Zgoda?

"Zemsta" - aut. Aleksander Fredro - reż. Krzysztof Jasiński - Teatr im. S. Jaracza w Łodzi

Fredro napisał swoistą antycypację „Wesela", toutes proportions gardées rzecz jasna, bo przesłanie obu dramatów jest, jeśli się temu obiektywnie przyjrzeć, w oczywisty sposób tożsame. W obu przypadkach mamy bowiem do czynienia z lustrem, w którym widownia ma się przejrzeć, wnikliwie, ze zrozumieniem i co najistotniejsze, z wolą zapamiętania tej niezbyt, per saldo, przyjemnej wiwisekcji archetypu polskiego ducha, nie zapominając o woli poprawy, bo nie sposób przecież nie zauważyć rozpaczliwego w gruncie rzeczy, odautorskiego błagania o sensowną, pozytywną zmianę, prośby wyartykułowanej najmocniej jak tylko można, adresowanej w sferę rozciągniętą między polskością a polactwem.

Hrabia Aleksander, w odróżnieniu od krakowskiego geniusza, czynił to niejako przy okazji, ubierając problem w lekką formę, licząc zapewne, iż śmiech przyniesie refleksję, opowiadając o poważnych sprawach w mniej poważny sposób. Pisał przecież kilkadziesiąt lat wcześniej, miał pełne prawo liczyć na więcej nadziei niż Wyspiański, który był już tego luksusu w sporej mierze pozbawiony...

Łódzka inscenizacja Krzysztofa Jasińskiego znakomicie podchwytuje ową wdzięczną finezyjność narracji i przesłania. Jest dynamiczna, kondensuje intrygę, reżyser żwawo prowadzi widza, począwszy od podanej w szalonym tempie muzycznej uwertury, akumulującej istotę dramatu w scenie, gdzie i chłopi, i szlachta, wymachujący cepami, grabiami, chochlami, szablami, feretronami, i czym kto tam ma jeszcze pod ręką, niemo wykrzykują prapolskie veto adwersarzom w twarz. Przeklęte słowo klucz, uporczywie formujące naszą odrębność, cztery jakże wstydliwe litery, przez stulecia traktowane jako ostoja narodowej wyjątkowości, do dziś z dumą i z uporem godnym lepszej sprawy eksportowane do Europy, jako spécialité de la maison polonaise. Słowo dające wygodny pretekst do przedstawiania klęsk jako zwycięstw, pompujące narodowy balon do rozmiaru ego kapłanów religii patologicznej odmienności, na ołtarze wynoszącej konflikt i chaos. Beatus qui tenet... Istotnie - szczęśliwy, kto posiadł władzę opartą na tak trwałym, tu i od zawsze, fundamencie. Czy to w skali mikro, jak w światku Milczka i Raptusiewicza, czy też w znacząco szerszym, politycznym wymiarze. Działa od wieków, i nie da się wyrugować. Recepta na sukces prowadzący do klęski. Przekleństwo predestynacji, czy przypadek przeznaczenia?

Spektakl w Jaraczu, w tej właśnie kolejności, bawi i uczy jednocześnie. Poza wspominaną już reżyserią, najistotniejszą jego wartością jest znakomite aktorstwo, funkcjonujące w dwóch planach. Na pierwszym jest bezapelacyjnie Bronisław Wrocławski, na drugim, z całym szacunkiem dla solidnego warsztatu, gra reszty zespołu. Papkin Wrocławskiego perfekcyjnie komunikuje się z widownią, nieustannie niesie przesłanie na, w przenośni i w rzeczywistości, wyciągniętej w jej kierunku dłoni, nie pozwala odwrócić uwagi od najistotniejszych treści dramatu, cyzeluje wypowiadane ze znakomitą dykcją słowa, z szacunkiem, ale bawi się fredrowską frazą, jej barwą, giętkością, intonacją. Papkin w tak genialnym wykonaniu jest uczciwie unieśmiertelniony, to postać tragikomiczna w idealnych proporcjach. Wrocławski rozpina interpretację między wulkaniczną emfazą nabrzmiałego ego a sarkastyczną eschatologią spisywania ostatniej woli, pracowicie nadrabiając nieograniczoną wyobraźnią niedostatki rzeczywistości. Posiadacz pordzewiałej szpady i sfatygowanej gitary to mistrz autokreacji, czaruś, wielki błazen, choć marny mąż, modelowy samobaw, czasem bufon, czasem frustrat, co to by poprawić sobie humor, jeśli nie ma innej widowni, odgrywa komedię marzeń przed samym sobą. Jakże stosownie zastyga w funeralnej pozie, po spisaniu testamentu, głosząc urbi et orbi - otom ja - Papkin Nagrobny, póki co nie w marmurze. Dziś zbijałby miliony w świecie gdzie wirtualia trwale już triumfują nad realiami, choć i wtedy nader trzeźwo nie przepuszczał żadnej okazji, aby zadbać o trzos. Któż z nas, z ręką na sercu, nie dostrzeże w tej postaci rysu samego siebie? Choćby ze względu na tę koincydencję Papkin zasługuje na szacunek. Miejmy stale na uwadze pamiętną gogolowską frazę z „Rewizora", gorzkie finalne słowa Horodniczego o naturze śmiechu. Konsekwentna kreacja Wrocławskiego ukazuje everymana miotającego się między strzelistymi mirażami a mierną codziennością, zwykłego człowieka nigdy nierezygnującego z nadziei. To wiele.

