Z lekką nutą nostalgii

Festiwal Trzy Teatry wrócił po pandemicznej przerwie i zaprosił ponownie widzów na najciekawsze wydarzenia minionego sezonu. W trzech teatrach można było zobaczyć spektakle popularne i grane juz od jakiegoś czasu, jak i najnowsze. Tak było choćby z "Alicją w Krainie Czarów" w reż. Wojciecha Kościelniaka w Nowym Teatrze.

Słupsk to, wbrew temu, co słyszałam o tym mieście, bardzo ładne miejsce, a spacer pomiędzy trzema teatrami, mimo niesprzyjającej pogody, był prawdziwą przyjemnością. Trzy Teatry to festiwal, można rzec, kameralny w porównaniu z innymi odbywającymi się w Polsce, ale prezentujący ofertę naprawdę ciekawą. Nie wszystko udało się zobaczyć, ale kilka spektakli wartych jest zauważenia.

Teatr Lalki Tęcza zaprezentował między innymi spektakl lalkowy "Sąsiedzi" w reżyserii Michała Tramera. Przedstawienie powstało w koprodukcji z Teatrum Kopfüber z Ansbach. Jest lalkową opowięścią o polsko-niemieckim sąsiedztwie, o różnicach między nami, o przyzwyczajeniach, ale też o uprzedzeniach wynikających z niewiedzy i niechęci poznania drugiego człowieka. Niewidzialna granica oddziela ludzi od siebie. Dopiero wspólne działania w obliczu problemu, w tym przypadku burzy i wichury, powoduje, że ludzie zaczynają się poznawać i nawet lubić. Ta krótka historia, zabawnie zagrana przez dwójkę aktorów wzbudziła ogormny entuzjazm wśród najmłodszej widowni.

Teatr Lalki Tęcza pokazał też nagrane podczas pandemii filmy "Kluki z bliska" nakręcone dla skansenu w Klukach oraz rejestrację filmową spektaklu "Szwejk" w reż. Joanny Zdrady. Ta zabawna, wydawałoby się, historia opowiedziana jest dosyć mrocznie i w wielu momentach przestaje być zabawna. Bo Szwejk, świetnie zagrany przez Macieja Gierłowskiego, wydaje się sobie radzić w okolicznościach, w których się znalazł, ale te okoliczności są dosyć okrutne i straszne. Joanna Zdrada na pierwszy plan wydobyła tu bezens i okrucieństwa wojny oraz zasad nimi rządzących, a także osobiste dramaty ludzkie, dramaty wynikające z machiny polityki i historii.

Teatr Rondo gościł Natalię Siokrę, która wraz ze Stanisławem Miedziewskim przygotowała monodram "Odpowiedź jedna - Veto". Monodram, którego tematem jest samotność artysty w systemach totalitarnych, brak zgody artysty na zniewolenie, na podporządkowanie twórczości kolejnym systemom politycznym i na brak wolności słowa. To też sztuka o porozumieniu między artystami pomimo podziałów między ich narodami, o uchodźctwie i potrzebie pozostania człowiekiem. Bohaterką spektaklu będzie Marina Cwietajewa uważana za jedną z najważniejszych poetek XX w., która w wieku 49 lat popełniła samobójstwo. Natalia Sikora zagrała swoja bohaterkę przejmująco. Dramat kobiety wboja w fotele i pozostawia w ciszy i zamyśleniu. Znakomity jest finał, kiedy aktorka zmienia się w sąsiadkę głównej bohaterki i prowadzi "babciny" monolog. Ten monodram był jednym z mocniejszych punktów festiwalu.

W Międzynarodowy Dzień Teatru (27 marca) Nowy Teatr wrócił do "Nasz mały PRL" w reż. Moniki Janik-Hussakowskiej. Bohaterowie, Iza i Witek, przenoszą się do PRL-u. Chcą przyjrzeć się współczesnej Polsce przez pryzmat PRL-u i zastanowić się, ile z dawnego systemu zostało w nas do dziś. Na fali nostalgii za dawnymi czasami, za dzieciństwem z chińskimi piórnikami i gumą Donald, coraz chętniej przypominamy sobie PRL, tworzymy muzea PRL-u i z humorem wracamy do tamtych czasów. Ale to nie były wesołe czasy, o czym główni bohaterowie przekonują się na własnej skórze. Spektakl nie jest tylko zabawnym wspomnieniem, ale też spojrzeniem na obecne czasy z jego poprawnością polityczną, zdrowym odżywianiem, walką o równouprawnienie kobiet. Zabawne, ale z gorzką nutą. I do refleksji.

Po zakończeniu spektaklu w Międzynarodowy Dzień Teatru wręczona została Słupska Nagroda Teatralna. Zwycięzcą plebiscytu został Teatr Osobliwy, który zdobył aż 433 głosy. Drugie miejsce zajął Grzegorz Piekarski (288 głosów), a trzecie Gabriela Keller-Janus (257 głosów).