Don Carlos i Elżbieta w ogrodzie a Eboli z Królem w łóżku

Dlaczego na scenie bydgoskiej opery po czterdziestu czterech latach pojawia się "Don Carlos"? Bo w związku z licznymi zamachami terrorystycznymi i nie tylko, temat okazał się nad wyraz aktualny. Religia próbuje decydować o losach tak krajów, jak i jednostek. Nie przypadkiem Wielki Inkwizytor ustylizowany jest na Ruhollaha Chomejniego, choć tłem historycznym dla scenicznych wydarzeń jest szesnastowieczna Hiszpania.

"Don Carlosa" pisał Verdi bez mała dwadzieścia lat. Oparta na potężnym dramacie Schillera opera ma kilka wersji. Najpopularniejsze to pięcioaktowa francuska i czteroaktowa włoska. Mając na uwadze tempo współczesnego życia i umiarkowaną cierpliwość widza, realizatorzy bydgoskiego "Don Carlosa" sięgnęli po tę drugą, krótszą. Ale nie chcąc pozbawiać publiczności przepięknego duetu Don Carlosa i Elżbiety z pierwszego aktu francuskiego, kiedy młodzi ludzie po raz pierwszy spotykają się w lesie Fontainebleau, na zasadzie retrospekcji wprowadzili tenże do wspomnień tytułowego bohatera uwięzionego w klasztorze San Yuste. I dzięki im za to, bo Tadeusz Szlenkier i Jolanta Wagner wprowadzają tu publiczność swym śpiewem w stan niemalże ekstatyczny. Niezwykle silny, spintowy sopran Jolanty Wagner, wznosząc się ponad orkiestrę, dramatycznie wibrującym brzmieniem podkreśla targające postacią emocje, przenika do serc słuchaczy. Jasny, pięknie brzmiący tenor Tadeusza Szlenkiera, stworzony wręcz do miłosnych wyznań, uwiarygodnia bardzo dalsze losy jego bohatera. Ta para artystów idealnie się z sobą zespala; tak brzmieniowo, jak i aktorsko. Trudno wyobrazić sobie lepszy dobór solistów do tych postaci.

Wizja lasu Fontainebleau pojawia się też podczas innych duetów Don Carlosa i Elżbiety; no i pod koniec spektaklu, by zaznaczyć kompozycyjne ramy całości, retrospektywny charakter inscenizacji. Ciekawy to zabieg reżysera Włodzimierza Nurkowskiego.

Akcja przedstawienia rozgrywa się w klasztorze, w królewskim ogrodzie i na zamku w Madrycie, w podziemnych lochach. Stwarza to ogromne pole do twórczych poczynań dla scenografa. I Anna Sekuła w pełni wykorzystuje te możliwości. A także te, które daje zaplecze techniczne Opery Nova. O sukcesie wizualnym inscenizacji decyduje jednak przede wszystkim jej wielka wyobraźnia twórcza i wysublimowany plastyczny gust.

Szare bryły klasztornych podziemi, wjeżdżające pod różnymi kątami na scenę drewniane klatki ze zniewolonym ludem, projekcje na stropach zdeformowanych postaci z obrazów Boscha, wzmacniają wymowę libretta, przydając jednocześnie dziełu ponadczasowości. Skontrastowanie klasztornych i więziennych szarości z barwną rzeczywistością dworskich ogrodów kojarzy się z dwulicowością świata. Innego dla dominujących, innego dla zdominowanych. Zachwyca symbolika i aluzyjność tego przedstawienia. Przede wszystkim jednak, jak na operę przystało, jego brzmienie.

Spośród głosów męskich największą uwagę zwraca niezwykle silny i piękny baryton Stanisława Kyflyuka, z dużym też aktorskim talentem wcielającego się w postać Rodriga, markiza Posy. Przy jego głosie bledną nawet basy.

W postaci Księżnej Eboli zachwyca Darina Gapicz. Zwłaszcza w scenie z Don Carlosem, gdzie jej mezzosopran rozbrzmiewa niezwykle bogatym wachlarzem emocji; od miłości, poprzez zawód, do furiackiej wręcz złości. A ileż w jej głosie i grze jest ekspresji! To nie tylko znakomita śpiewaczka, ale i aktorka. Świetna też ruchowo. Bardzo żywiołowa. Ciekawie prezentuje się nawet w niemej, łóżkowej scenie z Królem

Aby przydać tej operze dynamizmu, zastosowano nie tylko bardzo mobilną oprawę plastyczną, uwikłano w sceniczny ruch chór, ale pomimo iż Verdi tego nie sugeruje, wprowadzono na scenę balet. W przepięknych kompozycjach choreograficznych Iwony Runowskiej. W układach solowych doskonale oddają emocje Elżbiety i Don Carlosa w trakcie ich wspólnych arii, tańczący w tle Marta Kurkowska i Tomasz Siedlecki.

Nie sposób tu zapomnieć o muzyce. To dzięki niej pojawiają się na scenie śpiewacy i rozbrzmiewają ich cudowne głosy. Nic nie dzieje się a capella. I chór jest uzależniony od orkiestry. Co więcej, jest ona tu nawet rozbudowana. Wzmocniona w grupie instrumentów dętych drewnianych. Mimo swej siły gra tak, by przede wszystkim słyszalni byli śpiewacy. Piotr Wajrak dyryguje perfekcyjnie.



Anita Nowak
teatrdlawas.pl
26 kwietnia 2016
Spektakle
Don Carlos