Wzajemne zrozumienie po nalewce z muchomorów

"Opowieść syberyjska - palę Rosję!" - Teatr Modrzejewskiej w Legnicy

("świeże decyzje" Teatru im. H. Modrzejewskiej z Legnicy w odbiorze tiumeńskim)
Zdaję sobie sprawę, że wkładamy głowę do ula.
K. Kopka, autor

Boję się zwłaszcza o przyjęcie sztuki na Syberii. To jest zupełnie inna Rosja, niż ta bardzo już kosmopolityczna, jaka jest w Moskwie. Dlatego z mieszanką strachu i nadziei czekam na konsekwencje waszej podróży artystycznej. Nie wiem zwłaszcza jak przyjęta zostanie spora doza humoru i ironii jaka zawarta jest w dramacie.
A. Kriżewski, tłumacz sztuki

Dnia 29 września na dużej widowni Tiumeńskiego Teatru Dramatycznego  Teatr im. H. Modrzejewskiej z Legnicy  przedstawił spektakl „Opowieść syberyjska”, sztukę Krzysztofa Kopki w reżyserii Jacka Głomba.

Po informacji o przyjeździe polskiej trupy teatralnej ze szczególną tremą czekali na spektakl członkowie Tiumeńskiego Obwodowego Centrum Oświaty i Kultury Polskiej „LATARNIK”, Polacy z Tiumenia, Iszymia, Tobolska… Przecież to miał być pierwszy przyjazd mistrzów polskiej sceny do obwodu tiumeńskiego. W anonsach, komunikatach prasowych i programach spektaklu legnicki teatr był określony przez moskiewskiego krytyka teatralnego, doktora historii sztuki, Pawła Rudniewa „ozdobą dzisiejszej Polski teatralnej”. Wysokie walory „cudu legnickiego” i jego „czarodzeja”, poprzedzające bezpośrednie  spotkanie w teatrze, czyniły  spektakl jeszcze bardziej pożądanym, budząc wzmożone zainteresowanie..
Tytuł  spektaklu „Palę Rosję – opowieść syberyjska” (właśnie taki jest  oryginalny tytuł sztuki) zawiadamiał, że  chodzi w nim o przyjazd trójki młodych Polaków na „syberyjskie safari”. W podróży opiekuje się nimi FSB. Za pomocą rosyjskich przyjaciół bohaterom udaje się uniknąć pościgu. A finałem nieoczekiwanych wydarzeń magicznych, do których zostają wciągnięci bohaterowie  wciągnięci, jest scena ogólnego porozumienia i pojednania.
Szczególne i zainteresowanie wywołała informacja o tym, że akcja spektaklu rozwija się w dwóch planach czasowych:  w roku 1849 i 2009. Autor sztuki Krzysztof Kopka podkreślał w swoich wywiadach w Polsce długo przed premierą: „Część historyczna jest oparta na prawdziwych wydarzeniach i opowieściach zesłańców. Takich jak Piotr Wysocki, który stał się na Syberii przedsiębiorcą, jednym z największych producentów mydła. Albo małżeństwo Migurskich, którzy, wybierając się na  powstanie, ekshumują ciała swoich zmarłych dzieci i zabierają je ze sobą w słojach po to, żeby nie zostały w rosyjskiej obcej ziemi”. W rozmowach z polskimi dziennikarzami, zarówno dramaturg jak i reżyser zawsze mówili, że przedstawiają w spektaklu „mało znany epizod nieudanego powstania”, „mało znany wątek nieudanego powstania polskich zesłańców”, a porównanie czasów w zamierzeniu autorów miało służyć szlachetnemu celowi „obalenia wzajemnych stereotypów i uprzedzeń, opowiedzieć Rosjanom o polskiej historii, a Polakom pokazać rosyjski punkt widzenia”.
Inscenizacja sztuki z rekonstrukcją wydarzeń historycznych praktycznie nieznanego nikomu nieudanego polskiego wystąpienia na Syberii z udziałem znanych w dziejach Powstania Listopadowego i zesłania polskiego postaci miała stać się   ważnym wydarzeniem w życiu przedstawicieli Polonii tiumeńskiej (wg ostatniego spisu ludności w roku 2002  jej liczba na południu obwodu tiumeńskiego wynosi 801 osób, lecz razem z Chanty-Mansijskim i Jamało-Nienieckim  okręgami autonomicznymi liczba ta sięga 3427 osób).
 Wedle zamiaru pomysłodawców projektu, goście z Polski będą przedstawiać spektakl również  tam, dokąd kiedyś „byli zsyłani Polacy”: teatralnej publiczności w Tobolsku, Szadrińsku, Irbiciu, Iszymiu, Tomsku, Nowosybirsku, Władimirze i Moskwie. W relacjach dwóch państw wyprawę Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego RP w ramach programu „Promocja kultury polskiej za granicą” Instytutu Adama Mickiewicza przyznało znaczącą kwotę 224.000 złotych (79000 $). 
Istniejące od 16 lat na ziemi tiumeńskiej stowarzyszenie „LATARNIK” zostało założone przez potomków zesłańców, osadników i deportowanych Polaków w celu odrodzenia, zachowania i rozwoju kultury polskiej w obwodzie tiumeńskim. Znając dobrze dzieje Polaków na Syberii, członkowie organizacji otaczają czcią pamięć o zesłańcach polskich, którzy ofiarowali na ołtarz wolnej i niepodległej Polski swój dobrobyt, majątek, rodziny i wreszcie życie.
Tiumeńscy Polacy – to obowiązkowi uczestnicy konferencji międzynarodowych, poświęconych dziejom zesłania polskiego na Syberii od Wrocławia i Krakowa do Irkucka i Ułan-Ude.
