To nie jest naiwny optymizm

rozmowa z Piotrem Szalszą i Wiesławm Sławikiem

Piotr Szalsza, reżyser, muzyk, producent telewizyjny, pisarz. Jak sam z przekąsem o sobie mówi: "człowiek renesansu". Po trzynastu latach wraca jako reżyser do Teatru Śląskiego, kierując najnowszą premierą - "Badenheim 1939", w której bierze udział większość aktorów głównej sceny śląskiej, w tym Wiesław Sławik, aktor obchodzący w bieżącym roku 35-lecie pracy artystycznej, w tym okrągły jubileusz 30-lecia na deskach Teatru Śląskiego.

Małgorzata Bryl: Już dziś premiera „Badenheim”, ale na razie sięgnijmy nieco wstecz, do genezy panów znajomości teatralnej. Czy mieli panowie okazję już wcześniej współpracować ze sobą w jakimś projekcie teatralnym? 

Piotr Szalsza: Znamy się z projektu, który realizowałem w Teatrze Śląskim kilkanaście lat temu, była to sztuka Ferdinanda Raimunda „Chłop Milionerem”. Wtedy też grał niemalże cały teatr i za stworzenie kostiumów była również odpowiedzialna Burgis Paier... 

Wiesław Sławik:... która wtedy i teraz zaprojektowała nam świetne kostiumy. 

Piotr Szalsza: Poza tym w między czasie, ponieważ to jest mój rodzinny region, bywałem w Teatrze na spektaklach i w ten sposób podtrzymujemy znajomość. Ostatnio Sławika podziwiałem w „Polterabend” i wtedy właśnie zapadła moja decyzja, że Pappenheima w „Badenheim” zagra właśnie on. Tak to się właśnie potoczyło... Z resztą można powiedzieć, że tutejszych aktorów znam jak własną kieszeń. Oglądam przedstawienia, znam tych ludzi prywatnie, spotykam się z nimi, więc co do obsady mam przeczucie, że dobrze obsadziłem role. 

Wiesław Sławik: Swoją drogą to bardzo ciekawe, że mój Jorg w „Polterabend” sprawił, że zdecydowałeś się obsadzić mnie w roli Pappenheima. Ten Jorg wcale nie jest taki optymistyczny... 

Piotr Szalsza: ... nie, nie, to nie tak. Zwróciłem wtedy uwagę na twój warsztat artystyczny, który umożliwia wzięcie na siebie roli wiodącej, takiego pater familiae jakim jest również Pappenheim. 

Małgorzata Bryl: Panie Wiesławie, w tym roku obchodzi pan jubileuszowe 30-lecie pracy na scenie Teatru Śląskiego. Wielość ról, w które wcielił się pan przez te lata tworzy imponujący dorobek artystyczny, z którego nie sposób wydzielić kreacje mniej lub bardziej znaczące. Jednak czy są takie role, które szczególnie pan wspomina? 

Wiesław Sławik:
[śmiech] Budzi pani „upiory przeszłości”... To prawda, że minęło trzydzieści pięć lat pracy aktorskiej, w tym trzydzieści lat na deskach Teatru Śląskiego. Proszę pani, wszystkie role były dla mnie ważne i te małe i te duże, i te mniej i te bardziej trafione. Wymienię kilka: Gonzalo w „Trans-Atlamtyku”, Pchełka w „Antygonie w Nowym Jorku”, Skrzypek w „Rzeźni”, Pan Paweł w „Panu Pawle”, a także Mazurkiewicz w „Żołnierzu Królowej Madagaskaru”. I wiele ról, które doprowadziły mnie do Gospodarza w „Weselu”, Jorga w „Polterabend”, Porfirego w „Zbrodni i karze”, a teraz do Pappenheima.  

Małgorzata Bryl: Zdaje się, że również drogę artystyczną Piotra Szalszy cechuje pewne przewodnictwo od jednego wcielenia w drugie, z tym że zawodowe. Był pan muzykiem symfonicznym, producentem i redaktorem telewizyjnym, organizatorem wystaw, reżyserem koncertów, oper oraz przedstawień, dziennikarzem prasowym i pisarzem, autorem haseł Wielkiej Encyklopedii...  

