Bunt się zdesakralizował. Dziś każdy uważa się za buntownika

- Dziś bunt jest czymś tak powszechnym, że właściwe staje się postawienie pytania: czy prawdziwym buntownikiem nie jest ten, kto się nie buntuje? I czy w związku z tym bunt może dziś prowadzić do konformizmu?

Urszula Wolak: Pański ubiór, na którym widać szkielet, nawiązuje do głównych motywów sztuki "Do Damaszku" w Pana reżyserii?

Jan Klata: Otwieramy sezon w Narodowym Starym Teatrze metafizyczną sztuką Augusta Strindberga, w której pojawią się motywy śmierci, przemijania i vanitas - marności. Wybór tekstu nie był przypadkowy, ponieważ nowy sezon 2013/2014 będzie poświęcony twórczości Konrada Swinarskiego, który był zainteresowany wystawieniem "Do Damaszku". Reżysera nie ma już z nami. Zginął w katastrofie lotniczej, w 1975 roku. Pomyślałem więc, że rozważania, które poruszył w swym dramacie Strindberg, są do tych wydarzeń adekwatne. Myślę też, że każdy dobry teatr jest teatrem śmierci. Obcuje z duchami. Staram się w tej sztafecie bytów minionych, ale wciąż obecnych, uczestniczyć.

Nie da się ukryć. Wystarczy spojrzeć na scenografię "Do Damaszku" skonstruowaną z tysięcy czaszek.

- Dokładnie z siedmiu tysięcy. To z pewnością największe ossuarium (miejsce przechowywania czaszek - red.) w Europie Środkowej.

Główny bohater sztuki staje przed dylematem popełnienia samobójstwa. W Pańskim spektaklu będzie musiał podejmować tak trudne decyzje?

- Bohater Strindberga jest na rozdrożu. Staje przed dokonaniem szeregu wyborów, m.in. natury religijnej, osobistej, etycznej i estetycznej. Znajduje się w połowie swojego żywota, co ułatwiało mi utożsamianie się z bohaterem. Myślę jednak, że każdy widz będzie mógł odnaleźć się w tym dramacie.

- Zmienił Pan imię głównego bohatera z Nieznajomego na Idola. Dlaczego?

- Podczas pracy nad tekstem zastanawialiśmy się, na ile motyw zbuntowanego poety, pisarza, a więc Nieznajomego, spowszedniał. Właściwie każdy z nas uważa się dziś za buntownika, każdy z nas chce żyć w opozycji. Zjawisko to, obecne w społeczeństwie, sprawiło, że bunt się zdesakralizował. Przestał być wyjątkowy. Zależało nam, by to wyostrzyć. Dlatego nasz bohater zamiast Nieznajomym zostaje Idolem; muzykiem z pogranicza sztuk performatywnych. Wydawało nam się to bardziej zgodne z naturą naszych czasów.

Idol jako wytwór XXI wieku?

- Coś w tym jest. Myślę, że Strindberg trafnie wyczuł tendencje, jakie będą występować w kulturze, w życiu społecznym. Wyprzedzał swój czas. Opowiadał o zjawisku buntu, któremu wtedy poddawała się właściwie garstka poetów i pisarzy przeklętych, rzucających wyzwanie społeczeństwu. Dziś bunt jest czymś tak powszechnym, że właściwe staje się postawienie pytania: czy prawdziwym buntownikiem nie jest ten, kto się nie buntuje? I czy w związku z tym bunt może dziś prowadzić do konformizmu? Te pytania mnie nurtowały.

I chyba to, czy można stworzyć dziś sobie pomnik trwalszy niż ze spiżu?

- Tak. Słynne słowa Horacego wypowiada w spektaklu Żebrak grany przez Krzysztofa Globisza. Nasza opowieść jest bowiem historią jednostki, która mimo społecznej opresji uważa, że jej dzieło przetrwa. Ten problem doskonale koresponduje ze współczesnością. Z jednej strony, łatwiej można się dziś unieśmiertelnić, oddzielić się od ciała, które ostatecznie ląduje na stosie czaszek. Z drugiej jednak - w tłoku tych nieśmiertelnych - trudno zostać zauważonym.



Urszula Wolak
Dziennik Polski
7 października 2013
Spektakle
Do Damaszku
Portrety
Jan Klata