Polscy aktorzy śpiewają polskie piosenki, czyli remiks

"(g)Dzie-ci faceci" - reż. Adam Orzechowski - Teatr Wybrzeże w Gdańsku

Przeżywający bardzo dobry okres Teatr Wybrzeże podjął się kolejnego wyzwania.

"(g)Dzie-ci faceci" to lekka w formie próba przyjrzenia się dzisiejszej kondycji mężczyzny i relacjom damsko-męskim. To, że prawdziwych mężczyzn już nie ma, wiemy od wielu lat i z poczuciem rezygnacji obserwujemy spiralną historię gatunku, który powraca do epoki matriarchatu, bez względu na to, jak feministycznie i genderowo oraz parytetowo będą chcieli nam rzeczywistość objaśnić zawodowi tłumacze świata. Wiemy, że rozwój medycyny spowoduje już niedługo, iż mężczyźni nie będą już w ogóle potrzebni do podtrzymania gatunku, nie wiemy tylko jeszcze czy skończy się to kolejną "Seksmisją". Płeć stała się pojęciem umownym i statystycznym, stereotypowe wyobrażenia o wyższości i specyfice tracą na ważności. Cezary Niedziółka, kierownik literacki i zastępca dyrektora ds. programowych Teatru Wybrzeże, pokusił się o przedstawienie problematyki spektaklu poprzez polską piosenkę z ostatnich kilkudziesięciu lat, a jego pomysł przeniósł na scenę dyrektor Adam Orzechowski, specjalista od komedii w macierzystym teatrze. Sam pomysł nie jest odkrywczy, kiedy wspomnimy widowiska Janusza Józefowicza czy "Bal pod Orłem" wzorowany na "Balu" Ettore Scoli albo "Śluby panieńskie" Grzegorza Jarzyny (tam wypadkom na scenie towarzyszy linearnie przedstawiona historia muzyki i kostiumu).

Niedziółka poszedł jednak dalej, wybrał ponad 40 utworów, które w całości lub we fragmentach wykonuje ósemka aktorów do muzyki granej na żywo przez kwartet pod kierownictwem aranżera wszystkich utworów Tomasza Krezymona w premierowym składzie: instrumenty klawiszowe (Krezymon), gitara (Michał "Wierzba" Saidowski), bas (Konrad Kubicki) i perkusja (Szymon Linette). Wszystkie teksty są śpiewane, a jeden tylko wyrecytowany ("Nie dokazuj" Marka Grechuty i Jana Kantego Pawluśkiewicza). Powstało ponaddwugodzinne widowisko muzyczne, w którym aktorzy dramatyczni wykonali ogromną, niecodzienną dla nich pracę i muszą sobie radzić ze wszystkim poprzez piosenki, co z pewnością samo w sobie jest niebanalnym doświadczeniem zawodowym.

Gdański pomysł jest tym bardziej zuchwały, że decydując się na taką formę, realizatorzy wystawili swój koncept na nieuchronne w tym przypadku porównania z teatrem muzycznym: "W teatrze muzycznym jest o wiele więcej miejsca dla formy, ponieważ sam śpiew jest formą, rytm jest formą. W teatrze dramatycznym o czasie spektaklu, o przeżyciu, decyduje to wrażliwe coś, co jest w samym aktorze. Jego nie dyscyplinuje rytm, muzyka, aktor nie wyrazi się przez wysokie "c". Gdy w teatrze muzycznym aktor zaśpiewa jakąś frazę, odbierane to jest jako interpretacja, a on po prostu dobrze to zaśpiewał, bo układ melodyczny już sam w sobie zawiera emocje. Tymczasem w teatrze dramatycznym aktor nie ma takich podpórek, ale nie jest też niczym uwiązany. Aktor muzyczny nie może za bardzo improwizować, inaczej byłby to teatr awangardowy z muzyką improwizowaną, ale to już na 100 miejsc, nie na 600. Eksperyment pociąga za sobą sposób narracji, a za tym idzie komunikatywność" (z rozmowy z Wojciechem Kościelniakiem, przeprowadzonej przez Piotra Wyszomirskiego w kwietniu 2011 r.).

Jak trudną sztuką, mimo lekkiej zdawało by się formy, jest spektakl muzyczny, pokazuje najnowsza produkcja Wybrzeża. Największą słabością propozycji jest niekomunikatywność. Tak wiele piosenek, niosących ze sobą tak wiele emocji i znaczeń, pozostawia widza ostatecznie w chaosie znaczeniowym i nie skłania do refleksji, na jakiej pewnie twórcom zależało. Nie ma czasu na rozsmakowanie się i zadumanie, a nawet dobre odśmianie, bo następny numer już ante portas. Szkoda, bo jest kilka momentów, które zasługują na zdecydowanie lepsze "wygranie". Zaskakuje także zakończenie: wychodzimy z teatru z chwytliwym refrenem "Konstytucji" Lecha Janerki, których związek z całością jest nieznany. Koniec powinien nastąpić albo po "Marszu samotnych kobiet" Włodzimierza Korcza i Wojciecha Młynarskiego albo po "Modlitwie o miłość prawdziwą" Bogdana Olewicza i Jacka Mikuły, najlepiej zaśpiewanej parytetowo przez panów i panie.