W tle zasługują na uznanie kreacje Andrzeja Wichrowskiego jako Cześnika oraz Bogusława Suszki w roli Rejenta. Konsekwentnie zbudowana przez Jasińskiego wyrazista opozycja charakterologiczna – porywczego, lecz szczerego Raptusiewicza oraz Milczka – modelowego kołtuna i pieniacza, hipokryty i kabotyna, starannie skrywającego socjopatyczną naturę pod maską dewota, stanowi kolejny mocny punkt inscenizacji. Milczek w wyglądzie, geście i słowie jest niczym Siciński redivivus, starannie odkurzona mumia po wyjęciu z trumny w Upicie. Upiór z czasów złotej szlacheckiej wolności, która stała się zaprzeczeniem szlachetnego uzusu tej nazwy, z czasów, o których niewiele dobrego można powiedzieć. Kapitalną ich kwintesencją jest scena pisania listu do Rejenta, klasycznie bełkotliwej sarmackiej epistoły, niechlujnej w formie, pustej w treści, po której tylko kleks zostaje w pamięci.

W nieoczywistym, dwuznacznym finale, ręka wyciągnięta przez Cześnika do Rejenta zawisa w powietrzu, Milczek rejteruje, reżyser kieruje ją zatem, wspartą dłonią Papkina, do widowni. Gest wyśnionej zgody zawisa w powietrzu, przerzucając ciężar odpowiedzialności za nią, na tych co tu i teraz. Na widowni i nie tylko. Na nas wszystkich. Innym gestem niespełnionej nadziei jest stół nadstawiony nad ułomkiem słynnego muru, z dwoma krzesłami naprzeciw siebie. One też pozostają puste. Pozwalając sobie na parafrazę – „Pon by mogli zgodę mieć, ino oni nie chcom chcieć!". Zgoda – rozumiana jako uczciwy kompromis, była w kulturze sarmackiej banitką, synonimem zdrady, oznaką słabości. Jakże owa sarkastyczna komedia siedzi mocno we współczesnej klamrze, nie potrafimy przecież , mimo stuleci doświadczeń, strząsnąć z siebie kontuszów, wspaniale zresztą przez Annę Czyż wyczarowanych. Czy to w czas sarmacji, czy sanacji, za komuny, w demokracji, czy też, najdobitniej, w czas prawości i sprawiedliwości. Trudno być optymistą, upiory tego co mojsze i najmojsze immanentnie triumfują. Świat finalnej sceny Fredry i Jasińskiego to otwarta, pusta karta, ludzie miotający się między pragnieniem zemsty, a marzeniem o zgodzie, jakże trudno dosięgalnej, co z dogłębną, bolesną wręcz ironią wcześniej konstatuje Fredro - „Wprzódy słońce w miejscu stanie! Wprzódy w morzu wyschnie woda, Nim tu u nas będzie zgoda!". Jest w owym finalnym geście tyleż nadziei, co jej braku. To ultymatywnie uczciwe. Reżyser krzepi i dręczy jednocześnie.

Od dawna nie wychodziłem z teatru w przeświadczeniu, że tak niewiele zależy od tak wielu...

Tomasz Mlącki
Dziennik Teatralny Warszawa
3 grudnia 2022
Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...