Opowieść wigilijna 2016

Felieton Dariusza Kosińskiego

Dla Publiczności Teatru Polskiego we Wrocławiu.
Trochę naciągam z ta opowieścią wigilijną. Ta historia zdarzyła się naprawdę, ale nie w Wigilię tylko pod koniec listopada, w pierwszą niedzielę Adwentu. Kalendarz publikacji na e-teatrze układa się jednak tak, że dopiero teraz mam szansę ją opowiedzieć. I to bardzo dobrze, bo ten felieton będzie jeszcze wisiał na stronie, gdy wszyscy siądziemy do Wigilii, życząc sobie z całego serca, żeby następny rok był choć trochę lepszy niż ten, który wreszcie się kończy. Nadziei wielkiej nie ma, ale od tego są Święta, by starać się dodać sobie choć trochę otuchy Ja też tego chcę, więc choć to był listopad, to uwierzcie, że opowieść jest wigilijna.

W drugiej połowie listopada przyjechał do Opola Mario Biagini ze swoimi zespołem działającym w ramach Workcenter of Jerzy Grotowski and Thomas Richards w Pontederze. Zaprosił ich Norbert Rakowski, dyrektor Teatru im. Jana Kochanowskiego, który nową przestrzeń teatralną stworzoną w tym teatrze, a nazwaną Modelatornia przeznaczył częściowo na prace eksperymentalne i oddał pod patronat Grotowskiego. Dzięki temu do Opola po raz pierwszy przyjechał jeden z dwóch, obok Thomasa Richardsa, "oficjalnych i uniwersalnych" spadkobierców polskiego artysty. Przyjechała z nim też Carla Polastrelli wieloletnia tłumaczka i asystentka Grotowskiego - szczęśliwa, bo wreszcie zakończyła pracę nad włoską edycją Testi. "Jestem już emerytka!" - zawołała na powitanie, a choć śmiała się od ucha do ucha, to gdzieś w oku błysnął jakby żal, że to koniec... Trudno uwierzyć, ale Carla też nigdy wcześniej w Opolu nie była.

Mario Biagini nie jest specjalnie lubiany przez większość polskich grotologów. Spadkobiercy Grotowskiego generalnie nie mają w Polsce dobrej prasy, ale Mario ma gorszą, bo Thomas został wyraźniej namaszczony przez Bossa, a jego wyrafinowana i bardzo precyzyjna praca nad kolejnymi Akcjami łatwiej daje się powiązać z tym Grotowskim, którego w Polsce się szanuje za "profesjonalizm". Mario robi coś innego - otwiera, udostępnia, wciąga, jest coraz dalej od atmosfery ezoterycznego mistrzostwa dla wybranych. Na dodatek jego włoski temperament to wręcz przeciwieństwo skupionego spokoju Thomasa. Mario wchodzi w polemiki, czasem powie słowo za dużo, ulega emocjom. Może też dlatego tak go lubię, bo i mnie się zdarza, a potem żałuję. Kiedyś uniesiony takimi emocjami spierałem się z Biaginim, zarzucając mu, że kontroluje i blokuje dostęp do spuścizny Grotowskiego. Tak się zdarzyło, że niedługo potem pojechałem do Pontedery, by rozmawiać o publikacji jego wszystkich tekstów. Nie była to miła i łatwa rozmowa, ale to dzięki niej stoi dziś na półce tysiącstronicowa księga, a ja po wielu godzinach rozmów wiem, czemu Mario i Thomas postępują tak a nie inaczej. I bardzo lubię obu, ale zwłaszcza Maria. Morał z tego taki, że naprawdę warto rozmawiać, ale tylko wtedy, gdy jest się gotowym założyć, że nie miało się racji.