"(g)dzie-ci faceci" to hybryda gatunkowa. Jej twórcy chcieli pomieścić w niej atrakcyjność formalną, nowy sprawdzian dla samych siebie, humor, zabawę konwencjami i to wszystko podlać sensami oraz zastosować styl, który wymaga od obu stron albo świetnego przygotowania albo właściwego nastroju u publiczności. Konwencję wzmacnia świadomie kiczowata scenografia Magdaleny Gajewskiej, w której organizujący całość witraż "Bóg Ojciec" Stanisława Wyspiańskiego sąsiaduje ze sztucznymi kwiatami. Wątek ojczyźniano-kościelno-religijny wzmacniają kostiumy muzyków - kierownik w pełnym stroju księdza, pozostali na czarno i w koloratkach, rekwizyty w postaci połamanej reprodukcji obrazu Matki Boskiej. Ponadto: skrzydło husarza, poszarpany mundur powstańca śląskiego i rodzimy klasyk, czyli panna młoda w zaawansowanej ciąży oczywiście i oczywiście biorąca ślub kościelny. Polskie panopticum codzienne podane tym razem na wesoło i bez szczególnej martyrologii - ot, po prostu tacy jesteśmy, bez względu na to, jaki będziemy mieli przyrost PKB i kto będzie nami rządzić. Choć reżyser i aktorzy ciągle "puszczają oko" do publiczności, nie wszystkie pomysły mnie przekonały. Nieudany pastisz staje się niezamierzoną parodią lub kiczem, ale zawsze można liczyć na naszą reaktywną publiczność, która żywo reaguje na mocne akcenty i wygłupy. Nie sądzę jednak, by akurat na tym zależało ambitnym realizatorom najbardziej.

Zbyt duża ilość utworów powoduje, że zbyt wiele z nich brzmi podobnie, jak remiks z jednym podkładem. Mało jest ciekawych pomysłów aranżacyjnych, riffy z "Białej flagi" przy "gdzie one są" czy nieśmiertelny riff ze "Smoke on the Water" Deep Purple brzmią raczej jako grepsy, a nie zachęta do refleksji czy sentymentalnej podróży dla pokolenia, o którym można powiedzieć, cytując Iana Andersona, Too Old to Rock 'n' Roll: Too Young to Die! Niewiele można powiedzieć o choreografii, jakże przecież ważnym elemencie składowym takiej prezentacji. Nie winiłbym aktorów za słabości wokalne, które zdarzyły się na pewno częściej, niż na pozostałych wystawieniach (wiadomo: premiera), ale zaapelowałbym raczej do kierownika muzycznego o inne aranże niektórych numerów - po prostu do każdego głosu musi być dobrana odpowiednia tonacja, by dać aktorowi szansę na optymalną realizację. Mam także nadzieję, że spektakl będzie ewoluował, że np. zmniejszy się ilość piosenek. Dobór utworów to oczywiście kwestia koncepcji, mi zabrakło piosenek, które mogłyby organizować całość, choćby "Kiedy byłem małym chłopcem" Breakoutów. Być może lepszym pomysłem, niż odkurzanie mało znanych utworów, byłoby postawienie na evergreeny w stylu "Chłopcy z puebla" Tercetu Egzotycznego, które dają nieograniczone możliwości interpretacyjne i świetnie się komunikują z publicznością.

Tytuł jest adekwatny do wypadków na scenie. Panowie dwoją sie i troją: Cezary Rybiński po striptizie próbuje pobić rekord Wybrzeża w nurkowaniu, Zbigniew Olszewski zazdrości Marylin Monroe, a Piotr Witkowski przybył z planu westernu, ale to panie zdecydowanie lepiej wypadają i solo, i zespołowo. Najlepsza jest Anna Kociarz - instygująca, przykuwająca uwagę, niespieszna. Jej "Niestety, to nie ty" Jana Pietrzaka i Włodzimierza Korcza, to najlepszy numer z całości. Dobrze czują się w muzycznej formie także Małgorzata Brajner i dysponująca mocnym głosem Małgorzata Oracz, energią kipią Ewa Jendrzejewska i Dorota Androsz. Mocne punkty to także zespołowe, dopracowane "Idź precz" Bogdana Olewicza i Zbigniewa Hołdysa, "Mam dość" Małgorzaty Ostrowskiej i wspomniana "Modlitwa o miłość prawdziwą" pamiętna z wykonania Krystyny Prońko. Utworów żywiołowo przyjętych przez premierową publiczność jest więcej, publiczność bawi się z aktorami szczerze i niewymuszenie, co daje nadzieję, że po zrozumiałych korektach, spektakl będzie coraz lepszy i spełni oczekiwania publiczności czekającej także na dobrą rozrywkę nie pozbawioną sensu.

Piotr Wyszomirski
Gazeta Świętojańska
25 czerwca 2013
Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92
Notice: Undefined index: banner4 in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/layouts/scripts/layout.phtml on line 121 Notice: Undefined index: banner5 in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/layouts/scripts/layout.phtml on line 124

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia