Polska to archipelag wysp teatralnych

współczesny teatr przypomina światy równoległe

Rozpoczynająca się 5 maja z rozmachem zakrojona impreza próbuje sprostać własnej legendzie sprzed lat. Chociaż to wciąż największy taki festiwal w stolicy, nie ma na to szans. Współczesny teatr przypomina bowiem światy równoległe, które nie mają ze sobą punktów wspólnych - pisze Jacek Wakar w Dzienniku.

Był przełom lat 80. i 90. ubiegłego wieku, Warszawskie Spotkania Teatralne tradycyjnie odbywały się wówczas zimą, o ile mnie pamięć nie myli w grudniu. Bilety sprzedawano w Dramatycznym. Aby zdobyć te na najgłośniejsze przedstawienia, trzeba było przyjść wcześnie rano. Skrzykiwaliśmy się zatem ze znajomymi - licealiści, maniacy teatru. Pierwsi pojawiali się pod Pałacem Kultury i Nauki około szóstej. Cztery godziny później otwierano kasy i najbardziej wytrwali przeżywali chwile triumfu. Bo na krakowski Stary Teatr, wrocławski Teatr Polski lub na ostatni pośmiertny spektakl Tadeusza Kantora inaczej dostać się nie dało. Dla szczęśliwców pozostawały wejściówki - na żyrandolu lub na schodach na jaskółce - każde miejsce na wagę złota. 

Właśnie te nieprzebrane tłumy na spektaklach mistrzów zbudowały mit WST. Przed laty to właśnie podczas Spotkań warszawska publiczność mogła oglądać wielkie krakowskie inscenizacje Konrada Swinarskiego - także dzięki nim polski teatr lat 70. uważany był za jeden z najlepszych w Europie. Rok w rok pod kasami Dramatycznego widywano tych samych ludzi. Nawet gdy w ciągu roku do teatru chodzili sporadycznie, Spotkań nie opuszczali. Bo na gościnnych prezentacjach po prostu wypadało bywać, spotykać znajomych, śledzić reżyserskie konfrontacje, a potem o teatrze dyskutować. Przez lata udział w imprezie stał się rodzajem obowiązku kolejnych generacji inteligencji. Kiedyś na WST chodzili moi rodzice, potem zająłem ich miejsce. To była naturalna kolej rzeczy. 

Dekadę później, na przełomie wieków, przegląd miał przejść metamorfozę. Skoro Warszawa nie miała żadnego międzynarodowego festiwalu teatralnego, próbowano rozszerzać jego formułę właśnie w tym kierunku. Z nazwy zostały tylko Spotkania, czas trwania rozciągnięto do miesiąca, a to z kolei skutecznie zabiło typową dla podobnych imprez atmosferę. Co prawda, ściągnięto jako papierek lakmusowy kilka głośnych inscenizacji z Europy, nazwę poprzedzono dalekim od skromności hasłem Festiwal Festiwali, ale wobec cyklicznych propozycji toruńskiego Kontaktu i wrocławskiego Dialogu było to tyle co nic. Spotkania umarły zatem śmiercią naturalną po trzech edycjach. 

W ubiegłym roku przyszedł czas na reaktywację starych WST. W myśl zasady, że przepis da się odkurzyć, dodając do niego garść nowoczesnych rozwiązań. I znacząco przestawiając akcenty. 

Nowy układ sił 

Tegoroczny przegląd ułożony został według tej samej co poprzednio receptury. W ciągu 18 dni, od dziś do 23 maja, zobaczymy 14 spektakli głównego nurtu, który reprezentować ma to wszystko, czym żył polski teatr przez ostatni rok. Będzie zatem głośne "Factory 2" Krystiana Lupy (Narodowy Stary Teatr, Kraków) - jego manifest odejścia od tradycyjnie pojmowanego przedstawienia na rzecz portretowania na scenie życia takiego, jakim jest. Siedmiogodzinne laboratoryjne widowisko stało się dla reżysera, widzów i krytyki próbą. Jedni dostrzegli w nim nowe otwarcie, wejście na niezbadane dotąd rejony, inni emocjonalny szantaż, grę prywatnością artystów, działanie na granicy sekciarskiego kiczu. Pojawi się "Brygada szlifierza Karhana" (Teatr Nowy, Łódź), która w ujęciu reżysera Remigiusza Brzyka stała się mimowolną być może rehabilitacją socrealistycznej ramoty. 

Można też będzie porównać dwie "Sprawy Dantona". W bydgoskiej, moim zdaniem nieudanej, Paweł Łysak próbował przepisać dramat Przybyszewskiej na język współczesności, ale efektem okazał się najczystszy chaos. Wrocławska inscenizacja Jana Klaty - najlepszy z dotychczasowych spektakli twórcy - bada mechanizm narodzin i upadku każdej rewolucji. A przy tym pokazuje Klatę bardziej niż dotąd stonowanego, choć nie mniej prowokacyjnego. To jeden z najważniejszych punktów festiwalu. 

