Zawsze być

rozmowa z Bogdanem Grzybowiczem

Rozmowa z Bogdanem Grzybowiczem obchodzącym w 2009 jubileusz 50. pracy tworczej

Na rozmowę umówiliśmy się w bufecie teatralnym, ale okazało się, że spokojny na ogół bufet, akurat w tym dniu był szczelnie wypełniony gośćmi z zewnątrz. Porzuciwszy więc myśl, by rozmowie towarzyszył mało polityczny papieros oraz niewskazana ze względów zdrowotnych kawa, przenieśliśmy się do nie oferującej zbyt wiele pokus, zacisznej garderoby.

W otoczeniu teatralnych kostiumów oraz kosmicznie wyglądającej deski do prasowania, usiadłam naprzeciw Bogdana Grzybowicza - aktora, który w marcu 2009 roku obchodzi 50 lecie pracy twórczej. Żeby uściślić, wypadałoby dodać: czynnej i aktywnej pracy twórczej.
Rzadkość? Ano rzadkość.

- Czy wiesz, że w Bagateli, z którą jesteś związany od 1968 roku, zagrałeś 73 ról?

- O Boże, nigdy tego nie liczyłem. Skąd wiesz?

- Pilnie to zostało odnotowane przez archiwum naszego Teatru. O pomyłce mowy być nie może. No, ale rejestr, choć skrupulatny, obejmuje dopiero role od 1968 roku. Co było wcześniej?

- Po ukończeniu łódzkiej PWSTiF (w 1958 roku) zacząłem grać w teatrze, którego już nie ma. Był nim Teatr Miniatura podlegający stołecznym klubom oficerskim, który wbrew swojej przynależności w nazwie, nie miał nic wspólnego tematycznie z wojskiem.
Wylądowałem w nim przez przypadek, bowiem ja i koledzy z mojego roku, mieliśmy wcześniej obiecane angaże w Teatrze Młodego Widza w Łodzi. Ale to z jakichś powodów nie wypaliło, i właściwe za naszymi plecami zostaliśmy wcieleni do Teatru Miniatura, w którym spędziłem jeden sezon.
Tak naprawdę nie włączam tego roku do mojej biografii teatralnej, choć według dat wszystko się zgadza. Moje prawdziwe bycie w teatrze zaczęło się w Teatrze Ziemi Mazowieckiej, w którym spędziłem osiem niezwykłych lat.
Dzisiaj - Teatr Ziemi Mazowieckiej - brzmi groźnie i zdaję sobie z tego sprawę, ale wtedy to było jedno z najkapitalniejszych przedsięwzięć teatralnych w Polsce. Ów Teatr grający zarówno w Warszawie jak i jeżdżący po Polsce, prowadziły dwie uczennice Leona Schillera - Wanda Wróblewska i Krystyna Berwińska.
Teatr Ziemi Mazowieckiej to był znakomity i ciekawy repertuar, świetni reżyserzy (między innymi: Jan Świderki, Bohdan Korzeniowski), koledzy aktorzy, dobra atmosfera. Graliśmy Szekspira, Brechta, Durenmatta. Więc można powiedzieć, że oprócz klasyki także ówczesną awangardę.
To co wyróżniało ten Teatr od innych, to był szczególny sposób spędzania sezonu letniego. Otóż latem graliśmy nasze przedstawienia na barce.

- ????


- Ano właśnie, na takiej normalnej barce pływającej po rzece Wiśle. To był drugi na świecie pływający teatr. (Tym pierwszym był zespół występujący na statku pływającym po Missisipi).
Nasza barka była ogromną jednostką. To była amerykańska desantowa barka, na której znajdowała się regularna widownia dla około 200 osób, normalna scena i garderoby. Za nami płynęła druga jednostka tzw. Koszarka, która stanowiła hotelik. Występowaliśmy przez dwa tygodnie, po czym zmieniał nas zespół kolegów z innym przedstawieniem.
Ta rzecz niezwykła i niecodzienna, szalenie urozmaicała nie tylko nasze życie. Graliśmy - przy pełnych widowniach - regularny; dramatyczny repertuar Teatru. O tym unikatowym "pływającym" przedsięwzięciu teatralnym powstało kilka filmów.

- Tą barką przypłynąłeś do Krakowa?

- Nie. Moja siostra Marysia Górecka oraz jej mąż Marian Nowicki w 1968 roku zaangażowali się w Krakowie do Teatru wtedy Rozmaitości, czyli dzisiejszej Bagateli. Przyjechałem ich odwiedzić i po spotkaniu z Haliną Gryglaszewską, i ja tutaj podpisałem umowę.

- To było ponad 40 lat temu. Cóż za konsekwentne przywiązanie do miejsca pracy oraz zamieszkania.

- To pewnie trochę niedzisiejsze, ale zupełnie mi to nie przeszkadza.

- W Bagateli zadebiutowałeś rolą Doktora Ranka w Norze H. Ibsena, potem między innymi był i Kreon w Antygonie i Cygan w Komu bije dzwon Hemingwaya w reżyserii niedawno zmarłego Jerzego Golińskiego.


