Słodkie sny Adama Nalepy

"Czarownice z Salem" - reż. Adam Nalepa - Teatr Wybrzeże w Gdańsku

Kto choć raz był w Jerozolimie wie, że to miasto nie pozostawia obojętnym pielgrzymów, turystów i mieszkańców. Pierwsi doświadczyć mogą tzw. syndromu jerozolimskiego, polegającego na szczególnych doświadczeniach emocjonalnych (urojeniowych) w tym miejscu, prowadzących do omdleń, konwulsji czy objawień. Mieszkańcy postawieni są w sytuacji odwiecznego zagrożenia i czujności. Trzy największe, monoteistyczne religie świata walczą o wpływy, o skrawek ziemi, by doświadczyć... siły. Nic w Jerozolimie nie jest pewne, poza przeświadczeniem, że tak już będzie zawsze i nie ma złotego środka ani właściwego boga na załagodzenie ustawicznych konfliktów.

Salem, jako potoczna nazwa Jerozolimy, mieści w sobie tajemnicę nierozstrzygniętych sporów i zagrożeń wynikających z konfliktu interesów. „Czarownice z Salem" Arthura Millera dotykają nie tylko problemu związanego ze szczególnym naładowaniem negatywnych emocji w miejscowości Salem i w ludziach, także skutków paniki wywołanej przez lokalnych, namaszczonych przewodników, umocowanych prawnie i społecznie, nie mających nic wspólnego z Melchizedekiem, panującym w Salem w czasach biblijnych królem prawości. Salem Millera to symbol prześladowania jednostki przez niesprawiedliwą władzę w imię interesów określonej grupy społecznej.

Rozległa historia procesów o czary, wyjątkowa skrupulatność śledczych, tropiących czarownice i czarowników oraz niespotykana przypadkowość ich oskarżeń może przyprawić przeciętnego człowieka o zawrót głowy i paniczny strach. Schemat postępowania jest zawsze ten sam. Wyrok wydaje się na podstawie poszlak, podejrzeń, cienia wątpliwości, złego zdania jednych o drugich, w wyniku czego pod nóż (topór) „dostają się": pozycja, majątek podejrzanego i jego najbliżsi. Ściganie czarownic nie skończyło się do dzisiaj, przybrało inną formę. Arabia Saudyjska jest jedynym krajem na świecie, które ma prawne narzędzia do pozbawienia życia ludzi podejrzanych o czary (w 2010 roku życie stracił prezenter telewizyjny, który wróżył widzom dzwoniącym do studia). W Afryce istnieją wioski, tak zwane miejsca zbiorowego i kontrolowanego odosobnienia kobiet podejrzanych oczary. Do wioski wysyła ją rodzina i to rodzina po kilku miesiącach lub nawet kilkudziesięciu latach może kobietę wykupić, choć decydujący „głos" w tej sprawie ma... kura. Jeżeli po poderżnięciu gardła upadnie na grzbiet, wtedy kobieta jest oczyszczona, jeżeli padnie na podbrzusze (lub dokładnie odwrotnie), wtedy kobieta bezsprzecznie pozostaje nadal w wiosce jako czarownica. Oczywiście „drobiowy" wyrok, czyli ubranie w słowa obrazu upadku kury leży w gestii mężczyzny, jedynego strażnika czystości kobiet. Dlaczego w Afryce wysyła się kobiety na kontrolowaną banicję? Bo mężczyzna danej „czarownicy" może wziąć sobie kolejną żonę, przyjąć jej majątek i „świadczenia" małżeńskie w pakiecie. Nie inaczej działo się w średniowieczu, kiedy wyszukiwano kobiety samotne, parające się niekontrolowanymi przez kościół czynnościami magicznymi, aby pozbawić je majątku w wyniku procesu. Intryga społeczna (społecznie namaszczonego przejęcia majątku lub pozycji), czytaj także: religijna, to podstawowy motyw, podawany współcześnie jako geneza rzezi ludzi posądzanych o czary, czyli kontakty z diabłem. Diabeł zresztą jako istota przebiegła dotykał nie tylko posądzonych, ale także posądzających, mieszając obraz i zdanie, kto powinien zostać skazanym – o czym przypomina Biblia, jednak miało się to nijak do statystyk – rzadko proces obracał się przeciwko skarżącym.

