Ekstaza i trwanie

W warszawskiej Syrenie niespodzianka.Wprawdzie dyrektor sceny przy Litewskiej Wojciech Malajkat od dawna próbuje wzbogacać lżejszy repertuar o pozycje ambitniejsze, ale "Czarodziejska góra" Tomasza Manna jest zdecydowanie najambitniejszą.

Ogromne wyzwanie, spore ryzyko i jednak sukces. Niejednoznaczny, ale sukces. W spektaklu w reżyserii Malajkata udało się przede wszystkim odtworzyć charakterystyczny dla powieści klimat mentalnego fin de siecle'u. W sanatorium Berghof pozornie jest bezpiecznie, ale choroby pacjentów, swoista bezczasowość, której się poddają, rymuje się z odczuwalną atmosferą narastającego zagrożenia, wojny. Mann zamykał belle epoque, zapowiadał czas grozy i lęku. Malajkat jest ostrozniejszy. Dominuje tęsknota za światem, którego już nie ma. Melancholijną aurę uwiarygadniają pomysły scenografia Joanny Kuś, kostiumy Tomasza Jacykowa oraz wspaniałe aktorskie kreacje Patryka Pietrzaka - Castorpa, Marii Seweryn - Chauchat, Przemysława Bluszcza - Behrensa, czy Aleksandry Justy - Generałowej, kiedy zaś na scenie pojawia się Daniel Olbrychski jako Mynheer Peeperkorn: senny świat "Czarodziejskiej góry" staje się rzeczywistością niemal ekstatyczną. Za chwilę i tak wszystko się zmieni.



Łukasz Maciejewski
Wprost
17 marca 2015