Piotr Szalsza: Człowiek renesansu [śmiech] Ten wątek często pojawia się w różnych rozmowach i zawsze wtedy mówię, że z wykształcenia jestem altowiolistą... 

Wiesław Sławik: ... a ja zawsze myślałem, że jesteś skrzypkiem. 

Piotr Szalsza: Nie, zawsze zaczyna się od skrzypiec i jak się okazuje, że nie będziesz Paganinim, to cię przerzucają na altówkę... Łatwiej przynajmniej dostać pracę w orkiestrze, ale i tam nie zabawiłem długo. Ja jestem po prostu rodzajem współczesnego dyletanta-kosmopolity. Rzeczywiście chwytałem się w życiu różnych rzeczy, ale to jest niezwykle przyjemne uczucie. Szczególnie dziś, bo na co dzień mieszkając w Austrii, doszedłem do punktu, w którym jestem wolnym strzelcem. Jak tam przyjechałem dwadzieścia sześć lat temu, to odczułem dużą ulgę, że nie mam już nad sobą żadnego dyrektora, nikt już mną nie kieruje, ja sam decyduję, jakie projekty powstają – sam je niejednokrotnie inicjuję. 

Małgorzata Bryl: To jest jakiś wspólny mianownik tych wszystkich projektów, którymi pan się zajmował i obecnie zajmuje? 

Piotr Szalsza:
Zajmuję się tym, co twórcze, ale przede wszystkim tym, co lubię. Gdyby, powiedzmy, przyszedł do mnie dyrektor Bradecki i zaproponował mi zrealizowanie „Poskromienia złośnicy”, to bym się tego nie podjął. Trzeba po prostu znać swoje miejsce, wiedzieć, w czym się jest dobrym, a w czym nie. To jest istotne i mam wrażenie, że mimo tego zróżnicowania moich zajęć znam swoje miejsce. 

Małgorzata Bryl: W „Badenheim 1939”, jak już zostało to przez pana Piotra określone, gra pan swoistego pater familiae – doktora Pappenheima. Jakimi drogami dociera pan do tej postaci? 

Wiesław Sławik:
Na pewno wiele dały mi rozmowy z Piotrem i wnikliwa lektura powieści Aharona Appelfelda, a obecnie wciąż jestem w trakcie poszukiwań. Obieram różne drogi – czasem reżyser mi w tym pomaga, mówi ten kierunek jest dobry, a ten nie. Jednak dla mnie najważniejszą rzeczą tutaj jest uzyskanie przez nas - aktorów tej świadomości, którą mieli ludzie w czasach, w których ta sztuka się dzieje. Dzisiaj już wiemy, co się stało po roku 1939 z większością społeczności żydowskiej. Natomiast bohaterowie „Badenheimu” jeszcze nie wiedzieli, czym jest Holocaust. My znamy historię, z kolei ci bohaterowie są jeszcze sprzed tej historii. Widzimy ich w momencie, w którym Zagłada dopiero się szykuje: tu się im odcina wodę, tu pocztę, tu blokuje drogę... Następuje stopniowa redukcja człowieka. To się nagle staje bardzo uniwersalne, bo już nie dotyczy tylko Żydów, a może dotyczyć każdego. 

Małgorzata Bryl: W takim razie jaki jest Pappenheim?  

Wiesław Sławik:
Pappenheim mimo tego, że znalazł się w tej społeczności, w takiej a nie innej roli, jest naładowany olbrzymią dawką optymizmu. Optymizmu może i gorzkiego, bo wydaje mi się, że on i chyba jeszcze Mandelbaum mają jako jedyni przeczucie, co ich czeka. Mandelbaum z racji geniuszu artystycznego, a Pappenheim ze względu na tę jego aktywność, olbrzymią szerokość działania. Mimo tego, wbrew temu co dzieje się dookoła, Pappenheim zachowuje pogodę – jeszcze mamy festiwal, hotel, jeszcze żyjemy i możemy się bawić. Nawet kiedy wyjazd jest już nieuchronny, on mówi, że zorganizują festiwal w Polsce... 