Ta pozycja opiera się na wspólnej ocenie rosyjskich i polskich historyków.   Tę opinię podzielają i miejscowi krajoznawcy i zawodowi historycy, przeznaczający w pracach ogólnych, badaniach tematycznych i zbiorach artykułów wiele miejsca pracom o polskim zesłaniu na Syberię. Pierwszy z tiumeńczyków tytuł Honorowego Obywatela Miasta (1966 г.) uzyskał syn powstańca styczniowego, zasłużony lekarz Federacji Rosyjskiej Stanisław Karnacewicz (1891 - 1977), a pomnik nagrobkowy  powstańca listopadowego Gotarda Sobańskiego (после 1791 - 1841), przyjaciela A Mickiewicza a dekabrystów, pieczołowicie jest przechowywany  dla potomków przez mieszkańców i władze m. Jałutorowska guberni tobolskiej i obwodu tiumeńskiego od  170 lat! Dlatego też  sceniczna interpretacja  tematu Polaków na Syberii przez Polaków aktorów wywołała wielkie  zainteresowanie wśród członków „LATARNIKA”.
W Polsce premiera spektaklu odbyła się 17 września br., w  70-tą rocznicę najazdu ZSSR na Polskę na mocy sekretnego protokołu do umowy o nieagresji, podpisanego przez Niemcy i Związek Radziecki 23 sierpnia 1939 r., i  znanego powszechnie jako „pakt Mołotow – Ribbentrop”, co przewidywało jej treściową więź z wydarzeniami nie tak dawnej przeszłości. Jak się okazało później, było to błędne przypuszczenie. Po 12 dniach,  na 2 godziny przed pierwszym w Rosji spektaklem, w sali posiedzeń Tiumeńskiego teatru dramatycznego odbyła się konferencja prasowa dlamediów.
Jeśli oryginalny tytuł spektaklu został  zmieniony przez autorów, żeby nadmiernie nie prowokować publiczności syberyjskiej, to nie można było zrozumieć, dlaczego w podtytule został zachowany polski porządek kolejności słów: przymiotnik następuje  po rzeczowniku, a nie na odwrót, jak w języku rosyjskim: „Сибирская повесть”.
W rozmowie z „promotorami polskiej kultury za granicą” po przekazaniu im na pamiątkę książek o Polakach obwodu tiumeńskiego etc jeszcze przed spektaklem zależało mi na uzyskaniu odpowiedzi od  K. Kopki i J. Głomba na szereg zasadniczych pytań.
Dlaczego, , autorzy mówią o nieistniejącej  próbie powstania zesłańców polskich na Syberii w roku 1849? Dlaczego w tekście sztuki zniekształcono życiorysy prawdziwych i dobrze znanych polskiej historiografii zesłańców Piotra Wysockiego i małżonków Migurskich?
Historycznie wiarygodny Piotr Wysocki (1797 - 1874), podporucznik i dowódca południowej, jednej z trzech powstańczych stref Warszawy, wezwał w nocy 29 listopada 1830 r. podchorążych do broni, a następnie powiódł ich z Łazienek na Arsenał, faktycznie w taki sposób otwierając początek dziejów Powstania Listopadowego. W czasie powstania zrobił karierę:  dostał stopień majora i został dowódcą 10 pułku piechoty. Stał się jednym z najpopularniejszych powstańców, na cześć którego układano wiersze i pieśni. Ranny, dostał się do niewoli, w ciągu 3 lat: (między 1831 a –1834 rokiem ), trzy razy zostawał skazywany na karę śmierci: przez ćwiartownie i dwukrotnie przez powieszenie. Po zamianie kary śmierci na 20 lat ciężkich robót w zakładach na Syberii i odbyciu drogi do Bajkału w kajdanach, zaczął pracę w Aleksandrowsku k. Irkutska. Po 10 dniach od przybycia uciekł. Został ranny przy schwytaniu. Jako inicjator ucieczki zbiorowej skazano go na karę chłosty: 1000 kijów. Egzekucję wytrzymał i został skierowany w nożnych kajdanach do kopalni w Akatuju, gdzie kuł młotem skały i woził kamienie na taczce, do której był przykuty. Przyjaźnił się z dekabrystą M. Łuninem. Po złagodzeniu reżymu po 8 latach P. Wysocki dostał zezwolenie na „nędzny wywar mydła”, czym on, wg naocznych świadków, zajmował się „z dziwną wytrwałością” sam, snosząc „swój los z godnością” i wspierając innych rodaków.  Wrócił do kraju w roku 1856 na mocy manifestu koronacyjnego cesarza Aleksandra II.
W spektaklu ten bohater narodowy, który przeżył katorgę, ani przed, ani po zesłaniu w żaden sposób nie jest związany z jakimikolwiek próbami powstania.  Przedstawiony został w postaci wyelegantowanego zesłanego młodego handlowca o nazwisku Mydełko, którego rodacy z powodzeniem nienawidzą.
Małżeństwo Albina (? – 1843) i Wincenty (1810 - 1862) Migurscy uciekając z zesłania w Uralsku guberni orenburgskiej w stronę polskiego domu w roku 1840, zabrali w ukrytych trumienkach zwłoki dwojga dzieci. Złapano ich w Saratowie, gdzie pochowano dzieci na cmentarzu miejskim. W drugiej połowie 1841 roku małżonkówskierowano do Nerczyńska, w którym w roku 1843 Albina po długiej chorobie umarła na suchoty. a Wincenty, awansowany na podoficera (unteroficera) 14 Syberijskiego Batalionu Liniowego, w roku 1859 wyjechał do Warszawy, zaś potem do Wilna, w przeciwieństwie do postaci Migurskiego w sztuce, zamordowanego i pochowanego na Sybirze. W roku 1863 ukazały się  we Lwowie jego  „Pamiętniki z Sybiru”, które posłużyły za kanwę  opowiadania Lwa Tołstoja „Za co?”.
W programie do spektaklu,, gdzie podano szczegółową charakterystykę osób, o bohaterce napisano: „Wielka patriotka… rodzi martwe dzieci, które potem wykopuje z mogił  i trzyma w słojach z formaliną, żeby nie oddawać ich przeklętej ziemi syberijskiej” [!!! – S.F.].

