Balonem po marzenia

Najnowszy spektakl Miniatury, "Baloniarze", w błyskotliwy sposób łączy ważne i zrozumiałe przesłanie z urzekającymi małymi laleczkami. To zgrabne, pomysłowe i działające na wyobraźnię przedstawienie wydaje się bardzo dobrze odpowiadać potrzebom kilkuletnich widzów.

W pewnym miasteczku ludzie ciężko pracują. Są smutni, nieszczęśliwi i widzą tylko mur, który wybudował straszny burmistrz miasta, by mieć ich pod kontrolą. Wyżej niż mur nie mają sił nawet patrzeć. Wszystko zmienia się, gdy pewien mały chłopiec spojrzy w niebo i zacznie marzyć o lataniu. Swój cel zrealizuje, dzięki temu zobaczy świat z zupełnie innej perspektywy niż dotąd. Zrozumie, że w każdym tkwi siła do realizacji własnych marzeń.

Bajka napisana przez Sandrę Szwarc i Joannę Zdradę opiera się na zasadzie teatru w teatrze. Dwie charakterystyczne dla dziecięcego widzenia świata postawy zostały tu spersonalizowane - poznajemy więc "Tak" i "Nie", które wprowadzają młodych widzów do świata bohatera, opowiadając jego przygody. Jak nietrudno się domyślić, "Tak" pozytywnie patrzy na otaczającą je rzeczywistość. Jednak to "Nie" ma większą siłę przebicia i chyba bliższe jest najmłodszym widzom, bo przecież sprzeciw i potrzeba buntu jest naturalnym impulsem do rozwoju.

Nim więc poznamy opowieść o chłopcu, który sięgnął nieba, właśnie "Tak" i "Nie" przed zasłoniętą kurtyną wprowadzą widzów do magicznego świata chłopca. Obie aktorki mają podobne czarno-biało kostiumy i charakterystyczne meloniki - Zofia Nather i Magdalena Żulińska - grają w dużej mierze mimiką, plastycznie oddając stany emocjonalne bohaterów i uzupełniając się na scenie. Obie też ubarwiają spektakl dobrze (zwłaszcza przez Żulińską) śpiewanymi piosenkami. Niestety, wstęp do przedstawienia trwa zbyt długo i jest najsłabszym momentem spektaklu.

Nieprzypadkowo pierwszym wypowiedzianym przez chłopca słowem jest właśnie "nie". Nie będzie taki jak inni. Dlatego, gdy zapragnie wznieść się w przestworza, nic nie zdoła go powstrzymać. Chłopiec wkrótce zacznie się unosić w powietrzu po połknięciu balonika. Matka zmuszona jest do trzymania syna na sznurku, żeby całkiem gdzieś nie odleciał. Jednak pewnej nocy zajdzie wypadek, który pozwoli chłopcu jednak wznieść się w przestworza. Tam znajdzie podniebne miasteczko dla odważnych marzycieli i spotka sławnych ludzi, m.in. Walentinę Tierieszkową (pierwszą kobietę w kosmosie), Johannesa Gutenberga (twórcę druku) czy Thomasa Edisona (wynalazcę żarówki). Wstęp do tego miasteczka mają tylko ci, którzy nie boją się marzyć i realizować swoje idee.

Największą siłą blisko godzinnego spektaklu jest misternie przygotowana w najdrobniejszych szczegółach scenografia i malutkie, wykonane z drewna laleczki (jedno i drugie autorstwa Justyny Bernadetty Banasiak). Część z nich (mieszkańcy miejscowości, z której chłopiec się wywodzi) prowadzona jest na drucie. Na ich tle wyróżniają się dwie lalki głównego bohatera - jedna wielkości pozostałych mieszkańców, druga kilkanaście razy większa i animowana ręcznie przez "Tak" i "Nie" jednocześnie.

Ta miniaturyzacja świata i rozmiar laleczek może dziwić tylko z perspektywy dorosłych, zajmujących ciasno poustawiane krzesła na Scenie Kameralnej. Reżyserka całe przedstawienie przygotowała w taki sposób, by najlepiej oglądało się je z perspektywy dywanu, jaki wyłożono tuż przed sceną dla kilkulatków. Spostrzegawczość dzieci pozwala im dostrzec szczegóły trudne do wyłowienia dorosłym okiem. To świat, w którym pomalowane walizki zamieniają się w domy mieszkalne, zaś szkolne biurko okazuje się tajemniczym kredensem pełnym niespodzianek wraz z licznymi dodatkowymi elementami "Baloniarzy". Tutaj wszystko jest możliwe.

"Baloniarze" nawiązują do pierwszych eksperymentów powietrznych Bartolomeu'a de Gusmao i jego następców z początku XVIII wieku. Całość utrzymana jest przez twórców spektaklu w mrocznym, bajkowym klimacie twórczości Tima Burtona. Aktorzy mają pobielone twarze i mocny makijaż sceniczny. Na pierwszy rzut oka mogą się dzieciom wydawać nieco przerażające. Największe poruszenie a nawet strach na widowni wywołuje jednak wielki ponury Burmistrz (Andrzej Żak), którego nadejście zapowiadane jest odpowiednim, przejętym grozą akordem muzycznym (muzykę przygotowuje Adrian Jerzy Amurgiewicz). Andrzej Żak gra również pomocną "Ale, ale, ale!" porzucając płaszcz i sumiaste wąsy Burmistrza, chociaż części dzieci ta metamorfoza nie przekonuje.

Są tu drobne dramaturgiczne niekonsekwencje, spektakl czasem gubi swój rytm, ale przy takim przedstawieniu ma to znaczenie drugorzędne. Trójka aktorów wyczarowuje świat odkrywców-poszukiwaczy, za pomocą zgrabnego tekstu (zawierającego niekiedy jednak niezrozumiałe dla kilkulatków słowa, jak "asertywny") przekonując, że należy realizować swoje plany i marzenia nawet wbrew przeciwnościom losu. Choć przedstawienie zaczyna się nieco ponuro i dość monotonnie, "Baloniarze" to spektakl kolorowy, pełen barw oraz inscenizacyjnych niespodzianek. Przedstawienie z racji słabego oświetlenia i "strasznych" momentów kierowane jest do dzieci w wieku od pięciu lat, ale nieznacznie młodsze dzieci również powinny na widowni czerpać duża frajdę z oglądanych lalek i animowanych scen.



Łukasz Rudziński
www.trojmiasto.pl
11 kwietnia 2017
Spektakle
Baloniarze
Portrety
Joanna Zdrada