Żużel wciąga

"Szwoleżerowie" - reż. Jan Klata - Teatr Polski im. H. Konieczki w Bydgoszczy

W Polsce obowiązuje od pewnego czasu kult prędkości - na drogach (po co ograniczenia do czterdziestu na godzinę?), w polityce (gonimy Europę), w firmach (praca w nadgodzinach, nowi "stachanowcy"). Jakie są skutki jazdy "bez trzymanki", widać najlepiej w trakcie wyścigów motorowych

Mieszkańcom miast w Polsce, w których nie ma drużyny żużlowej, trudno zrozumieć, jak wielką pasją może być jeżdżenie w kółko na motocyklu pozbawionym hamulców. W Bydgoszczy, gdzie odbyła się prapremiera Szwoleżerów Artura Pałygi w reżyserii Jana Klaty, tej pasji, szaleństwa, sportowej religii nie trzeba nikomu tłumaczyć. Bydgoszcz ma żużel we krwi – jakkolwiek osobliwie by to nie brzmiało.

Dominantę scenografii Szwoleżerów stanowią żużlowe akcesoria: motocykle zdają się frunąć w powietrzu, podobnie jak zawodnicy w charakterystycznych kombinezonach i kaskach. Na scenie porozstawiano wszędzie puchary, symbole zwycięstwa, o tyle mylące, że spektakl skupia się na cieniach zawodowego sportu i na porażce – życiowej i sportowej – bohaterów. Na scenie wszyscy niemal bez wyjątku są żużlowcami albo członkami ich rodzin: trzej czynni zawodnicy Miszczu (Mateusz Łasowski), Młody (Piotr Żurawski) i Złamany (Michał Czachor) z partnerkami, a także Prezes (Roland Nowak), jeżdżący na wózku, zapewne były żużlowiec i Fryzjer (Mirosław Guzowski), zawodnik, który w czasie wypadku zobaczył umarłych.

Spektakl Jana Klaty jest niestety nierówny, sporo tu dłużyzn, brak wyrazistego finału. Kłopoty zaczynają się na poziomie tekstu dramatu: od pytania, czym miał być utwór Artura Pałygi – realistycznym reportażem odsłaniającym kulisy sportu, (tragi)komedią żużlową (nazwiska znaczące: Izabela Polująca, Łukasz Złamany) czy dramatem metafizycznym – o życiu i śmierci? W tekście Pałygi pojawia się niepokojące pęknięcie między potocznością języka nasyconego wulgaryzmami a ciążeniem wielu scen ku oniryczności i metafizyce. Pęknięcie, którego reżyser, jak się zdaje, nie potrafił zniwelować. Problem z realizmem wydaje się najtrudniejszy. Motory na scenie to jeszcze nie prawdziwy żużel. Scena wyścigu, w której aktorzy „kulają” motocykle wkoło sceny, wywołuje niezamierzony śmiech. O wiele lepiej wypadają próby teatralizacji zawodów. W scenie drugiego wyścigu żużlowcy jeżdżą na plastikowych krzesełkach. Teatralność harmonijnie i jednocześnie ironicznie łączy się z poetyką telewizyjnych powtórek w zwolnionym tempie. Najlepiej jednak wypada rockowy band stojący z tyłu sceny – gitarowy noise Polish Hammers świetnie oddaje atmosferę wyścigów, ryk motorów, emocje, zmiany dramaturgii. Klata nie byłby sobą, gdyby nie dołożył na koniec szczypty naturalizmu: żużlowy motocykl z trudem uruchomiony przez dwójkę aktorów ryczy na cały teatr i rozsnuwa drażniący smród spalin.

Reżyser dość wiernie trzyma się tekstu Pałygi, ale w tym wypadku nie jest to komplement. Klata stara się przełamać realizm efektami teatralnymi, pożenić niskich lotów komizm (ludzie zawsze śmieją się z bluzgów i wyzwisk) z poważnymi tematami. Role dziewczyn sportowców grane są przez bydgoskie aktorki ostro i wyraziście. Najlepsza jest bodaj Marta Nieradkiewicz jako Izabela Polująca – poetka-grafomanka, pseudofilozofka i inicjatorka „lirycznych wieczorów”. Cóż jednak ze świetnej gry aktorek, skoro w Szwoleżerach portrety kobiet są – jak na mój gust – nazbyt mizoginiczne. Kobieta jest tu głupią blondynką, idiotką-kulturoznawczynią, psycholożką, która zarabia grosze, kurą domową, nie ma własnych zainteresowań, nie rozumie pasji i bólu, ma pretensje, że mężczyzny nie ma w domu, wywiera presję, nie słucha go, zdradza, pisze grafomańskie wierszyki. Kobieta to zawsze nieuzasadnione oczekiwania. Kobieta to zawsze „kup mi”. Albo przynajmniej autograf na pupie. Szczytem seksizmu jest scenka, w której Prezes rozmawia z Sindirellą (Dominika Biernat), dziewczyną, która z pozycji mechanika (a raczej „sprzątaczki”) chce awansować na prawdziwego sportowca. Prezes ustawia ją na motocyklu w erotycznych pozach, a ryk silnika staje się metaforą orgazmu. Niezbyt pochlebnego obrazu kobiet nie poprawia udział Sindirelli jako pierwszej kobiety w zawodach żużlowych. Kobieta zwycięża, upada ostatni bastion męskości.