Teatr Klaty zderzy się podczas WST z dwoma przedstawieniami Michała Zadary. "Bat Yam - Tykocin" powstałe we wrocławskim Teatrze Współczesnym jest efektem koprodukcji polsko-izraelskiej i nie miało najlepszej prasy. Inaczej z "Ifigenią" [na zdjęciu], którą z oryginału Racine\'a przepisał Zadara do spółki z dramaturgiem Pawłem Demirskim. O spektaklu Starego Teatru w Krakowie pisano, że Zadara był w nim najbliżej docelowej formuły swego teatru. Oba spektakle stanowią swoiste postscriptum do ubiegłorocznego zadara.pl - retrospektywy będącej jednym z najważniejszych punktów poprzednich WST. Przegląd ten, niby poboczny, a niezwykle okrzyczany, kazał zadawać pytania o perspektywę doboru repertuaru i bohaterów imprezy. Zadara był nim niewątpliwie, zbyt wcześnie awansując do kategorii dotąd przeznaczanej dla niekwestionowanych mistrzów. To z kolei kazało pytać organizatorów z Instytutu Teatralnego, że sprzyjają przede wszystkim obowiązującej dziś niepodzielnie estetyce. Spektakle Piotra Tomaszuka, Marka Fiedora czy Mariusza Grzegorzka - dzieła niewątpliwie wybitne - stanęły zatem w tym rozdaniu na straconej pozycji. 

Może podobnie będzie w tym roku z "Król umiera, czyli ceremonie" Ionesco, przygotowanym w Starym Teatrze przez Piotra Cieplaka. Wielkie przedstawienie z genialnymi rolami Jerzego Treli, Anny Polony, Doroty Segdy i Anny Dymnej jest pożegnaniem Starego Teatru, pamiętanego choćby z cytowanych tu wprost inscenizacji Swinarskiego. Stanowi gorzki hymn na jego cześć, uwypuklając myśli i estetyczny rygor, dziś niemal nieobecny w propozycjach najmodniejszych reżyserów. Dlatego starcie będzie nieuniknione. 

Towarzyszący swym ulubionym artystom krytycy nie są skłonni przewartościowywać własne hierarchie, dlatego pewnie i na WST nie dojdzie do znaczących zmian pozycji. Od siebie rekomenduję zatem "Balkon" Geneta z łódzkiego Teatru Jaracza jako spektakl, w którym Agata Duda-Gracz pokazuje upadek ludzkiej cywilizacji, skutecznie powściągając swe plastyczne zapędy. Owocem jest wstrząsająca opowieść o kryzysie społeczeństwa - gorzka i śmieszna chwilami. Bardzo też jestem ciekaw "Lwa w zimie", zrealizowanego w wiedeńskim Burgtheater przez Grzegorza Jarzynę. To przedstawienie miało zapoczątkować doskonały etap w twórczości reżysera, który przyniósł potem znakomite "T.E.O.R.E.M.A.T." i "Między nami dobrze jest". 

Sezonowa atrakcja 

Repertuaru Spotkań czepiać się nie należy, imprezie można też wróżyć sukces komercyjny. A jednak mam pewność, że Warszawskie Spotkania Teatralne nie sprostają własnej legendzie. Dlaczego? Bo to niemożliwe. Polski teatr zmienił się tak jak rzeczywistość za oknami. Chociaż od tej reguły są wyjątki, wciąż pod hasłami politycznego zaangażowania (przejawem tego nurtu jest na WST choćby "Brygada szlifierza Karhana") woli prosty opis rzeczywistości od artystycznej kreacji. W dodatku brakuje mu mistrzów i punktów odniesienia. Jest nim co prawda Krystian Lupa, są Warlikowski i Jarzyna, ale temperatura sporów znacząco się obniżyła. 

Przed laty Spotkania realizowały obietnicę daną w swej nazwie. Teatr Lupy spotykał się z teatrem Wajdy, Jerzego Jarockiego wierne czytanie literatury znajdowało kontrapunkt w wizjach Swinarskiego. W samym Starym Teatrze w Krakowie, w jego najlepszym okresie, zderzały się autorskie wizje Wajdy, Jarockiego, Lupy czy Grzegorzewskiego. Obserwowanie, w czym zgadzają się ci wielcy artyści, a w jakich punktach są sobie dalecy, wprowadzało do dyskusji o polskim teatrze prawdziwe znaczenie. Dziś przedstawienia Klaty, Zadary czy Cieplaka ze sobą nie korespondują, żaden wewnętrzny dialog nie istnieje. 

To z kolei przenosi się na całościowy obraz zjawiska. Owszem, wyobrażam sobie, że WST wykreują nową reżyserską gwiazdę, pozwolą na docenienie artysty dotąd z drugiego szeregu albo obwieszczą zastój w czyjejś błyskotliwej karierze. Wszystko to jednak dotyczyć będzie grup fanów samych zainteresowanych, bo polski teatr, od dawna tak nie było, sukcesywnie traci punkty wspólne. Wydaje się, jakby artyści działali w wyznaczonych sobie wąskich niszach, mając w nich miejsce tylko dla siebie. Czasem z nich wyglądają, by popatrzeć na prace kolegów, ale o realnej konfrontacji nie może być mowy. Dlatego też polski teatr wymyka się dziś jakimkolwiek uogólnieniom. Jest taki, jak tworzący go autorzy, przy tym prawie nikt nie promieniuje swą siłą na innych. 

Warszawskie Spotkania Teatralne nie zmienią tego stanu rzeczy. Może zresztą nie muszą. Będą atrakcją. Potrzebną, ale tylko sezonową. Za rok wszystko zacznie się od nowa.

Jacek Wakar
Dziennik
6 maja 2009
Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...