Wielki mistrz teatru polskiego Krystian Lupa zachwyca Awinion
69. Festival d'AvignonParyż, 5 lipca 2015 (AFP) – w wieku 71 lat polski reżyser Krystian Lupa, jeden z mistrzów teatru europejskiego, nie miał do tej pory na swoim koncie sztuki wystawionej w Awinionie. Zrobił to teraz swoją zachwycającą adaptacją powieści Thomasa Bernharda Wycinka.
Wystawioną w La Fabrica (nowej sali festiwalu) i trwającą ponad 4 godziny sztukę nagrodzono owacją na stojąco. Będzie można ją oglądać do 8 lipca.
Krystian Lupa już od lat jest związany z twórczością Thomasa Bernharda, austriackiego pisarza gardzącego swoim ojczystym „katolicko-nacjonalistycznym" krajem i bezlitosnego dla swoich rodaków.
Sztuka przedstawia „kolację artystyczną". Para gospodarzy sama w sobie jest barwna: on, cyniczny kompozytor alkoholik, ona, niewolnica pozorów tego wydarzenia towarzyskiego, zupełnie jak Proustowska pani Verdurin.
Wokół nich zebrał się narcystyczny światek, aktorzy, malarz, pisarki. Zebrali się, aby „upamiętnić" przyjaciółkę z młodości, Joanę, która się powiesiła.
20 czy 30 lat wcześniej każdy z nich myślał, że będzie kolejnym Rimbaudem lub Virginią Woolf. Teraz są starzy, zawarli kompromisy z różnymi instytucjami, żyją swoim mieszczańskim życiem, a ich marzeń już nie ma.
Każda z tych postaci, znakomicie oddana przez każdego z 13 aktorów trupy, jest zarazem patetyczna i poruszająca. Odniesienie do Austrii zostało zatarte i ci zagubieni „artyści" mogliby być każdym z nas.
Krystian Lupa wychodzi poza pamflet na zepsute przez kompromisy środowisko, schodzi w najgłębsze zakątki ludzkiej duszy, dalej niż próżność, tam, gdzie każdy czuje się samotny i blisko śmierci.
Wieczór ciągnie się w nieskończoność, zaproszeni stopniowo popadają w degrengoladę, maski opadają. Grupa jest zamknięta w szklanej klatce, która obraca się wokół własnej osi, ukazując dekoracje: pokój Joanny, która przed popełnieniem samobójstwa tonie w alkoholu, salon i duży stół, przy którym odbywa się kolacja. Opowiadaną historię pomagają utkać subtelnie wprowadzone projekcje wideo.
Z boku, w skórzanym fotelu, siedzi Thomas Bernhard. Obserwuje i komentuje całą sytuację z pewnej odległości. Na odchodnym pani domu każe mu obiecać, że niczego z tego, co widział, nie opisze... Pisarz rzecz jasna obietnicy nie dotrzymuje.
Od redakcji Dziennika Teatralnego: Od wczoraj, publikujemy tłumaczenia recenzji "Wycinki" na 69. Festivalu d'Avignon.
Wczoraj: "Fascynująca stypa", jutro: "Krystian Lupa: najczystszy Thomas Bernhard".