Wincenty Migurski, szlachcic, mason, perfekt mówiący po francusku i po rosyjsku, pełniący dyskretne zlecenia  związane z powstaniem za granicą, w sztuce jest osobą w średnim wieku, niezgrabnie ubraną w strój szlachecki zamiast rosyjskiego munduru wojskowego, intelektualnie rozwiniętym i zdradzającym żonę z Gruszeńką, „miejscową dziwką” [charakterystyka z programu – S.F.].   
W odpowiedziach na zadane pytania K. Kopka i J. Głomb przyznali się,  że próba powstania na Syberii została przez nich wymyślona, a nie znaleziona w nieznanych źródłach, że ich interpetacja się nie zgadza z biografiami realnych historycznych postaci, lecz informacje o produkcji mydła przez P. Wysockiego i o próbie wywiezienia zmarłych dzieci przez A. Migurską wstrząnęły nimi tak mocno, że zaćmiły inne dane w życiorysach powstańców.

Rzeczywiście, nikt nie może pozbawić artysty prawa na umowność uogólnienia i zbiorowość obrazów, a przy zbieżności imion zawsze można powiedzieć, że to nie jest istotne lub ma charakter przypadkowy. Jednak, jeśli bohater waszej opowieści nazywa się, na przykład, Lew Trocki, Mazepa lub  Batyj, i  jest rewolucjonistą, hetmanem i chanem, to nie można przy tym nie żądać, żeby wasze traktowanie obrazów było bliskim realnych prototypów.
Zamiast autorów spektaklu bezpośrednio na konferencji prasowej odpowiedziano cytatem ze starego wywiadu K. Kopki, zamieszczanego w polskich mediach i wszędzie rozpowszechnionego w Tiumeniu w języku rosyjskim: „Wiem, że dotykamy tematu mitów narodowych i patriotycznych. W swoim opowiadamiu chciałem uniknąć patosu. Gatunek mojej sztuki to tragifarsa. Moi bohaterowie ostatecznie giną i wydaje mi się nawet, że w tej ostatniej godzinie przed kaźnią osiągają coś na kształt wzniosłości. A że wcześniej byli śmieszni i głupi – czy to takie nieprawdopodobne? Czy błazen nie może umierać godnie?”.
Więc, autor sztuki i reżyser ze złymi intencjami przedstawili w spektaklu powstańców polskich jako dumnie umierających błaznów, którzy śmiesznie i głupio przeżyli życie?!! Oto jest prawdziwa walka ze stereotypami! W takim kontekście być historycznie wiarygodnym jest nikomu nie potrzebne. Pozostawało tylko zobaczyć, jak to „ideowo-artystyczne nastawienie” zostanie dokonane w akcji spektaklu. W tym punkcie wrzenia po kilku pytaniach tego typu: “Jak się Państwu podoba Tiumeń”, uczestnicy spotkania weszli na widownię, na której z 780 miejsc były zajęte 450. Wielu widzom wizyta teatru polskiego do Tiumenia wydawała się interesująca. Lecz publiczność szła niechętnie, bo się dowiedziała o braku synchronicznego tłumaczenia. Wtedy bilety na spektakl zaczęto sprzedawać studentom uczelni wyższych po dumpingowych cenach: 50-150 rubli. To roztrzygnęło problem. Wśród widzów było obecnych i 40 członków „LATARNIKA”. Zwolennników polskiego ruchu odrodzenia mogłoby być na sali i więcej, lecz, po zdobyciu wiedzy o artystycznych zamiarach gości z Polski, zdecydowali się wstrzymać się od oczekiwanych wstrząsów.. Ci zaś, którzy byli obecni, wręcz przeciwnie, chcieli zobaczyć legnickie wynalazki bezpośrednio.
Nieprzyjemne wrażenia spotkały widzów już w ciągu pierwszych minut spektaklu i zaczęły się od braku dekoracji. Na ciemym tle w rozwoju akcji bierze udział 21 bohaterów. Na scenie są szare deski, służące postaciom czasem drewnianym chodnikiem, a czasem cmentarzem, studnią, ławką etc. Bohaterów źle słychać na widowni: polscy aktorzy nie są przyzwyczajeni do placu scenicznego o takim dużym rozmiarze. Spektakl jest dwujęzyczny: polskie postaci sztuki mówią po polsku, rosyjskie po rosyjsku, tylko jakucka szamanka – po jakucku.
Wbrew obietnicom, że widzom zależy nie na słowie, lecz akcji, za wyjątkiem obecnych na widowni Polaków, inni widzowie nie rozumieli, o czym po polsku mówiły postaci, a to stanowiło właśnie połowę spektaklu! Tymczasem „powstańcy polscy”, siedząc bez ruchu na ławeczce dyskutowali o znaczeniu polskich miast, “polskiego wróbla”, o rybach, popisywali się kalamburami, usypiali przy wierszach J. Słowackiego, śpiewali piosenki patriotyczne itd. Lecz to wszystko nie było zrozumiałe przez rosyjskich widzów. I problem polegał na tym, że oni sądzili o tym co się dzieje tylko po zewnętrznych przesunięciach postaci po scenie, co było wyraźnie niewystarczające dla zrozumienia treści spektaklu.
Tak, można powiedzieć, że słowo nie ma głównego znaczenia, że dekoracje odciągałyby widza od akcji, której w żaden sposób nie można było nazwać żywą. Można siedzieć na ciemnej widowni tworząc w swojej świadomości indywidualne interpretacje każdej treści, ale czy po to istnieje sztuka teatru?
Lecz wróćmy do spektaklu. akcja którego toczy się w wymyślonym osiedlu Chandra-Ułyńska. Nazwa ta kojarzy się z Usoljem-Syberyjjskim. Jeśli przypomnieć sobie, gdzie odbywał katorgę P. Wysocki i gdzie się znajdywał Zakład Nerczyński (miejsce zesłania Migurskich), a, żeby uświadomić sobie, gdzie się rozgrywa akcja, w taki sposób i należy postąpić, lokalizujemy to miejsce  na Syberii Wschodniej, blisko Irkucka, gdzie właśnie jest położone Usolje-Syberyjskie, chociaż Jakutka, Kazach i wspomniane w programce Stepy  Kirgiskie – miejsce zguby kapitana – powinni nas dezorientować. Ale, być może, autorzy polscy nie wiedzą, ze w tym miejscu na Syberii Wschodniej mieszkają Buriaci, lub jest im wszystko jedno, lub naumyślnie pozbawiają osiedle konkretnej lokalizacji? Wtedy i nazwiska bohaterom trzeba przyznawać neutralne! 

Dlaczego osiedle nazywa się Chandra-Ułyńska? A dlatego, że K. Kopka postanowił, że Polacy na Syberii mieli chandrę, czyli nudzili się. Skąd on ma takie wyobrażenie o polskich zesłańcach? Widocznie, z braku wiedzy o dziejach Polaków na Syberii. Nie ma innej odpowiedzi. Nudzić się polskim zesłańcom i katorżnikom na Syberii nie było kiedy. Pilnowali tego prawnicy i urzędnicy wszystkich szczebli sporządzając szczegółowe sprawozdania. A prócz tego - panowie z dalekiej granicznej i niewielkiej Legnicy pretendujący do posiadania patentu na prawdę - powstańcy listopadowi (a to oni są bohaterami sztuki) byli w absolutnej większości szlachcicami z odpowiednim wykształceniem i kontaktami, ale również i rozwiniętym intelektem, który i pozwalal im na znalezienie właściwego miejsca dla siebie w każdych warunkach na „nieludzkiej ziemi”.

Tutaj zakładali orkiestry i w nich grali (K. Wolicki i inni), pisali wiersze i poematy (G. Zieliński i inni), pełnili obowiązki bibliotekarzy (A. Januszkiewicz i inni), najmowali się do urzędów państwowych jako urzędnicy (О. Pietraszkiewicz i inni), zdobywali uznanie jako rzemieślnicy lub malarze, jak mistrz wyrób glinianych I. Cejzyk, taca którego jako wzór miescowego przemysłu została przekazana do rąk następcy tronu Aleksandra Mikolajewicza w czasie zwiedzania im Tiumenia w roku 1837wreszcie jako artyści jak np. artysta-malarz J. Jasiński. Wiele czytali, rozważali i pisali, wszelkimi sposobami sprzyjając sprawom oświecenia razem z dekabrystami (G. Sobański i inni), budowali kościoły, centra ich moralnego życia (M. Moraczewski, O. Pietraszkiewicz, А. Pawsza i inni), zajmowali się ogrodnictwem (R. Sanguszko i inni) etc, etc.

