Szpiedzy w Krypcie
"39 stopni" - reż. Arkadiusz Buszko - Piwnica przy KrypcieAlfred Hitchcock pewnie byłby zdumiony, gdyby zobaczył spektakl szczecińskiej Piwnicy przy Krypcie, oparty na swoim słynnym szpiegowskim dramacie. "39 stopni" (premiera odbyła się w piątek) to bowiem nie thriller - jak w filmowym pierwowzorze, ale zupełnie zwariowana komedia.
Główny bohater przedstawienia, Richard Hanney, 39-letni mężczyzna, przez przypadek wplątany zostaje w potężną aferę. Oskarżony o morderstwo musi uciekać przed policją i goniącymi go agentami wywiadu. By oczyścić się z podejrzeń, musi znaleźć szefa szpiegowskiej szajki i na własną rękę rozwiązać trudną zagadkę: czym jest tytułowe 39 stopni?
W Piwnicy przy Krypcie, hitchcockowską historię na teatr zaadaptowali Paweł Niczewski, Arkadiusz Buszko i Konrad Pawicki. Gdy to trio spotyka się na scenie, wiadomo, że spodziewać się można doskonalej zabawy i najbardziej surrealistycznych, komediowych gagów. Tak też jest w "39 stopniach", Buszko, Pawicki, Niczewski i towarzysząca im Joanna Matuszak w czwórkę stwarzają widowisko pełne akcji, tempa, humoru i... postaci. Ciągłe zmiany kostiumów (wraz ze scenografią stworzył je świetny duet Agnieszka Miluniec - Maciej Osmycki), znakomite realizacyjne pomysły (np. przeprawa przez wzburzony strumyk odgrywany przez Buszkę i Niczewskiego), mocno nieszablonowe nawiązania do polskiej rzeczywistości (wątek z samolotem i brzozą, muzyczne i literackie cytaty z telewizyjnych seriali i bajek) - to wszystko sprawia, że publiczność bawi się doskonale. Aktorzy zresztą - również.
Na poprzedzającej premierę konferencji, artyści, wzorując się na Filharmonii Szczecińskiej, od niedawna rozsyłającej dziennikarzom swoje recenzje - rozdali przedstawicielom mediów mały żartobliwy poradnik na temat tego, jak pisać o "39 stopniach". Używając jednego z zaproponowanych określeń - ten spektakl to "bardzo dobrze obrobiony kawałek, a śmieszny, że nie wiem". W sam raz na weekendowy wieczór.
