Chłopięce lata

Nowy spektakl Teatru Starego pt. „Chłopcy” dotyka ważnego „problemu” społecznego, jakim jest starość. Reżyser Adam Nalepa zadaje widzowi podstawowe pytanie: z czym kojarzy się ten okres życia? Sztuka ma w zamiarze zmienić popularne wyobrażenia na ten temat i pokazać go z innej perspektywy.

Trzy punkty tworzą ów zamknięty krąg stereotypu starości, z którego nie sposób się wydostać. Po pierwsze: starość jako czas smutny, pełen cierpienia, samotności i chorób, a także równoznaczny z oczekiwaniem na śmierć. Po drugie starość jako dojrzałość, doświadczenie, mądrość życiowa. Po trzecie (co łączy w sobie dwa poprzednie punkty i równocześnie tworzy społeczną diagnozę): dystans (szczególnie ludzi młodych) od starości, niechęć, a nawet wykluczenie. Reżyser celowo wybrał ten mało atrakcyjny scenicznie temat, po to by przełamać stereotypy i zmierzyć się z panującym współcześnie kultem młodości. Czy zabieg się udał?

Tekst Grochowiaka został poniekąd dopasowany do współczesnych realiów, ma o tym przypominać choćby wystrój mieszkania, czy postać posługaczki Zuzi, biegającej po sali w trampkach i dredach. Wiele wątków pozostało jednak nienaruszonych, bo to, co z tej sztuki się nie przeterminowało, to emocje (samotność, pustka, poszukiwanie kontaktu z drugim człowiekiem, uwikłanie we własną cielesność). Choć starość w „Chłopcach" jest wesoła, a bohaterowie sztuki są „młodzieżowi" – lubią dobrą zabawę, żarty i alkohol, to jest w tym spektaklu coś niepasującego do całości. To tytułowa „chłopięcość", której brakuje aktorom. Mistrzowsko dobrana obsada (w spektaklu pojawiają się Jerzy Trela, Anna Dymna, czy Anna Polony) zdaje się nie dźwigać oczekiwanej spontaniczności i zabawy z tworzywem, jakim jest łamanie stereotypu (a nie powielanie go!).

Jest też pewien element w spektaklu Nalepy, który przeszkadza, a mianowicie są to filmy-wywiady ze „zwykłymi" ludźmi. Kontrastowo zestawione ze sobą wypowiedzi młodych o starości i ludzi starszych na temat młodości, choć w zamierzeniu z pewnością miały przekazywać treści ważne, tak naprawdę zakłócają ciągłość sztuki, jednocześnie spłycając sceniczną wypowiedź. Zwyczajność całego spektaklu nieszczególnie przeszkadza publiczności, która zdaje się dobrze bawić i co chwila wybucha gromkim śmiechem. Prosta scenografia, prosto zarysowane sceny i postaci tworzą nic ponad ogólną „poprawność" spektaklu.

„Chłopcy" sięgają po temat starości, nie dotykając go z bliska. Dystansują się, boją pochłonąć, przekroczyć cienką społeczną granicę szacunku dla starości. Weseli staruszkowie, którzy hasają po scenie budzą raczej uczucie groteskowego rozbawienia. Jeśli ma to być komedia, to jest to smutna komedia, nad którą można zapłakać, bo przykro jest patrzeć na świetnych aktorów topiących się w powielanych co rusz, znanych wszystkim teatralnych sztuczkach. Wychodząc z teatru nie można się oprzeć jednemu wrażeniu – czegoś zabrakło. Tym „czymś" jest niestety pomysł.



Karolina Kiszela
Dziennik Teatralny Kraków
7 grudnia 2012
Spektakle
Chłopcy