Następne pokolenia powstańców polskich, którzy rozwinęli m. in. przemysł chałupniczy - wg naczelnika guberni tobolskiej Kurbanowskiego - całkowicie zmienili widok Syberii. Pierwsze browary, przemysłowa hodowla tytoniu, produkcja kiełbas i serów, salony fotograficzne, warsztaty jubilerskie, fachowa pomoc lekarska są związane z polskimi imionami. A wkład naukowy A. Czekanowskiego, J. Kozyriewskiego, B. Dybowskiego, B. Piłsudskiego, W. Sieroszewskiego, J. Talko-Hryncewicza i wielu innych, którzy dokonali na Syberii  odkryć naukowych, jest dorobkiem w skali światowej.

Gubernatorzy, kupcy, naukowcy, urzędnicy etc z zesłańców potrafili się zasymilować i wytrzymać w nowych warunkach do czasu amnestii! Ten temat jest poruszony w wielu dziełach historyków zarówno w Polsce jak i w Rosji. I to nie są stereotypy lecz prawda historyczna, wydobyta z rozmaitych źródeł. Dlatego syberyjskie organizacje polonijne swoje początki z dumą odnoszą do tych bohaterów. Czczą ich pamięć i mieszkańcy innych narodowości. Traktujemy ich jako uzasadniony przykład męstwa i patriotyzmu. W spektaklu zaś jest inaczej.

Pozbawieni możliwości dokładnego rozumienia polskich dialogów, widzowie w napięciu obserwowali scenę, usiłując zrozumieć, co się dzieje. Co prawda organizatorzy zaopatrzyli widzów w niezbędne programy z obszernymi charakterystykami postaci sztuki dla rosyjskojęzycznych widzów, lecz na widowni było ciemno i nie można było na bieżąco korzystać z właściwych odniesień i informacji.
Grupa przedstawicieli polskiej młodzieży ostro zareagowała na pokazane na scenie niestosowne zachowania rdzennych Sybiraków. Na scenie, na której jakucka Szamanka Irta bezsensownym, nieludzkim krzykiem wprawiała widzów w przerażenie, rosyjscy mafiozi grozili bronią wymuszając pieniądze. Małgorzata i Behemot, bohaterowie powieści Bułhakowa, ukazują się to tu, to tam i wydawało się, że powinni coś wnieść do akcji, ale to pozostało zagadką. Zagadką pozostało i to, jakie znaczenie mają dla spektaklu.

Postaci spektaklu całowali się, przeklinali na czym świat stoi i uprawiali miłość na scenie - jak np. Kapitan - z dwiema kobietami jednocześnie. W sytuację z całowaniem i przynależnością płciową postaci zaplątał się ostatecznie Szeriemietiew (nie hrabia, lecz samozwaniec), rolę którego zagrała piękna Katarzyna Dworak, która rozpuściła swoje pyszne włosy w ostatniej scenie, i Czarna Wdowa, ubrana wg mody XIX wieku, która nieoczekiwanie zjawia się zawsze i wszędzie w dwóch wymiarach czasowych. Dzięki przygotowanemu programowi spektaklu widz dowiaduje się, że to ona we wszystkich językach zesłanych na Syberię opłakiwała wszystkich zesłańców. Dodatkowego napięcia rozgrywającej się akcji dodawała niewidoczna obecność służb bezpieczeństwa czuwających nieustannie i całodobowo choć nie zawsze było wiadomo dlaczego.

Jeden z przybyłych polskich turystów jest niby praprawnukiem powstańca- Migurskiego. Jego zachowanie nad grobem nie mogło nie stać objektem ironii. Drugi z młodych Polaków - praprawnuk komendanta „Chandry-Ułyńskiej” zachowywał się podobnie niezrozumiale. Rosyjskojęzyczni widzowie nie mogli zrozumieć, z jakiej przyczyny oni się biją w jednej ze scen. Spór powstał na skutek różnicy poglądów, który z ich przodków dowodził powstaniem. Migurskiego i Kołpakowskiego zagrali Rafał Celuch i Grzegorz Wojdon.

Widzowie ożywiali się w trakcie spektaklu tylko wtedy, gdy bohaterowie całowali się. Panowie bezczelnie pochłaniali dłońmi damskie wypukłości, patriotki z Krakowa (a w rzeczywistości kurtyzany) demonstrowały ażurowe majtki, a Szeriemietiew niejednokrotnie wykonywał piosenkę Włodzimierza Wysockiego „Gdzie twoje siedemnaście lat…”,  podczas uprawiania miłości.
 
Autorzy spektaklu określili jego gatunek jako tragifarsa. Jeśli farsa – to komedia-wodewil - lekki muzyczny utwór sceniczny z zewnętrznymi komediowymi chwytami, co od czasu do czasu w trakcie akcji się zdarzało. Co do tragedii – to śmierć bohaterów. Giną w spektaklu. Jednak nie współcześni, a powstańcy. Co to wszystko ma wspólnego ze stereotypami i ironią? Dla nas było całkowicie niezrozumiałe.