Ale męskość już dawno upadła – to wiemy. Mężczyźni nie są w stanie sprostać wymaganiom. W spektaklu padają nazwiska mniej lub bardziej znanych żużlowców, którzy w młodym wieku popełnili samobójstwo. Zawodnicy uciekają od rozmowy z Psycholożką (Małgorzata Witkowska) pod pretekstem pogrzebu kolegi. Mają problemy, pytają, jak żyć. Muszę przyznać, że to jedna z najlepszych scen w Szwoleżerach. Ubrane w najprostsze słowa filozoficzne gadanie o tym, czy lepiej żyć „szybko i krótko”, a potem po śmierci „długo i nijak”, czy też zwolnić tempo. Dla żużlowca jednak „długo i powoli” znaczy właśnie „nijak”. I utwierdza go w tym żona (Sylwia mówi do Złamanego „Spłoń lepiej niż zblaknij”). W efekcie niejeden żyje w lęku. „Lęk to cały czas czujność”, to życie na „stendbaju”. Złamany Michała Czachora staje się portretem współczesnych wypalonych „ścigaczy” – nie umie już pędzić na złamanie karku, instynktownie zwalnia. Scena, w której „budzi się” i w trakcie kilku rozmów powoli dopuszcza do świadomości fakt własnej samobójczej śmierci, jest wstrząsająca. „Pół miasta” go szuka, „wszyscy” czekają na jego „przebudzenie”, „rehabilitację”, „powrót”, a on tu „niezrozumiale” wisi. To znaczy: ze zdumieniem patrzy na siebie wiszącego na sznurze. I nikt nie rozumie jego czynu. Za to z offu słychać nagrane na automatycznej sekretarce obelgi, wyzwiska, życzenia śmierci od „klubu kibica”. Żyjemy wszak w kulturze obelgi. Mówimy innym, co o nich myślimy najgorszego.

Zarówno w dramacie Pałygi, jak i w spektaklu Klaty brak mi jednak zrozumienia dla sportu i pasji, pobłażliwości dla tych, którzy chcą się oderwać od nieheroicznej codzienności, machnięcia ręką: a niech się bawią i żyją, póki czas. Jest w Szwoleżerach mnóstwo brudnego żużla, cieni, kulis, śmierci, nie ma natomiast czystego sportu. Pałyga zdaje się nie wierzyć w tradycyjne wartości rycerskie, Klata jego tropem ośmiesza aspiracje sportowców, parodiując Noc listopadową Wyspiańskiego, gdy na scenę wchodzą z chorągwiami „najki” zagrzewające do boju „szwoleżerów”, których Somosierra ma kształt pętli. Mimo że nasi żołnierze biorą udział w wojnie w Afganistanie, Polacy chętniej manifestują uczucia patriotyczne w trakcie zawodów sportowych niż uroczystości państwowych. To prawda, że żyjemy w epoce patriotyzmu ludycznego, nawet jarmarcznego. Żeby być patriotą, wystarczy zasiąść na stadionie w odpowiednim szaliku, z piwem w ręku. Patriotyzm to ryk motorów i ryk tłumu, poświęcenie jednostek, które płacą zdrowiem (a czasami życiem) i „poświęcenie” tłumów, które płacą gotówką. Tylko czasem gdzieś przemykają wstydliwie tak zwane tradycyjne wartości.

Czy to jest źle? Pewnie źle. Ja jednak mimo wszystko mam szacunek dla prawdziwego sportu. Dla zawodników, którzy kończą wyścig ze „żwirem w ustach”, i ludzi, którzy im wtedy klaszczą. Kiedy wieczorem wracałem z Teatru Polskiego w Bydgoszczy do Torunia, na tutejszej Motoarenie właśnie skończył się mecz miejscowego Unibaksu (dawniej: Apatora). Stanąłem w korku, miasto wracało do domu. Nasi zwyciężyli i nikt nie zginął. Nie mam po najnowszym spektaklu Klaty jakichś głębszych myśli. Tylko jedno zdanie: żużel wciąga. I drugie: jeśli chcesz komuś powiedzieć coś dobrego, powiedz mu, kiedy jest jeszcze żywy.

Artur Duda
Teatr
22 października 2011
Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...