Ale wracajmy do opowieści, bo jeszcze się nie zaczęła, a tu już morały lecą. W Opolu "Open Program", jak nazywa się zespół Maria (w odróżnieniu od "Focused Research Team in Art as Vehicle" Thomasa), prowadził warsztaty, pokazywał zbudowaną głównie z afroamerykańskich pieśni strukturę performatywną Hidden Sayings, a wieczór później oddawał ją wszystkim chętnym w ramach wydarzenia o nazwie Open Choir. Po "Otwartym Chórze" "Otwarty Program" spotkał się z publicznością w ramach otwartego spotkania, które razem z Martą Kufel-Kaszyńską mieliśmy przyjemność prowadzić. Ponieważ wszystko odbywało się w roku trzydziestolecia Workcenter, poprosiłem na początku Carlę, by opowiedziała o tym, jak się Grotowski znalazł w Valicelle. Chciałem, żeby o tym opowiedziała, bo mało znam historii o takiej bezinteresownej szczodrobliwości, a w kraju opętanym siecią interesów, obsesją ewaluacji i efektów, warto przypomnieć, że coś takiego jak bezinteresowna szczodrobliwość w ogóle istnieje. No, ale Carla opowiadała chwilę, a potem jeszcze była opowieść Maria o tym, dlaczego właśnie dziś robi to, co robi (mądra i głęboka, ale bardzo niewesoła), były pytania do członków zespołu i ich opowieści o tym, jak i dlaczego trafili do Wrokcenter, a że wszystko było konsekutywnie tłumaczone przez coraz bardziej zmęczoną Agnieszkę Kazimierską - Polkę pracującą od kilku lat w zespole Maria, to spotkanie znacznie się przedłużyło. Przyznaję - wina jest też moja, bo słowa Maria i jego ekipy wciągnęły mnie na tyle, że zapomniałem patrzeć na zegarek, co przecież jest podstawowym obowiązkiem moderatora. W rezultacie skończyliśmy po prawie trzech godzinach, ponad godzinę później niż zakładał plan.

Byliśmy wszyscy w dobrych nastrojach, jakoś połączeni i podniesieni na duchu tym, co sobie powiedzieliśmy, więc dopiero po chwili zdaliśmy sobie sprawę z konsekwencji tego spóźnienia. "Mario, ale kuchnia jest już zamknięta!" - zawołał chłopak ze znajdującej się obok Teatru kawiarni, gdy zgłodniały Biagini dał sygnał, że najwyższy czas coś zjeść. Zapanowała konsternacja, ale po chwili padło hasło, że idziemy na kolację na Rynek, do "Maski". Więc poszliśmy...

Droga z Teatru Kochanowskiego na opolski Rynek chwilę trwa, więc zanim kolorowe międzynarodowe towarzystwo tam dojdzie, wyjaśnię niezorientowanym, czym jest "Maska" i dlaczego tam szliśmy. "Maska" to pub działający w tych samych salach, gdzie między 1959 a 1965 rokiem pracował Teatr 13 Rzędów Jerzego Grotowskiego i Ludwika Flaszena. Sale oczywiście przebudowano i dziś niemal nie sposób zorientować się, gdzie była przestrzeń, w której powstawały "Dziady", "Kordian", "Akropolis" czy "Tragiczne dzieje doktora Fausta". O tym, że kiedyś był tu teatr, świadczy tylko wisząca na zewnętrznej ścianie tablica oraz jakoś nawiązująca do przeszłości nazwa. Już wcześniej umawialiśmy się z Carlą i Mariem, że do "Maski" wieczorem w niedzielę pójdziemy, więc w zasadzie wszystko odbywało się zgodnie z planem.

W zasadzie, ale jednak nie do końca, bo w "Masce" kuchnia też była już zamknięta. Norbert w desperacji dzwonił po innych opolskich lokalach, ale wszędzie odpowiedź była taka sama: w niedzielę po 22. można się napić piwa lub wódki, ale do jedzenia już nic nie ma.