- Od razu po przeprowadzce do Krakowa miałem bardzo wiele zajęć. A niedługo po rozpoczęciu pracy w Bagateli zaczęła się moja przygoda z Kantorem i Cricot 2.

- Przygoda? To dobre określenie waszej współpracy?

- Najwłaściwsze. Do Kantora nastałem w 1969 roku.
Kurka wodna już była co prawda po premierze, ale w przedstawieniu był wakat. Zosia Kalińska, która grała w tym spektaklu, zaproponowała moją osobę Kantorowi. Wziąłem udział w swoistego rodzaju castingu. Przyszedłem na próbę, musiałem ograć jakiś przedmiot. To spodobało się Tadeuszowi i tak już zostałem. To było fascynujące, a zarazem kompletnie wyniszczające, wieloletnie spotkanie. W Cricot 2 tyle się zyskiwało, co i się traciło.

- Do poza artystycznych plusów trzeba chyba dodać również podróże z przedstawieniami Kantora?

- Oczywiście. Nasze wyjazdy pozwoliły mnie i kolegom na zwiedzenie sporego kawałka świata. Dzięki graniu - co by tu nie mówić - w spektaklach tworzących i należących do powszechnej historii teatru, poznałem nie tylko wspaniałe kraje, ale i wybitnych artystów. Po naszych przedstawieniach słyszałem słowa uznania Alberto Maravii, Michele Piccoli, Seana Connerego. To raczej cieszy...

- Czy to Kantor jest twoim reżyserskim mistrzem?


- Do pewnego momentu nim był. Ale Kantor nie pozwalał na to, by aktor proponował siebie jako - że tak to określę - twór zasadniczy. Na takie spotkanie reżyserskie doczekałem się, kiedy w Bagateli zaczął reżyserować Waldek Śmigasiewicz. Dzięki współpracy z nim mogłem zagrać moją najbardziej ulubiona rolę w całej pięćdziesięcioletniej karierze: Witię w Nocy Walpurgii Jerofiejewa.

- Myślę, że niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że to może być twoja ulubiona rola.


- Bo większość postrzega to przedstawienie jako spektakl, który nie trafił w swoje miejsce. Być może, po ten tekst Śmigasiewicz sięgnął za późno, w stosunku do przemian jakie przyniosła historia. Ale ja mówię o tej roli, w zupełnym oderwaniu od takiego kontekstu. Wspominam pracę nad nią jako możliwość absolutnego spełnienia aktorskiego. Tak to czuję i nic tego nie zmieni. Dlatego zawsze z radością i niecierpliwością czekam na współpracę ze Śmigasiewiczem. W jego pracy nad przedstawieniem odpowiada mi absolutnie wszystko.

- A ciebie nigdy nie pociągała reżyseria?


- Oj nigdy, ale za to od lat "wyżywam się" jako scenograf. Od 25 lat w krakowskim Dworku Białoprądnickim istnieje Teatr Lektur Szkolnych, z którym z satysfakcją współpracuję. Tam też projektuję i realizuję scenografię. Na przykład udanie wykorzystałem do jednego z naszych przedstawień, porzuconą wieki temu bardzo charakterystyczną "błotną" podłogę, która była elementem scenografii w Biesach reżyserowanych przez Andrzeja Wajdę. Nam się bardzo przydała - jako horyzont.

- Niedawno zagrałeś w reżyserowanym przez Śmigasiewicza Procesie, ale w związku z tym, że nie samym kafkowskim Procesem człowiek i teatr żyje, od prawie piętnastu lat, ponad tysiąc razy wcielasz się w inspektora policji w Maydayu. Da się i tak?

- Pewnie, że się da. Wszystko zależy od publiczności. Oczywiście, że do tyle razy granych spektakli wkrada się rutyna, ale kiedy widzisz, że to co mówisz po raz dziewięćset pięćdziesiąty bawi, a zatem w jakiś sposób wzrusza, to wiesz, że swoją robotę wykonujesz dobrze.

- Czy po pięćdziesięciu latach grania w teatrze oraz trzyletnim nim dyrektorowaniu, możesz powiedzieć, czym to miejsce jest dla ciebie?


- Wszystkim. Absolutnie wszystkim. I choć mam takie dwa miejsca na świecie, do których z radością i niecierpliwością wyjeżdżam, za którymi tęsknię, kiedy jestem w Krakowie, to zawsze chce mi się wracać do teatru. Przyjść trochę wcześniej przed próbą, usiąść w bufecie, tutaj na Karmelickiej, albo na ławce na Sarego i zwyczajnie być. I pracować. I grać. Zawsze.

W zaciszu garderoby z Bogdanem Grzybowiczem rozmawiała Magdalena Furdyna

P.S. Bogdana Grzybowicza możemy oglądać w najnowszej premierze naszego Teatru "I będzie wesele...j" Piotra Waligórskiego w reżyserii autora. Premiera 27 marca 2009 Scena Na Sarego 7

Magdalena Furdyna
Materiały Teatru
23 marca 2009
Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92
Notice: Undefined index: banner4 in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/layouts/scripts/layout.phtml on line 121 Notice: Undefined index: banner5 in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/layouts/scripts/layout.phtml on line 124

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia