To na co czekamy jest tylko dla nas

„Dziadek do orzechów" E.T.A. Hoffmanna w teatrze Aliny Więckiewicz

„Dziadek do orzechów", napisany przez E.T.A. Hoffmanna, jest opowiadaniem, zawierającym podwójną tajemnicę ukrytą w orzechu. Przeznaczoną dla dzieci i dorosłych. Kto potrafi rozłupać twardą skorupę i ją odsłonić, ten do niej dotrze.

A może pisarz daje szansę każdemu z nas, by w czasie świąt Bożego Narodzenia odkryć to, co jest ukryte... Może w nas samych? Może w innych... Tajemnicę „Dziadka do orzechów" odkrywa również muzyka skomponowana przez Piotra Czajkowskiego, a także baletowe libretto Mariusa Petipy. Tajemnice i przesłanie tego opowiadania odkrywają teatralni reżyserzy, aktorzy teatrów dramatycznych i lalkowych. Czy opowiadanie Hoffmanna na scenicznych deskach i w salach koncertowych ma szczególną moc?

Alina Więckiewicz twierdzi, że tak. Że można odkrywać go na nowo. Że można żyć z „Dziadkiem do orzechów" przez lata i obserwować jak ewoluuje w człowieku oraz jak objaśnia to, co w życiu jest najważniejsze.

- Właściwie mogę powiedzieć, że to E.T.A. Hoffmann mnie wybrał, a raczej Krzysztof Niesiołowski, dyrektor w Teatrze BAJ w Warszawie. W roku 1992 zagrałam rolę Klary w spektaklu „Dziadek do orzechów i król myszy". I tak zaczęła się moja przygoda z Hoffmannem. Ówczesny spektakl był niezwykle baśniowy, w przepięknej scenografii Małgorzaty Domańskiej i reżyserii Krzysztofa Niesiołowskiego.
- Grając Klarę, mogłam ze sceny obserwować „teatr w teatrze "w postaci historii Pirlipaty i Mysibaby, Dziadka do orzechów. Zachwycona byłam wówczas moją piękną różową sukienką i marzeniami o bajkowych świętach. Ale podczas jednego ze spektakli

wydarzyła się niezwykła historia.

Na scenie znajdowały się tylko dwie postaci: Klara grana przeze mnie i Droselmajer ze swoim teatrzykiem marionetkowym, grany wspaniale przez Mikołaja Millera. Nad Droselmajerem wisiał zawieszony na rampie piękny zegar, odmierzający bajkowy czas. Cała scena była wyczerniona, a scenka marionetkowa podświetlona. Przed widzami Droselmajer i ja... W trakcie gry zauważam, że zegar nad Droselmajerem powoli unosi się do góry jak nigdy dotąd! Droselmajer zastyga nieruchomo. A ja to widzę, bo gramy już kolejny raz i spektakl znam doskonale.
- Nagle Droselmajer dosłownie zjeżdża pod podłogę, skąd wydobywają się niezwykłe kłęby kurzu wspaniale podświetlone reflektorami. Scena jak z najlepszego horroru... Na widowni absolutna cisza... Dosłownie słychać jak przełykam ślinę ze strachu... Teatr zaczął żyć własnym życiem i napisał swój scenariusz. Po chwili inspicjent zasłonił kurtynę i przerwano spektakl. Okazało się, że pod aktorem zarwała się zabytkowa podłoga i Droselmajer wpadł do orkiestronu na stos starych dekoracji. Wiekowy kurz uniósł się teatralnie do góry...
- Czyżby Hoffmann dopisał nowe zakończenie? Wtedy zrozumiałam, jak niezwykłą moc ma aktor na scenie, jak może prowadzić emocje widza. Długo miałam w głowie tę ciszę... To było tak niezwykłe - na widowni ponad 250 osób. Kto chodzi do teatru dla dzieci ten wie, że taka widownia zawsze kicha, kaszle, coś mówi, szeleści, jak to dzieci. A tu cisza.

- Po latach wróciłam do Hoffmanna

już z własnym projektem i adaptacją „Dziadka do orzechów". To niezwykłe opowiadanie powstało w 1816 roku; zostało napisane po niemiecku. Warto wiedzieć, że polski przekład powstał w1906 roku z przekładu francuskiego napisanego przez Aleksandra Dumasa (ojca). Można zatem powiedzieć, że język autora, jego sposób opowiadania nie jest do końca znany, jeśli nie przeczytało się oryginału. Ja opierałam się na przekładzie Józefa Kramsztyka, ale napisałam własną adaptację, bo chciałam nadać opowiadaniu współczesną, bliską mi warstwę językową. Ponadto, moja adaptacja była początkowo przygotowana na dwie aktorki grające całość przedstawienia. Miałyśmy ogrywać wszystkie postaci zarówno w planie żywym, jak i lalkowym. Musiałam stworzyć taką warstwę językową, aby narracja oparta na zabawie językiem poprzez pewną formułę powtórzeń, była czytelna dla dzieci, ale równocześnie nadawała przedstawieniu pewien rytm.

- Moja autorska wersja „Dziadka do orzechów" powstała w 2007 roku, a ja wyrosłam już mentalnie z różowej sukienki i dojrzałam do mojej ulubionej postaci Droselmajera. Niezwykłego demiurga, który prowadzi małą Klarę przez zakamarki jej emocji, uczuć, niepewności, strachu i rodzącego się uczucia.

