Czekając na zaćmienie

Udany sezon w Teatrze Zagłębia wieńczy "Zaćmienie" według opowiadań Antona Czechowa. Wykorzystanie paru sprawdzonych zabiegów, które znamy z wcześniejszych sosnowieckich przedstawień, sztuce służy. Tekst nie został uwspółcześniony, co podkreśla uniwersalność czechowowskich historii. Dawna Rosja wydaje się tak bliska. Niestety reżyserowi nie udało się uniknąć kilku błędów.

Rozumiem, że próba połączenia różnych opowiadań w całość może być trudna, a stworzenie integralnej sztuki od początku musiało nieść ze sobą takie ryzyko, że prezentowane opowiadania mogą istnieć niezależnie, i trochę obok siebie. Reżyser (Igor Gorzkowski) postanowił wprowadzić na scenę dwóch bohaterów, Griabowa (Wojciech Leśniak) i Otcowa (Adam Kopcuszewski), których obecność byłaby gwarantem ciągłości i spójności prezentowanych historii. Dwaj przyjaciele pełnią w sztuce rolę przewodników widowni.

Jak się okazało, próba połączenia niezależnych opowiadań nie do końca się udała. W pamięci mam wiele świetnych scen. Potrafię wyłuskać szereg zabawnych historii; perypetie kontrabasisty, czy kichanie na wyższego rangą urzędnika, lecz wszystkie one istnieją niezależnie. Tytuł przedstawienia również wydaje się przypadkowym - tytułowe zaćmienie jest tylko jedną z prezentowanych historii, i nie jest w żaden sposób powiązane z innymi tekstami.

Odpowiedzialny za skromną scenografię Jan Polivka pragnie oddać nastrój letniska za pomocą kolorów. Drewniany stół i krzesełka, kilka przebieralni, a na końcu sceny uroczy mostek. Dominują szarości, beże; również same kostiumy aktorów są niejako podporządkowane scenografii. W takiej konwencji nawet słomkowe włosy bohaterek pozostaje nam uznać za dopełnienie.

Niestety, ostre światło, które ma podkreślić letni czas, zwyczajnie męczy oczy. Szukam innych kolorów i czekam na chwilę wytchnienia, na zaćmienie

Spektakl chwilami się dłuży - szczególnie w początkowych scenach. Mam wrażenie, że z części dialogów należałoby zrezygnować. Kiedy poznajemy Griabowa i Otcowa, a ci wymyślają od najgorszych łowiącej ryby Angielce (Edyta Ostojak), wszystko przeciąga się niemiłosiernie. Na szczęście historii, które wciągają jest sporo. Zapada w pamięć kontrabasista Smyczkow (Michał Bałaga) oraz Księżniczka (Edyta Ostojak), czy próby złapania męża przez Warieńkę (Agnieszka Bałaga-Okońska).

Wszystko to sprawia, że mamy poczucie niekompletności, chaosu. Jednak urok sztuki jest niezaprzeczalny. Okraszone dowcipem dialogi, liczne zabawne momenty wynagradzają przesadnie słoneczną scenę. Cieszy, że Teatr Zagłębia zrezygnował z tak popularnego uwspółcześniania "starszego" tekstu, który bez specjalnych zabiegów jest nam bliski.



Blanka Hasterok
www.rozswietlamykulture.pl
2 lipca 2013
Spektakle
Zaćmienie