Powstańcy w spektaklu w ogóle wyglądali karykaturalnie: jak zaściankowe, niedorozwinięte i mało kulturalne indywidua. Znudzeni pijacy, których wyuczono śpiewać pieśni patriotyczne. Dyskutowali o tym, czy polski klasyk Juliusz Słowacki nie jest Słowakiem, gdy czytali jego ”Anhellego” o polskim męczeństwie na Sybirze, a zamiast krzyżyków zakładali różańce! Czasem wartownicy zmuszali kobiety do tańca obleśnie je obmacując. Te wymyślone przez autorów spektaklu obrazy przymusu nie były charakterystyczne dla zesłania polskiego i się nie zgadzają  ze źródłami.

Po raz pierwszy zesłańcy usłyszeli o poemacie Adama Mickiewicza „Konrad Wallenrod”, napisanym przez wielkiego wieszcza jeszcze w 1828 roku, w przeddzień “syberyjskiego powstania 1849 roku”! Opowiedział o nim Kołpakowski, nim intelektualista i prowokator, komendant osiedla, Polak na służbie carskiej. Właśnie to on, po zacytowaniu poematu, porównując siebie z jej głównym bohaterem, daje do zrozumieć zesłańcom: „jestem obcy tylko jeśli chodzi o stanowisko, lecz sercem i pomysłami jestem wasz, jestem Polakiem”.

Robił to jednak w złych intencjach, ponieważ chciał porwać zesłańców do buntu, by potem go uśmierzyć. Robił to w celu zapewnienia sobie drogi do służbowej kariery. Plany jego się powiodły. Ale większość widzów nie miało językowych możliwości, żeby to zrozumieć i wzburzeni opuszczali widownię jeszcze przd finałem. Sądzę, że gdyby spektakl był podzielony antraktem na dwie części, a nie szedł bez przerwy 1 godzinę 45 minut, na widowni zostałoby jeszcze nmiej entuzjastów niezrozumiałego przedstawienia.

Kulminację spektakl osiągnął w czasie powstania, które zostało krwawo stłumione Gawędziarzowi i kobieciarzowi kapitanowi przecięli  gardło, a Migurskiego zmusili do przyjęcia trucizny. I jedno i drugie było nieprawdziwe, bowiem w takich wypadkach zesłańcy karani śmiercią byli bardzo rzadko i jedynie przez powieszenie. Pozostali zesłańcy się pogodzili ze swym losem.

Twórcy przedstawienia poprowadzili, bohaterów, widzów i siebie w ślepy zaułek i nie potrafili znaleźć innego finału, niż alkoholowej biesiady. W spektaklu eliksirem przyjaźni na wszystkie czasy staje się nalewka z muchomorów. Bohaterowie sztuki, Polacy i Rosjanie, chętnie piją czarodziejski napój, bo on rodzi halucynacje, i wznoszą toasty za braterstwo słowian, Białą Armię, Białego Cara, Józefa Piłsudskiego, kosmonautów Hermaszewskiego i Klimuka.

Spektakl się skończył. Bardzo przerzedzona część widowni, która zrozumiała istotę  spektaklu niezwykle powściągliwie oklaskiwała artystów. Co prawda sekretarz prasowy Tiumeńskiego Teatru Dramatycznego G. Basow zapalczywie krzyczał: „Brawo!” i ochoczo klaskał w dłonie, lecz był to zapał służbowy i nie wywołał pożądanych skutków. Widzowie nie wstali, nie wywoływali aktorów na scenę. Statyści wręczyli trupie aktorów trzy wymizerowane bukieciki. Reżyser spektaklu Jacek Głomb wszedł na scenę dopiero, gdy oklaski już prawie zamilkły.

Widzowie opuszczali widownię ze zdziwieniem. Prawda, niektórzy optymiści dzieląc się wrażeniami mówili o tym, że akcja była dynamiczna i muzykalna, stroje niezwykłe, i chociaż nie dało się wszystkiego zrozumieć kalejdoskop scen i miły wygląd aktorów przekazali im pozytywny zasób energii. Tak czasem bywa, kiedy „przeskakujesz” z jednego kanału telewizyjnego na drugi, i wreszcie w świadomości pozostają fragmenty programów, ułożonych  w pozbawione treści „wesołe obrazki”, o których, jeśli zapyta się ktoś: „O czym to było?”, nie wiesz, co masz powiedzieć, lecz jednocześnie szacujesz ich pozytywnie na podstawie  jaskrawych i nasyconych barw.

Oczywiście, każdy widz ma prawo do własnych spostrzeżeń i każdy widz ma swój poziom wypowiadania opinii. Z mojego punktu widzenia z przedstawionego spektaklu nie wyniknęło nic wielkiego. Nic śmiesznego, humorystycznego, ani ironicznego, ani sarkastycznego. Autorzy spektaklu nie tylko nie obalili stereotypów, lecz właściwie wszystkie je podtrzymali. W taki sposób Rosję a w niej Syberię traktują w Polsce: złe wychowanie, mafia, służby bezpieczeństwa, Bułhakow, Okudżawa, Wysocki i dziwki.

