunku (będącej w gruncie rzeczy budowlą dość prymitywną) z potrzebami współczesnego teatru. W związku z tym projektowano jakieś hybrydy, które bardzo daleko odchodziły od siedemnastowiecznego pierwowzoru. 

Zdegustowany tego rodzaju próbami z zadowoleniem przyjąłem więc ogłoszenie w 2004 roku międzynarodowego konkursu, który miał przynieść nowoczesne rozwiązania architektoniczne. Jak pisze na stronie internetowej gdańskiego Teatru Szekspirowskiego prof. Limon: "Nadesłano blisko czterdzieści prac z kilkunastu krajów. W styczniu 2005 roku jednomyślną decyzją sądu za najlepszą i najbardziej oryginalną pracę uznano dzieło prof. Renato Rizziego z Wenecji". O ile mnie pamięć nie myli nie jest to zgodne z prawdą - wenecjanin wcale tego konkursu nie wygrał, ale faktem jest, że wzbudził najżywsze zainteresowanie publiczności, a także władz miasta. Zorganizowano nawet specjalne spotkanie w Nowym Ratuszu, na którym przedstawiono i przedyskutowano koncepcję Rizziego. Rozumiem zresztą to zainteresowanie - przedstawione przez włoskiego architekta wizualizacje były fascynujące, a forma projektu istotnie nietypowa. Nietypowość może być jednak równie dobrze zaletą, jak i wadą. Jak będzie w wypadku tej budowli - doprawdy nie wiem. I tu dochodzimy do najważniejszej wedle mnie kwestii: czy powstanie znakomite dzieło architektoniczne, czy może architektoniczny bubel? Dobra architektura nowoczesna może z powodzeniem sąsiadować z zabytkową, nawet całkiem bezpośrednio, o czym przekonują choćby takie klasyczne przykłady jak zaprojektowana przez Gunnara Asplunda rozbudowa sądu w Göteborgu, prace Jože Plečnika na praskim zamku, czy przekształcenie werońskiego Castelvecchio przez Carla Scarpę. Także w samym Gdańsku są dowody na to, że taki mariaż może się udać: przylegający bezpośrednio do zabytkowego Domu Opatów Pelplińskich biurowiec Miastoprojektu (proj. Szczepan Baum), Dom Technika na Starym Mieście (proj. Szczepan Baum i Danuta Olędzka), czy pawilon meblowy, powszechnie znany jako pawilon LOT-u (proj. Lech Kadłubowski) budzący kontrowersje już od półwiecza, ale w moim przekonaniu stanowiący świetne osiągnięcie (oczywiście w swej pierwotnej formie, a więc sprzed barbarzyńskich zabiegów, którym ten budynek poddano w późniejszym czasie). Niestety nie zawsze się to udaje, tu także łatwo przywołać przykłady gdańskie: i z czasów dawniejszych - prawdziwe horrendum stanowi wieżowiec u zbiegu Podwala Przedmiejskiego i Kładek, który przesłania historyczną panoramę z Górki Biskupiej, i z nowszych - przebudowany niedawno biurowiec "Centromoru", którego zarówno forma, jak i gabaryty wołają o pomstę do nieba. 

Ten ostatni przykład jest o tyle ważny, że dotyczy miejsca położonego bardzo blisko tego, na którym ma powstać Teatr Szekspirowski. Przebudowa "Centromoru" także dokonała się w bezpośrednim sąsiedztwie murów średniowiecznych i także poważnie je przesłoniła (zniweczyła wręcz dostępny przez kilka powojennych dziesięcioleci bardzo atrakcyjny wgląd w panoramę Głównego Miasta od strony Dworu Miejskiego), a jednak nie spotkała się z tak gwałtownymi protestami, jak te dzisiejsze, dotyczące teatru, mimo, że nowy "Centromor" to architektoniczna porażka. I tu trzeba wrócić do postawionego już wcześniej pytania: czy Teatr Szekspirowski to będzie dobra, czy zła architektura? 

Przekonuje się nas, że będzie to dzieło znakomite. Prof. Limon pisze o projekcie Rizziego, że jest on "wybitny w skali światowej". Oby tak istotnie było. Jednak w polskich warunkach realizacja obiektów współczesnych to istna estetyczna loteria - projekty na podstawie których urzędy wydają stosowne pozwolenia są tak ogólnikowe, że trudno cokolwiek pewnego powiedzieć o rzeczywistej materii planowanych budynków - fakturze, materii, kolorze, a nawet detalu architektonicznym. 

Wiemy, że projekt Rizziego w założeniu nawiązuje do ceglanego gotyku - czy jednak zostanie on wymurowany z cegły, czy tylko obłożony udającymi cegłę płytkami, które kładzione na styropian mają imitować historyczną materię (jak to się już nieraz zdarza: upiornym przykładem - hotel "Wolne Miasto"). Jeśli nawet będzie to prawdziwa cegła, to jaka? Czy wypalana tradycyjnymi metodami, dzięki czemu ceglana materia ożywa, bo barwy i odcienie wciąż się zmieniają, czy też maszynowy, "z metra cięty" klinkier, który na tak wielkich powierzchniach stanowiłby estetyczną katastrofę? Czy cegła będzie kładziona w sposób zróżnicowany, taki chociażby, jaki spotyka się w międzywojennych budynkach związanych z nurtem ekspresjonistycznym, czy przeciwnie - będzie to monotonny ceglany ekran? Wreszcie rzeczy wydawałoby się trywialne, takie jak to, czy murarze będą umieli zastosować zaprawę, której nie będzie wypłukiwać deszcz pozostawiający na ścianach smętne zacieki (jak to się u nas bardzo często zdarza). Takich szczegółowych pytań można zadać jeszcze wiele. Na żadne z nich nie odpowiada sugestywna skądinąd i sama w sobie bardzo piękna makieta Renato Rizziego. 

W pełni uzasadnione są także wysunięte przez Tomasza Korzeniowskiego i prof. Andrzeja Januszajtisa zastrzeżenia dotyczące gabarytów teatralnej budowli i jej odległości od linii dawnego muru obronnego. Prof. Limon odpierając te zastrzeżenia pisze, że Korzeniowski "podaje fałszywe dane dotyczące lokalizacji teatru i jego gabarytów" i stwierdza, że teatr oddalony jest od murów o trzydzieści, a nie o sześć metrów. Sięgnąłem po opublikowany przez Rizziego projekt ("The Elizabethan Theatre Gdańsk", 2005), z którego wynika, że - przykro mi to powiedzieć - to raczej prof. Limon próbuje manipulować opinią publiczną: owszem sam teatr jest dość znacznie odsunięty od murów, jednak oprócz gmachu teatralnego projekt przewiduje cały złożony kompleks dziedzińców i tarasów, a te przybliżają się do muru bardzo blisko, rzeczywiście uniemożliwiając taką ich obserwację, jaka była możliwa dotąd. Chyba, że projekt zmienił się od 2005 roku, ale raczej nie - na stronie internetowej teatru szekspirowskiego widnieje reprodukcja dokładnie tej samej makiety, którą zaprezentowano kilka lat temu. Wysoce nierzetelna odpowiedź prof. Limona na ten bardzo konkretny (i przecież łatwy do zweryfikowania) zarzut stawia pod znakiem zapytania także resztę jego argumentacji. 

To wszystko każe mi wypatrywać ostatecznego rezultatu z wielkim niepokojem - obym doznał radosnego zaskoczenia i mógł za lat kilka przyznać rację profesorowi Limonowi. Co jednak, jeśli okaże się, że to panowie Korzeniowski i Januszajtis mieli rację i jeśli zamiast zapowiadanego arcydzieła dostaniemy tylko niefortunną betonową klabzdrę pokrytą cegłopodobną okładziną? Czy wówczas prof. Limon powie choćby "przepraszam"?

Jacek Friedrich
POLSKA Dziennik Bałtycki
23 czerwca 2009
Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92
Notice: Undefined index: banner4 in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/layouts/scripts/layout.phtml on line 121 Notice: Undefined index: banner5 in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/layouts/scripts/layout.phtml on line 124

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...