Pierwszy Polak, który miał świat u stóp

Jan Kiepura

Był nie tylko znanym śpiewakiem.

Jan Kiepura. Śpiewak, playboy, patriota

Kiedy szczupły mężczyzna w dobrze skrojonym garniturze i kapeluszu na głowie wyszedł z samolotu, rozległ się krzyk rozentuzjazmowanego tłumu. Służbom porządkowym z trudem udało się zatrzymać napierającą falę ludzi. Gdy mężczyzna zobaczył, co dzieje się na lotnisku, stanął wyprostowany i... zaśpiewał. Jego piękny głos sprawił, że wrzawa ucichła. Nad tłumem popłynęły dźwięki operowej arii, której przejmujące tony sprawiły, że wszystkim ścisnęły się serca. Mężczyzna skończył śpiewać i wyszedł do wiwatujących. Tłum wziął go na ręce i zaniósł do budynku recepcji. W ten sposób Jan Kiepura powrócił w 1958 roku do Polski po ponad dwudziestu latach nieobecności.

W Waszych sercach

Kiedy przebywał na emigracji w USA, komunistyczna propaganda robiła wszystko, aby obrzydzić jego postać Polakom. Z jednej strony odmawiano mu pozwolenia na wjazd do kraju, a z drugiej - w prasie wyszydzano jego występy w operach i filmach. Prym wiódł w tym krakowski "Przekrój". "Śpiewa w czapce, je w czapce i prawdopodobnie niedługo będzie w niej sypiał. Robi to, aby ukryć przed ludzkimi oczyma swą coraz bardziej łysiejącą czaszkę. Mówi się, że łysienie jest oznaką mądrości. Przypadek Jana Kiepury jest wyjątkiem, który zdaje się potwierdzać ową słuszną regułę" - pisał złośliwie krakowski tygodnik . Mało tego - w pewnym momencie poszła nawet w Polskę plotka, że Kiepura... nie żyje.

Tymczasem pieśniarz od początku okupacji starał się wspierać swoją ojczyznę. W 1946 roku przekazał Fundacji Chopina tysiąc dolarów, a wraz z nimi list, w którym pisał: "Od pierwszej chwili wojny przeżywałem razem z Wami straszliwą tragedię. Starałem się koncertami przez radio, w prasie i innymi wystąpieniami publicznymi zwrócić uwagę świata na cierpienie naszego narodu". I na koniec obiecywał: "Ja do Was przyjadę. Będę śpiewał w teatrach i przed teatrami, w salach koncertowych i na taksówce - na ulicy. Biednym i bogatym. Pragnę, byście mnie zachowali w Waszych sercach".

Oczy pełne ognia

I tak też się stało - dwa lata po październikowej odwilży w 1956 roku władze Polski mogły już wpuścić śpiewaka do kraju. Kiedy pojawił się na lotnisku w Warszawie, okazało się, że gdzieś zapodział... paszport i wizę. Celnicy machnęli jednak na to ręką, więc gwiazdor mógł wyjść z samolotu do oczekującego go tłumu. Po konferencji prasowej Kiepura udał się do hotelu Bristol - nie dane mu było jednak odpocząć. Pod wejściem zgromadzili się wielbiciele, wołając ciągle jego imię. W końcu Kiepura wyszedł na balkon i jak niegdyś zapowiedział w liście do rodaków, zaśpiewał kilka arii. Entuzjazmowi nie było końca.

Potem odbyły się biletowane koncerty - i słynny tenor dotarł również do Krakowa, gdzie wystąpił w szczelnie wypełnionej wielbicielami hali Wisły. Ponieważ gwiazdor sześć lat wcześniej przeszedł poważną operację, podczas której usunięto mu jeden płat płuca, momentami walczył ze swoim głosem. Publiczność szalała z zachwytu, krytycy już mniej. Piszący wtedy relację dla "Dziennika Polskiego" Lucjan Kydryński nie krył swej irytacji, stwierdzając iż Kiepura "śpiewa niedobrze. (...) Szkoda, że w ciągu tych dwudziestu lat nie pogłębił kultury śpiewaczej, nie unowocześnił strony interpretacyjnej (...) Wczorajsza reakcja sali była dla mnie chwilami żenująca".