Wygłodniały zespół uratował góral ze Starego Bystrego, który w ramach odbywającego się właśnie od tej niedzieli na opolskim Rynku jarmarku świątecznego dokładnie naprzeciwko "Maski" ustawił niby-chatę z bali, rozpalił najprawdziwszą watrę i serwował kiełbasę do smażenia na ognisku, moskole ze smalcem, kiszoną kapustę i grzane wino. "Otwarty Program" okazał się bardzo otwarty i mimo generalnie wegetariańskiej diety, błyskawicznie ustawił się w kolejce po podhalańską kiełbasę i placki. Kilku opolskich bezdomnych grzejących się przy ogniu nawet się nie zdążyło obejrzeć, gdy otoczył ich międzynarodowy tłumek. Włosi, Hiszpanie, Polacy, Brazylijczycy, Austriak, Libańczyk i kto tam jeszcze wydawali się wcale nie przejmować chłodem i prostotą góralsko-opolskiego otoczenia. Rozmawiali i śmiali się, a gdy już trochę podjedli, to przy kubkach grzanego wina pojawiły się nawet jakieś śpiewy.

Adwent dopiero się zaczął, ale w tym egzotycznym zgromadzeniu było coś wigilijnego. Choć nie było miejsca w gospodzie, to wśród nocnej ciszy, jaka zapada w niedzielny wieczór w Opolu, rozchodził się głos, i to nie jeden, w niejednym języku. Byli nawet pasterze, bo nie tylko autentyczny góral z Podhala, ale i niemniej autentyczni Trebunie-Tutki, akompaniujący nam z głośników. A że była to płyta nagrana z The Twinkle Brothers to idealnie wpisywała się w sytuację. Aż żal, że Paweł Kukiz w ten adwentowo-wigilijny wieczór akurat nie przechodził przez stolicę swego elektoratu - może przypomniałyby mu się "Girl Guide" i stałby się świąteczny cud...

W pewnej chwili Carla kiwnęła na mnie i na Maria. Poszliśmy za nią do "Maski" i stanęliśmy przy barze. Po chwili na blacie pojawiły się trzy kieliszki zimnej polskiej wódki. Nie podpalaliśmy ich i nie wznosiliśmy toastów za tych, co odeszli, choć - jak to w Wigilię - mieliśmy poczucie, że oni wszyscy też są z nami: Jerzy, Ryszard, Antoni, Zygmunt, Zbigniew... Wypiliśmy trochę za nich, ale chyba bardziej za przyszłość, bo zaraz potem wróciliśmy do ogniska i świata, który zgromadził się przy góralskiej watrze na Rynku w Opolu. Nasze miejsce było tam - poza zamienionym na modny pub, zajętym przez nowomieszczan dawnym Teatrem 13 Rzędów. Poza tęsknotą za przeszłością. Poza "takie jest życie i cóż poradzisz". Poza bezradnością - w nieprzewidywalnym.

Robiło się coraz chłodniej i później. Zziębnięty Norbert zadzwonił po kierowców, prosząc, by przyjechali w pobliże Rynku. Po kilkunastu minutach wyściskaliśmy się i "Otwarty Program" ruszył ku swojej podopolskiej kwaterze. Ognisko dogasało. Uradowany góral sprzątał opustoszałą bacówkę.

Trudno wątpić - to był okropny rok. Rok którego teatralnym symbolem są dla mnie zaklejone czarną taśmą usta Bohatera Polaków - Gustawa-Konrada, stojącego wraz towarzyszami na skraju sceny Teatru Polskiego we Wrocławiu po zakończeniu ostatniej prezentacji czternastogodzinnych Dziadów. Ale właśnie dlatego jestem wdzięczny, że temu obrazowi mogę przeciwstawić ognisko płonące przed dawnym teatrem Jerzego Grotowskiego.

Nie desperujcie. Siądźcie.

Dariusz Kosiński
e-teatr.pl
22 grudnia 2016
Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...