Małgorzata Bryl: Zabiorą Badenheim z sobą... 

Wiesław Sławik: Tak, czyli to nie jest taki naiwny optymizm, bo on jako jedyny ma największą świadomość i jednocześnie szuka wciąż szczegółów, którymi można się jeszcze cieszyć. 

Piotra Szalsza: Nie chciałbym tu użyć zbyt patetycznego stwierdzenia, ale ta postać przywodzi na myśl Mojżesza, bo przecież wciąż zapewnia, że przetrwają. Nie jest to przypadkowe, że na końcu przedstawienia wszystkie postaci idą jedną ścieżką, a za nimi zamykają się wrota z obu stron. To jest celowo dwuznaczne działanie.  

Wiesław Sławik: „Skoro wagony są takie brudne, to znaczy, że droga nie może być daleka” - powie Pappenheim na koniec i nawet z tego bije nadzieja... 

Piotr Szalsza: ... nadzieja na przetrwanie, bo przez te dwa tysiące lat wciąż niechciani i zachęcani, by zmienić religię, trwają dzięki temu, że trzymają się razem.  

Wiesław Sławik: Właśnie, właściwie przez cały czas jesteśmy wszyscy razem na scenie. To też dowodzi tego, że w tej sztuce nie ma głównej postaci, wszyscy są na pierwszym planie i taka formuła zdecydowanie odbiega od klasycznych sztuk, w których jest główny bohater i poboczny, dobry i zły bohater. Bohaterem jest grupa i jeśli docieram do Pappenheima to tylko przez tę grupę, ale trzeba też pamiętać o jednostkowym rozwoju postaci - nikt nie może tu powiedzieć, że gra epizod. To jest oczywiście dla aktora wyzwanie, bo zahaczamy o specyficzną konwencję gry. 

Małgorzata Bryl: Do tego specjalnie reżyserowane światło, scenografia i równie charakterystyczna, nieco psychodeliczna i dekadencka muzyka wybitnego, współczesnego kompozytora - Zbigniewa Bargielskiego, którą skomponował specjalnie do projektu „Badenheim”. Jak doszło do tej współpracy? 

Piotr Szalsza: Bargielski mieszka w Austrii dłużej niż ja. Bardzo cenię go jako kompozytora, oczywiście wcześniej już miałem okazję już z nim współpracować. Muzyka, którą stworzył miała za zadanie nie tylko porwać widzów, ale też aktorów i uważam, że się udało. Nazywam tę muzykę podprogramową, bo nie jest tylko tłem – każdy dźwięk posiada tu swoją funkcję dramaturgiczną. Dialoguje z kwestiami aktorów, a poza tym oddaje wewnętrzne napięcia w postaciach, tę szerokość emocjonalną wszystkich bohaterów. Muzyka dodatkowo powoduje przejścia do kolejnych scen, poprzez powtarzalność motywów.  

Wiesław Sławik: Scen, do których przestrzeń zaprojektował znakomity scenograf Andrzej Witkowski. Poza tym chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jedno. Również sam tekst dramatyczny zawiera wiele celowych powtórzeń, wśród nich chyba najczęściej padające słowo: „festiwal”. Słowo, które w tej sztuce na pół realistycznej na pół nadrealnej oraz parabolicznej zyskuje status ponadczasowości. Pomaga w tym muzyka Bargielskiego i ruch sceniczny zaproponowany przez Martę Pietruszkę. Wszystko to razem uruchamia uniwersalność przesłania – życie jest festiwalem. Festiwalem dobra i zła. 

Małgorzata Bryl: Bardzo panom dziękuję za rozmowę. 

Małgorzata Bryl-Sikorska
Dziennik Teatralny Katowice
21 listopada 2009
Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...