Tenor zamieszkał w Krakowie w Hotelu Francuskim. Odwiedził go tam ówczesny kierownik miejscowej operetki, Anatol Wroński. "Przyjrzałem mu się bliżej. Ogromnie się zmienił. Miał pergaminową cerę, całą w bardzo drobnych zmarszczkach, jak gęsta siatka. Ale oczy te same, pełne ognia i bystre" - napisał potem w swych wspomnieniach. Obaj panowie odbyli nocny spacer po Krakowie - przeszli od hotelu przez Rynek Główny pod Wawel. "Tu, stojąc na stopniach pomnika, śpiewałem. Było to tak dawno, a jednocześnie zdaje mi się, że onegdaj. Wokół mnie zebrał się tłum. Odczuwałem wtedy potrzebę śpiewania dla nich. Zrozumiałem wówczas, że mój głos nie jest już moją własnością, lecz należy do nich. Tak zaczęła się moja legenda" - wyznał Kiepura pod pomnikiem Mickiewicza na krakowskim Rynku.

Oklaski jak narkotyk

Jasiu urodził się w 1902 roku w przemysłowym Sosnowcu w rodzinie właściciela piekarni. Ojciec był Polakiem, matka Żydówką, która przeszła na katolicyzm. Kwaśne opary zaczynu drożdżowego ciasta unoszące się nieustannie w domu Kiepurów sprawiły, że chłopak od małego miał kłopoty z gardłem i płucami. Mimo to z pasją uprawiał sport, szczególnie piłkę nożną. Kiedy wstąpił do harcerstwa - odkrył w sobie talent wokalny. Ponieważ z upodobaniem śpiewał operowe arie, koledzy nazwali go "Caruso" - takie nazwisko nosił włoski śpiewak, ówczesny ,,król tenorów". Gdy Kiepura usłyszał pierwsze oklaski - podziałały na niego jak narkotyk, spod władzy którego nigdy nie chciał się już uwolnić.

Chociaż Jasiu marzył o karierze śpiewaka, nie sprzeciwił się ojcu i pojechał na studia prawnicze do Warszawy. W cichości serca knuł jednak swój plan - bo wiedział, że w stolicy łatwiej będzie mu wkroczyć do świata opery. Młody Kiepura w ciągu dnia chadzał więc pilnie na wszystkie zajęcia, ale wieczorami odwiedzał różnych profesorów akademii muzycznej, próbując ich przekonać do swego śpiewu. I w końcu mu się udało - w tajemnicy przed ojcem, chłopak zaczął pobierać lekcje u prof. Wacława Brzezińskiego. Koszty nauki były spore, więc z lekcji na lekcję Janek przychodził coraz bardziej zaniedbany. W końcu nauczyciel odstąpił od pobierania zapłaty, nakazując młodzieńcowi... zakupienie nowych butów.

Ponieważ młody Kiepura powoli zaczął zdobywać renomę oryginalnego śpiewaka, w końcu udało mu się zdobyć angaż w warszawskiej operze. Miał jednak śpiewać w chórze, a jego ciągnęło do solowych popisów - nic więc dziwnego, że po kilku tygodniach został wyrzucony za niepotrzebne popisywanie się głosem. Nie poddał się jednak - i dzięki współpracy z prof. Ignacym Warmuthem otrzymał swe pierwsze role - w operze lwowskiej, a potem w poznańskiej. Dzięki pozytywnym recenzjom obu przedstawień wrócił triumfalnie do Warszawy, gdzie ostatecznie został zatrudniony jako solista.