K. Kopka i J. Głomb spróbowali pożartować nad “zbyt wielką” skłonnością Polaków do martyrologii odnośnie do Polaków na Syberii. Zostali jednak zdominowani swoim widzeniem Rozbawili się, i wyszło wstrętnie: zniekształcenie prawdy historycznej, przekręcenie faktów, przepisywanie biografii, znanych w historycznej i pamiętnikarskiej literaturze powstańców, bluźniercze przedstawienie zesłania polskiego, wymyślenie własnych fantazji w zamian wiarygodnych wydarzeń! To jest porównywalne z tym, gdyby przedstawić w karykaturalny sposób w formie farsy dekabrystów, dowiadujących się o wierszu A. Puszkina «Во глубине сибирских руд» od polskiego więznia. Zamiast dozowanej krytyki wyszedł paszkwil na swoją historię narodową.

Autor i reżyser spektaklu chcieli pokazać ostrą «niechcianą prawdę» [J. Głomb – S.F.], w rzeczywitości zaś, jak mówiła podoficerska wdowa u M. Gogola „sami siebie wychłostali”, bo, próbując obalić stare mity, w rzeczywistości zajęli się budową nowej mitologii, dyskredytując prawdę. Jakie to może wywołać porozumienie?

Autorzy spektaklu nie znają zarówno Rosji, jak i dziejów Polaków na Syberii. W związku z tym stosują wątpliwe środki dla osiągnięcia swojego celu. Deheroizacja wybitnych postaci polskiej historii zostaje absolutnie niezrozumiałą, ponieważ jest niesłuszną.

W programce do spektaklu, co prawda jest wyznanie autorów akcji sztuki: „Wierzymy, że rezygnacja z przedstawionych przez nas stereotypów i przesądów polskich, z których kpimy w naszej opowieści, pozwoli nam rozpocząć prawdziwy, nieograniczony polsko-rosyjski dialog”. Lecz czy można przypuszczać, że samoupokorzenie i zhańbienie własnej historii, w której bohaterowie przemieniają się i zostają błaznami, pozwoli wywołać sympatię rosyjskich przyjaciół?

My, Polacy obwodu tiumeńskiego, czekaliśmy na inny teatr z Polski i inne spektakle. Podobnie Rosjanie. Istniejące wzajemne pretensje i kontrowersje między Polską a Rosją dotyczą historii XX wieku. W wieku XIX rosyjscy i polscy przestępcy polityczni nie wchodzili między sobą w konflikty narodowe, lecz często trzymali się razem. Dlaczego na przykład nie pokazać wielkiej tragedii, w której obok siebie stoją przyjaciele P. Wysocki i M. Łunin, G. Sobański i dekabryśći jałutorowscy, liderzy powstania Krugłobajkalskiego i M. Sierno-Sołowjowicz, który został stracony, gdy spieszył do nich z pomocą?!

Ta wielka tragedia wstrząsnęłaby widzami, pokazałaby, że mamy niemało wspólnego w walce «Za wolność naszą i waszą ». Byłyby i katarsis, i emocjonalne podniecenie u wzruszenie widowni i współczucie, i co najważniejsze wzajemne poszanowanie. Pamiętam wrażenia z przedstawienia w Teatrze Narodowym w Warszawie ze sztuki A. Bojarskiej «Lekcja polskiego», gdzie w głównych rolach zagrali Tadeusz Łomnicki i Joanna Szczepkowska. Tadeusz Kościuszko w wersji T. Łomnickiego zadziwiał na zawsze, wywołując powszechny szacunek! Są i inne przykłady. Kapitan Popow [rosyjski aktor Sergiusz Garmasz – S.F.] w «Katyniu» A. Wajdy, ocalający z narażeniem życia wdowę zamordowanego w łagrze polskiego oficera, «Szwadron» J. Machulskiego z przedstawieniem szlachetnych i podłych Polaków i Rosjan i wreszcie, inscenizacja Olgierda Łukaszewicza w roku 2001 w Warszawie potężnego ulicznego spektaklu «Sybir. Ostatnie pożegnanie», w którym wzięli udział najlepsi aktorzy polscy (Maja Komorowska, Piotr Fronczewski etc)  i popularni śpiewacy (Katarzyna Groniec itd.), którzy zademonstrowali prawdziwe obrazy polskiego zesłania i katorgi na Syberii i wykonali wiersze i piosenki odpowiedniej treści. Mieliśmy z moim ojcem zaszczyt brać w tym przedstawieniu bezpośredni udział, opowiadając kilku tysiącom Polaków, którzy zapalili znicze przed Teatrem Wielkim, o Syberyjskiej Polonii. Efekt takiego traktowania dziejów, gdzie często liczy się osobowość, nie narodowość, jest zrozumiały każdemu widzowi.