Proces czarownic z Salem rozpoczął się w 1692 roku, a skończył w... 1954! Dopiero wtedy oczyszczono wszystkich 80. oskarżonych o czarnoksięstwo z siedemnastego wieku. W wyniku kilkumiesięcznego procesu, skazano w Salem 13 kobiet i 7 mężczyzn, z których historia jednego znalazła odzwierciedlenie w utworach artystów XX wieku (Giles Corey, 80-letni farmer, umierał trzy dni w męczarniach przygnieciony kamieniem, co było powszechną praktyką „wydobywania" diabla z człowieka; to bohater szwedzkiego zespołu Evergrey i amerykańskiej Unearth ). Po zakończeniu procesu w Salem, w wyniku społecznego buntu wobec działalności kościoła purytańskiego i uśmiercania niewinnych ludzi, nastąpiło powolne odsuwanie purytanów od wpływów na władzę. Lata 50. XX wieku w Ameryce, czyli szaleństwo senatora Josepha McCarthy'ego, to powrót według Millera do wymuszonych, fikcyjnych procesów, obarczonych brakiem profesjonalizmu dowodowego i służących politycznemu przejęciu władzy, co alegorycznie potraktował w „Czarownicach z Salem" (sam Miller odmawiał złożenia zeznań przeciwko innym w Komisji ds. Działalności Antyamerykańskiej Izby Reprezentantów McCarthy'ego).

„Czarownice z Salem" to historia zbiorowej paranoi, której twórczyniami są dziewczęta, szukające ucieczki od konserwatywnych rytuałów moralności purytańskiej. Dla zabicia czasu i na skutek przechodzenia właściwego etapu rozwojowego, odkrywają swoją kobiecość, ujawniają cielesność (dzięki Murzynce Titubie, szamance), ogłaszają „zapotrzebowanie" na seks i... pożądają Johna Proctora. Konsekwentną prowokatorką zostaje Abigail Williams, która nie cofa się przed kłamstwem, aby wydać wyrok na niewinnych ludzi. To, co rozwojowo można byłoby zrozumieć, czyli skrajną nieodpowiedzialność młodych kobiet, chęć zaistnienia w świecie dorosłych mężczyzn, sprawdzenie wytrzymałości własnej i innych, skłonność do  inscenizacji, wykracza poza wszelkie kategorie w momencie, gdy takie działania doprowadzają do śmierci niewinnych ludzi. Kategoria szaleństwa została odwrócona i przypisana zwykłemu człowiekowi, ponieważ tacy giną u Millera. Zwyczajność jest przekleństwem, brak strachu przed zbrodnią i konsekwencjami wygrywa, choć w ostatniej scenie z uznaniem patrzymy na Johna Proctora, który ostatecznie opowiada się za uniwersalnymi wartościami, w które zawsze wierzył, czym wydaje wyrok na siebie.

Można już zaryzykować stwierdzenie, że Adam Nalepa jest największym talentem reżyserskim, jaki pojawił się w naszym regionie od wielu lat. Choć w Gdańsku zrealizował dopiero i niespiesznie cztery spektakle, a w sumie niewiele więcej, to szczególnie na przykładzie dwóch ostatnich możemy mówić o pewnych konsekwencjach, które tworzą coraz lepiej rozpoznawalny język teatru reżysera „Nie-Boskiej komedii". To już reżyser dojrzały, świadomy środków wyrazu, odważny. Bezceremonialnie kradnie sceny, artefakty, obrazy i dźwięki, ale najczęściej służy mu to  do opowiedzenia własnej wersji, wzmocnienia, uzupełnienia czy aktualnej dygresji. W „Czarownicach..." jest i Twin Peaks, i Marylin Manson, i Maria Peszek, i voo doo, i nie tylko, ale prawie wszystko rezonuje. Prawie, bo na przykład druga deziuluzja, po scenie w sądzie, niepotrzebnie zabiera nam niezwykłą energię wyzwoloną przed chwilą – takim momentom powinno się dać wybrzmieć, a nie brutalnie je likwidować.

Reżyser konsekwentnie rozbudowuje swój świat, swoją mitologię, własne bestiarium. Otacza się swoimi aktorami, ma medium, podobnie jak Werner Herzog miał Bruno S., Francois Truffaut Jean Pierre Leaud'ea, a najbardziej jak Pippo Delbono ma Bobo; u lidera fundacji BOTO medium, maskotką, deziluzją i przeniesieniem jest Krystyna Łubieńska, jedna z kilku postaci, które mniej lub bardziej świadomie na co dzień tworzą tak niezbędny, by nie być uznanym za prowincję,  koloryt środowiskowy.

