Czym szumi stara lipa

Wszyscy znamy te słowa z fraszki "Na lipę": "Gościu, siądź pod mym liściem, a odpocznij sobie!". Ale dla wielu znajomość. Poniektórzy przypomną sobie czasem figlarny fragment innej fraszki: "Daj, czego nie ubędzie, byś najwięcej dała!". Albo pocieszającą maksymę dedykowaną podstarzałym amantom: "Im kot starszy, tym ogon jego twardszy!". Często nie wiedząc, że pochodzi z kolejnej fraszki Jana z Czarnolasu z Janem Kochanowskim na nich się kończy.

Humor i przypowieści

A poezję Jana Kochanowskiego warto poznać bliżej, bo gdy się ją pozna, to z pewnością polubi. Jest powabna, pełna dosadnego humoru i mądrych przypowieści, które wypisz, wymaluj bardzo pasują do naszych czasów.
Wiedząc o tym, Sławomir Gaudyn, autor i reżyser spektaklu „Jan Kochanowski - miło szaleć kiedy czas po temu” postanowił przenieść fraszki Mistrza z Czarnolasu na scenę. Już w założeniu takie przedstawienie nie może się nie podobać - Jan czarnoleski był pierwszorzędnym facecjonistą i żartownisiem, bardzo bystrym obserwatorem ludzkich zachowań. Z każdego umiał zakpić, z każdej instytucji, z każdej świętości. To, czemu się przyglądnął i co zapamiętał zaraz zgrabną fraszką na pergamin przelewał. Nie stroniąc od opisywania skłonności sobie współczesnych do uciech grzesznych i ponad miarę. To wszystko sprawia, że fraszki same pchają się  na scenę.

Co się mówi i jak

Ale z Kochanowskim na scenie, jest jak z Fredrą. Trzeba bardzo pilnie uważać, nie tylko na to, co się mówi, ale jak się mówi. Nie może to być deklamacja, ani mentorstwo. Każde słowo ma być wypieszczone, ładnie podane, bez przyspieszeń, powabnie, z polotem i poczuciem dystansu.
W przedstawieniu Sławomira Gaudyna, w oszczędnej, bardzo stylowej scenografii Krzysztofa Motyki i z równie stylową muzyką zaaranżowaną przez Jarosława Babulę, tak właśnie, kunsztownie i z humorem posługują się słowem Jana Kochanowskiego Anna Demczuk, Mariola Łabno, Piotr Napieraj, Piotr Szulc, Wojciech Kwiatkowski i Łukasz Krzemiński. Mniej udanie robi to Joanna Baran, której warunki głosowe są takie, że jak zaczyna mówić głośniej, to słychać ją gorzej, niż kiedy mówi ciszej.  Ale ten mankament nadrabia urodą i wdziękiem.
Na scenie jest dużo radości i radosnej zabawy – bo fraszki są zabawne już w samej treści, a aktorzy bawią się nimi, żartują z sobą i z siebie, i te klimaty przenoszą na widownię.

Słabostki i śmiesznostki

Spektakl Sławomira Gaudyna, roztańczony i rozśpiewany, dowcipny i żartobliwy, co najistotniejsze - znakomicie przybliża urokliwą i i wnikliwie mądrą poezję Mistrza z Czarnolasu. Który patrząc na świat pełen ludzkich słabostek i śmiesznostek, bez wymądrzania się podpowiadał sobie współczesnym jak mają żyć, a jak nie powinni. Za co część z nich pewnie go kochała, a inni nienawidzili.
Tak się składa, że to, za co ganił i chwalił, w niezmienionym kształcie przetrwało do dziś i jest w nas. Dlatego warto posłuchać Jana z Czarnolasu. Posłuchać, czym szumi tamtejsza stara lipa.



Andrzej Piątek
Gazeta Codzienna Nowiny
5 października 2008