Dziesięć dni temu wróciłem z Ułan-Ude, gdzie dawał występy gościnne Teatr Ludowy z Krakowa z dyrektorem Jackiem Stramą na czele. Bohaterowie sztuki Janusza Głowackiego «Antygona w Nowym Jorku», która została przedstawiona polskiemu, rosyjskiemu i buriackiemu widzowi w najbardziej pojemnej widowni Buriacji - nikogo nie pozostawili obojętnym. Puertorikanka, Żyd z Rosji i Polak w równym stopniu są bezbronni przed jutrzejszym dniem dużego miasta, lecz są jednocześnie pociągający i zrozumiali w swoich marzeniach o szczęściu. W czasie spektaklu widzom było zapewnione synchroniczne tłumaczenie. Dialogi bohaterów były przyjmowane ze zrozumieniem. A widz wracał ze spektaklu  z przekonaniem, że wszyscy ludzi są braćmi i siostrami. I nie było potrzeby deptać swojej historii narodowej!

Niestety w Tiumeniu wyszło po legnicku: nie śmiesznie, lecz ubogo, obraźliwie i oburzająco. Nie zbliżyło nas do siebie, lecz zadziwiło nienaturalnością i prymitywizmem traktowania, nie mówiąc o bluźnierstwie w stosunku do pamięci tysięcy zesłańców polskich.

A może lepiej następnym razem zapraszać trupy stołeczne: z Warszawy i Krakowa, a nie prowincjonalne teatry z małych miast? Wtedy i rezultaty będą lepsze i przyjaźń...

Pozostaje na pożegnanie zwrócić się apelem do bohaterów «Dziadów» A. Mickiewicza, żeby rozbudzone cienie pozagrobowego świata objawiły się autorom sztuki i spektaklu i wniosły oskarżenie, a potem żeby poznali dzieje narodu polskiego i żeby z należytym szacunkiem do nich podchodzili!


P.S. Rankiem następnego dnia po spektaklu miałem telefony z Iszymia i Tobolska. Polacy chcieli się dowiedzieć o moich osobistych wrażeniach i jednocześnie informując, że bilety na «Opowieść syberyjską» w Tobolsku sprzedają w cenie 350 rubli, natomiast w Iszymiu dla dorosłych i dzieci zróżnicowane: po 150 i 50 rubli. W trakcie rozmowy padały pytania, jak postępować w stosunku do nietradycyjnych podejść legnickich promotorów polskiej kultury na Syberii? Moja odpowiedź była krótka: «Jeśli uważacie siebie za potomków polskich zesłańców w wersji K. Kopki i J. Głomba, proszę kupować bilety po 350 rubli nawet w Iszymiu, lecz jeśli Państwo posiadają godność osobistą i narodową, to zamiast spektaklu proszę się pomodlić ku pamięci swoich przodków».

Sytuacja w Tobolsku i Iszymiu, jak również w innych miejscowościach zwartego zamieszkania Polaków, powtarzała się z nieuniknioną konsekwencją. Na początku, po syberyjsku gościnna, z piosenkami i tańcami rosyjskimi, i polskimi oraz miłym  zachowaniem przedstawicieli miejscowej administracji. Natomiast po spektaklu oburzenie, rozczarowanie i rezygnacja z wzięcia udziału w omówieniu przedstawienia.

W Tobolsku nauczycielka Teresa Kaczmarek powiedziała do kamery TV, że zobaczyła antypolski spektakl. Jeszcze po spektaklu w Tiumeniu dziekan Syberii Zachodniej ks. Leszek Hryciuk, po opuszczeniu widowni bez pożegnania legnickich gości, telefonował do Iszymia, z oburzeniem mówiąc o brzydkich wyrazach, wulgarności i innych «atutach» spektaklu. Polscy mieszkańcy Gołyszmanowo, Wikułowo i Kazańskiego, centrów powiatowych (rejonowych) zwartego środowiska Polaków położonych niedaleko Iszymia, po rozmowie z proboszczem ks. Kazimierzem Józwikiem zrezygnowali z kupna biletów na spektakl. Po przedstawieniu wszyscy Polacy natychmiast opuścili widownię i nie podeszli do aktorów, a ich ogólną negatywną opinię wyraził w imieniu wszystkich ksiądz. Nauczycielka języka polskiego w Iszymiu Dorota Kuzawińska powiedziała, że była zbulwersowana spektaklem: mazurkiem na cmentarzu, karykaturalnym przedstawieniem kapłana, z patosem zatruwającego Migurskiego etc. A mieszkanka Wikułowa Mieczysława Wisielska zaczęła pisać gniewną recenzję.

Polacy z Tiumenia, Tobolska, Iszymia jednomyślnie mówili o tym, że się podpisują pod każdym słowem tej recenzji. Mam nadzieję, że zarówno w Rosji, jak i w Polsce nasza opinia: Polaków i katolików, będzie usłyszana!

Sergiusz Fiel

Sergiusz Fiel, wiceprezes Federalnej Polskiej Autonomii Narodowo-Kulturalnej „Kongres Polaków w Rosji”, prezes Tiumeńskiego Obwodowego Centrum Oświaty i Kultury Polskiej „LATARNIK”

Sergiusz Fiel
Latarnik
10 listopada 2009
Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92
Notice: Undefined index: banner4 in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/layouts/scripts/layout.phtml on line 121 Notice: Undefined index: banner5 in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/layouts/scripts/layout.phtml on line 124

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...