Ta niezwykła podróż jest uniwersalną prawdą o dojrzewaniu,

dorastaniu do własnych wyborów. Pomimo upływu ponad 200 lat od powstania „Dziadka do orzechów", sama esencja problemu nic nie straciła ze swojej świeżości. Hoffman niezwykle trafnie opisał samotność małej Klary w jej pięknym pokoju pełnym wspaniałych zabawek. Oczekiwanie i pragnienie posiadania najpiękniejszej różowej sukienki i wspaniałych lalek są absolutnie naturalne dla dzieci. Ale, gdy mała Klara zostaje sama w swoim pokoju i jej wyobraźnia budzi demony w postaci myszy chcących zrobić jej krzywdę, na pomoc spieszy tylko brzydki, drewniany Dziadek do orzechów, prezent od ojca chrzestnego pana Droselmajera.
- Kiedy pozostałe zabawki spokojnie śpią, mała Klara zaczyna odczuwać więź z Dziadkiem. Nie potrafi jeszcze jej nazwać, ale już czuje, że to ktoś dla niej ważny. Hoffmann poprzez postać Droselmajera porusza niezwykle ważny problem budzenia się więzi, uczucia, ale aby tego doświadczyć trzeba odrzucić całą otoczkę wcześniejszych pragnień i pozornych zauroczeń. W momencie próby, podczas której Mysibaba chce zabić Dziadka do orzechów, Klara już wie, że Dziadek jest dla niej kimś więcej, niż tylko kolejną zabawką. Rodzi się więź, uczucie, którego Klara wcześniej nie doświadczyła. Mysibaba podpowiada Klarze, jak dziewczynka może uratować swojego Dziadka do orzechów, ale równocześnie poddaje w wątpliwość czy Klara będzie na to gotowa... - Wystarczy że oddasz wszystkie swoje zabawki, różową sukienkę - podpowiada mysz. Okazuje się, że jest to najważniejsze wyzwanie, przed jakim staje mała Klara.
Przed takimi wyzwaniami stają wszystkie dzieci: co trzeba zrobić, aby uratować swojego przyjaciela? Dzieci stają przed jeszcze trudniejszym zadaniem,

co trzeba zrobić, aby w ogóle mieć przyjaciela?

- To było dla mnie najważniejsze pytanie, do którego dojrzałam, grając tyle lat różne wersje „Dziadka do orzechów". Posiadanie przyjaciela jest niezwykłym darem, jaki może spotkać dziecko. Wtedy wszystkie demony tracą swoją moc, bo już zawsze nie jest ono samotne. Grając na scenie „Dziadka do orzechów", obserwuję reakcje widzów, jak rodzi się ciekawość, kim jest ta drewniana figurka? Dzieci współodczuwają z Klarą jej lęki, radość, a na koniec, gdy pada pytanie, czy to wszystko co się tu działo, było tylko snem? Dzieci potrafią doskonale odkryć zamysł Hoffmanna. Dziadek do orzechów już nie jest brzydki, już patrzą zupełnie inaczej na drewnianą figurkę. Kiedy po spektaklu dzieci podchodzą do mnie na scenę, najczęściej chcą dotknąć dziadka do orzechów, by choć na chwilę móc potrzymać go w ręce. Może i one spotkają swojego przyjaciela?

- Obecna wersja "Dziadka do orzechów" jest monodramem.

Dojrzałam już do opowiadania o różowej sukience i lękach małej dziewczynki. Już umiem to opowiedzieć, bo ja spotkałam swojego przyjaciela, tak jak mała Klara. Moja scenografia nawiązuje do klasyki teatru romantycznego. Sama robię swoje lalki. To jest moja droga dochodzenia do własnej wersji „Dziadka do orzechów". Cały czas towarzyszy mi tylko muzyka Piotra Czajkowskiego i zawsze widzę jak odkrywają ją dzieci...
- Atmosfera świąt Bożego Narodzenia wiąże się z historią „Dziadka do orzechów".

To niezwykle magiczny czas oczekiwania.

- Dzieci piszą listy do świętego Mikołaja. Niektóre marzą po cichu o tym, co chciałyby znaleźć pod choinką, ale jak to w opowiadaniu Hoffmana, mała Klara i jej brat Fred zawsze czekali na prezenty, które przynosił ojciec chrzestny pan Droselmajer. Jego prezenty były zawsze najlepsze, bo przygotowywał je samodzielnie. Dla mnie jest on niezwykłą postacią, która czyta w myślach dziecka i wyprzedza marzenia. Niczego nie kupuje, tylko słucha uważnie słów dziecka, aby odczytać to, co jest tym prawdziwym, jeszcze nie nazwanym marzeniem.
Dla mnie święta są właśnie takim czasem wsłuchania się w przyjaciół, najbliższych, czasem wspólnego przygotowywania i poświęcania sobie wzajemnie uwagi.
Może tak jak napisał E.T.A. Hoffmann, ważne jest poczuć, że to, na co czekamy, jest tylko dla nas i nie jest ważna uroda, opakowanie, zachwyt innych, tylko to, co my naprawdę poczujemy? Żeby po zdjęciu opakowania, pozostał zachwyt, a nie tylko ładny papier.

Opowieści wysłuchała: Ilona Słojewska

Ilona Słojewska
Dziennik Teatralny Bydgoszcz
24 grudnia 2020
Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...