Nalepa jest muzyczny jak Klata, szanujący tekst, acz nie wchodzący tak głęboko w filozoficzne meandry, jak Warlikowski, dowcipny jak Jarzyna, ale co najważniejsze jest Nalepą. Jego przepis na teatr wydaje się optymalny, bo nie rezygnując z nowoczesnych  środków wyrazu, niezbędnych przekroczeń i atrakcji, nie gwałci literatury, oddaje jej należne miejsce, przez co tworzy polifoniczną i  zrównoważoną, komunikatywną i przystępną dla dużego spectrum odbiorców prezentację. Nalepa jest przede wszystkim inscenizatorem i wizjonerem, z jego spektakli najbardziej pamięta się sceny i pomysły, ale nie zawsze jest w nich miejsce na wielkie kreacje, czasami są to role tylko lub aż zauważalne. Najbardziej wyrazistą postacią spektaklu jest Tituba Haonami-Nalerros w wykonaniu Sylwii Góry-Weber. Jej mansonowskie w duchu wykonanie „Sweet Dreams" z repertuaru Eurythmics to jedna z kilku scen, których nie sposób zapomnieć. Niczym kapłanka voo doo, dociera do męskich fantazji, ostatecznego spotkania Erosa z Thanatosem, które obudziłoby samcze instynkty nawet u toruńskiego ojca dyrektora, próbującego dostać się geotermalnie do wnętrza ziemi. Konsekwentnie i przekonywująco buduje dramat człowieka „pękniętego" Mirosław Baka w roli Johna Proctora, spokój i skupienie Małgorzaty Brajner w roli jego scenicznej żony  tworzy kontrapunkt z rozszalałymi kreacjami dziewcząt, z których najpełniejszą  tworzy Katarzyna Dałek jako Abigail Williams, twórczyni sieci intryg, w którą  wpadają wszyscy. Wyrazista jest Katarzyna Z.Michalska(Mary Warren), dramaturgię w najważniejszej, wydłużonej scenie sądowej, współtworzy Cezary Rybiński(John Hale), którego przemiana z oskarżyciela w obrońcę pozwala jeszcze mocniej podkreślić szaleństwo i paranoję nowego Jeruzalem.

Marcin Mirowski, stały kompozytor Adama Nalepy, tym razem występuje na żywo (w obsadzie nazwany Muzykantem z wioski). Szaleje niczym wczesny Elton John  w wersji noirhardcore, używa różnych fragmentów fortepianu, co daje efekt podobny do spotkania punka z Warszawską Jesienią. Scenograf Marcin Chojnacki po raz kolejny zwielokrotnił przestrzeń, wycinając kulisy i dając zagrać  całej maszynerii narodowej sceny, którą niczym Kornel Mundruczo w "Hańbie" pokrył śliską ziemią. "Czarownice z Salem" to techniczny fajerwerk,  wpływa na wszystkie zmysły i receptory; rytm jest wyznaczany przez światło, padające krople deszczu i nawroty paranoi. Dzieło totalne, chwyta za gardło od pierwszej sceny i trzyma  przez 160 minut aż do zaskakującej w swym tradycjonalizmie kurtyny.

To bardzo ważny spektakl, obowiązkowa lektura dla każdego, szanującego się konsumenta kultury. Wielość sensów i kontekstów namawia do kilkukrotnego zapoznania się, a niektórych powinna zmusić do zobowiązującej odpowiedzi na pytanie: Co zrobić z Adamem Nalepą ? (nasza odpowiedź wkrótce).

Cóż, świat oszalał, co mierzy się poprzez zbiorowe samobójstwa, wyroki śmierci, prowokacje polityczne. Wiara w czary, wróżby, przesądy jest powszechnie akceptowana i uprawiana. Kościół już tak głośno nie krzyczy w tej sprawie, choć sam ma problemy na swoim polu - w Polsce sześć lat temu głośno było o betankach i ich przełożonej doznającej olsnień ducha świętego, co zakończyło się wykluczeniem betanek z kościoła katolickiego i utworzeniem przez nie własnej, pozaklauzurowej grupy wyznawczyń przelożonej. Nie tak dawno, po abdykacji Benedykta XVI, glośno mówiło się o historii Watykanu, w tym powiązaniach z mafią i stosowaniem rytualnych wyroków na nieposłusznych członkach kościoła. Innego końca świata nie będzie. Czarami można by nazwać powszechną sprawiedliwość, czy choćby sklonność do sprawiedliwych zachowań. Wyrachowanie, tępota, ślepe posluszeństwo, strach przed nieznanym, kompleksy i niekompetencja to powszechność. To nie czary, to zły czlowiek.

Katarzyna Wysocka
Gazeta Świętojańska
27 kwietnia 2013
Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...