Bożyszcze kobiet

Kiepura dobrze jednak wiedział, że aby zaistnieć na światowej scenie operowej, musi odnieść sukces w zachodniej Europie. Dlatego wyjechał do Wiednia - i tam dzięki wsparciu polskiej ambasady, podpisał kontrakt z miejscową agencją. Pierwsze występy natychmiast przyniosły śpiewakowi wielką popularność. "Na koncercie publiczność wariowała. A była to publiczność tak wykwintna, tak wyperlona, wydiamentowana i wybrylantowana, że - jak mówią agenci - nie było takiego koncertu od 15 lat. Władek, ucz się języków, łobuzie, a najpierw włoskiego i niemieckiego. Berlińskie pisma, a także budapeszteńskie i czeskie, piszą o "Turandocie", nazywając mnie nowym Caruso" - pisał rozentuzjazmowany śpiewak w liście do swego młodszego brata.

I rzeczywiście zaczęło się - kolejne koncerty w Berlinie, Pradze, Budapeszcie i Londynie rzuciły całą Europę do stóp Kiepury. Młody śpiewak zaczął wreszcie porządnie zarabiać, dzięki czemu mógł spełniać swe marzenia. Najpierw kupił sobie luksusowego mercedesa, a potem - wybudował wspaniały hotel w Krynicy, którego zarządcą uczynił ojca. O zaprojektowanie ,,Patrii" śpiewak zwrócił się do młodego architekta Bohdana Pniewskiego (po II wojnie światowej wsławił się on odbudową warszawskiego Teatru Wielkiego). Pniewski opowiadał potem, że gdy podał Kiepurze wysokość swojego honorarium, ten mu odpowiedział: "Panie, taki projekt zrobiłbym sam za połowę tej sumy", na co architekt odparował ze stoickim spokojem: "Za połowę tej sumy to ja mogę panu zaśpiewać" - pisał Wacław Panek w swej biografii Kiepury.

Dzisiaj powiedzielibyśmy, że polski śpiewak był naszą pierwszą gwiazdą pop. Na jego koncerty przychodziły bowiem tłumy wielbicielek, które dosłownie mdlały, kiedy zaczynał śpiewać. Wiele z nich próbowało dostać się po koncertach do jego garderoby - część, aby zdobyć autograf, a część, aby oddać mu swe wdzięki. Nic więc dziwnego, że Kiepura mógł przebierać w kobietach. Kiedy jeszcze mieszkał w kraju związał się z aktorką i modelką Zofią Batycką. Gdy zdobyła ona tytuł Miss Polonia w 1930 roku, coś się jednak między nimi popsuło. Dziewczynie sława uderzyła do głowy - i rok później odmówiła... oddania korony swej następczyni. Śpiewak postanowił więc zakończyć związek - i mimo że wszystko zmierzało do małżeństwa, ku rozpaczy Batyckiej, zerwał zaręczyny.

Płukanka po pocałunku

Prawdziwą miłość swego życia poznał, kiedy zaczął występować za granicą w filmowych musicalach. Choć poznali się nieco wcześniej, zwrócili na siebie uwagę dopiero wtedy, kiedy trafili na plan filmu "Dla ciebie śpiewam". "Zdjęcia rozpoczęliśmy zaraz po Nowym Roku. Słynny tenor w wolnych chwilach stale otoczony był tłumem wielbicielek, z którymi rozmawiał w różnych językach. Po niemiecku, angielsku, po polsku, włosku i francusku. Mnie, niestety, zupełnie nie dostrzegał. Powiedział nawet, że skoro przyszedł z Opery Wiedeńskiej i La Scali, nie będzie śpiewać w duecie z "tą małą Martą Eggerth". On, który śpiewał z Marią Jeritzą, z Lotte Lehman i innymi największymi. Z tą ,,małą"! Byłam wściekła na niego, tym bardziej że wyraźnie faworyzował aktorkę Danielle Darrieux. Co wieczór przychodząc do domu, mówiłam matce: "Nienawidzę go, nie cierpię"... A moja matka na to: "Jesteś w nim po prostu zakochana" - wspominała potem Marta Eggerth.

Ponieważ Kiepura flirtował w "Dla ciebie śpiewam" z mnóstwem dziewczyn, a przy tym niezwykle dbał o swoje gardło, po pocałunku z każdą aktorką... płukał sobie usta. Kiedy doszło do romantycznej sceny z Eggerth - zrezygnował z powtarzalnego rytuału. I faktycznie - romans polskiego śpiewaka z węgierską aktorką szybko nabrał rumieńców. "Nie możesz zostać moją żoną z trzech powodów. Po pierwsze, nie jesteś Polką. Po drugie, farbujesz włosy, i po trzecie - jesteś aktorką". Odparłam wówczas: "Polką nie jestem, ale przy tobie mogę się nią stać. Po drugie: włosy rzeczywiście farbuję, ale mogę wrócić do naturalnych. A aktorką jestem i będę!" - wspominała potem Eggerth jedną z rozmów z ukochanym. Oczywiście wszystko to były żarty - para wzięła cywilny ślub w urzędzie prezydenta miasta Katowice w 1936 roku.

Wybuch wojny zastał młodych małżonków w Paryżu - nic więc dziwnego, że niemal natychmiast wyjechali do USA. Tam Kiepura szybko stał się wielką gwiazdą. "Występował w całych Stanach Zjednoczonych i Kanadzie, by w 1942 roku przekazać ponad 100 tys. dolarów na Fundusz Pomocy Polsce. Audytoria jego koncertów dochodziły do 40 tysięcy słuchaczy (np. w nowojorskiej Madison Square Garden). Krytycy prasowi twierdzili, że trudno by znaleźć drugiego śpiewaka, który by mógł w tych latach przyciągnąć na swoje występy takie tłumy widzów" - pisał Wacław Panek.

Matka artysty zmarła w czasie wojny, ojciec przetrwał okupację w Krynicy, a brat również przeniósł się do USA. Na obczyźnie Kiepurze urodziło się dwóch synów - Marian Wiktor i Jan Tadeusz. Kiedy władzę w Polsce przejęli komuniści, którzy dyskredytowali śpiewaka, jego wierni fani ciągle mieli w pamięci słynne przeboje w rodzaju "Ninon" czy "Brunetki, blondynki". Dlatego, gdy przyjechał pierwszy i ostatni raz po wojnie do kraju w 1958 roku - zgotowano mu tak gorące przyjęcie.

Wstrząs psychiczny

"W poniedziałek 15 sierpnia 1966 roku (...) ojciec poprosił przed południem do gabinetu swoją sekretarkę, by podyktować jej list. Nagle zadzwonił jeden z agentów finansowych, do którego już od pewnego czasu ojciec miał słuszne pretensje. Rozmowa zamieniła się w ostrą wymianę zdań, po czym ojciec rzucił słuchawkę. Sekretarce polecił przepisywać tekst na maszynie, sam zaś zaczął szukać jakichś papierów w szafie i segregatorach. W pewnej chwili runął na ziemię. Natychmiastowa pomoc lekarska okazała się już zbędna. Był to atak serca spowodowany silnym wstrząsem psychicznym" - wspominał Jan Tadeusz Kiepura.

Zgodnie z ostatnią wolą śpiewaka, został on pochowany w ojczyźnie na cmentarzu Powązkowskim w Warszawie. W pogrzebie gwiazdora wzięło udział ponad sto tysięcy osób. Martha Eggerth żyła aż 101 lat - zmarła w grudniu 2013 roku w Nowym Jorku.

Cytaty pochodzą z książki Wacława Panka "Jan Kiepura"

Paweł Gzyl
Gazeta Krakowska
16 sierpnia 2016
Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92
Portrety
Jan Kiepura
Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...