Gra w klasy piosenką aktorską

Przegląd Piosenki Aktorskiej zakończy koncert galowy "Gra szklanych paciorków". Piosenki - inspirowane słynnymi monologami światowej literatury - napisali twórcy od lat związani z PPA. - Ten spektakl na różne sposoby mówi o człowieku wczoraj, dziś i jutro - mówi reżyser Wojciech Kościelniak

Katarzyna Kamińska: Przełożenie monologu na teatr piosenki to dość karkołomny pomysł. 

Wojciech Kościelniak: Wpadłem na to w czasie, kiedy dużo podróżowałem i w samochodzie słuchałem audiobooków. W ten sposób poznałem wiele książek, dostrzegłem też kilka monologów, które wydawały mi się świetnymi materiałem na piosenkę.

Nad ich stworzeniem pracowała czołówka polskich tekściarzy i kompozytorów. Jaki jest efekt? 

- Kiedy autorzy tekstów i muzycy pytali mnie, czy np. w przypadku tekstu Gombrowicza mają zachować jego język czy pisać od siebie, czy też ma to być luźna asocjacja. Mówiłem im, że nie ma klucza, każdy ma to zrobić inaczej. Czasem ciekawie jest skupić się na autorze i usunąć w cień, czasem dobrze jest z nim polemizować, w innych jeszcze przypadkach odnieść się do całej książki. Podobnie było z muzyką: niektórzy pisali, korzystając z energii tekstu, inni działali na zasadzie kontrastu, jeszcze inni słowa obśmiewali. Dałem im całkowitą wolność.

Tytuł nawiązuje do powieści Hermanna Hessego. Jego tajemnicza gra miała być syntezą kultury. 

- W koncercie galowym chodzi mi o spotkanie różnego. Myślimy o teatrze i piosence na różne sposoby i to jest fajne. Obok Jana Kantego Pawluśkiewicza znajdziemy tu muzykę Leszka Możdżera, później Adriana Konarskiego, Jerzego Satanowskiego. To ludzie tworzący w różnych stylistykach - jedni szukają piękna, inni szoku czy skandalu. Każda z tych rzeczy ma swoje miejsce w życiu - dopiero po połączeniu te elementy oddają świat taki, jakim jest, a nie jakim chcemy, żeby był. 

W swojej książce Hesse nie wyjaśnia, jakie są zasady gry. Jest za to stwierdzenie, że gra jest medytacją, rozmyślaniem nad jej formułą. Podobnie będzie tutaj - formuła to spotkanie różnych wartości, pogrupowane w różne okresy. Odpowiedź na pytanie, czy to ma sens, zależy od nas. Ryzyko tkwi w tym, że to nie są znane ograne piosenki, które ja robię inaczej - to całkiem nowe utwory.

Przy całej różnorodności, coś chyba je łączy? 

- Nie chcę przypisywać temu spektaklowi więcej spójności niż ma w rzeczywistości. To nie jest tekst jednego autora mający spełnić jakieś konkretne zdanie. Pogrupowaliśmy piosenki w trzy bloki: jedne odwołują się do przeszłości - tu człowiek widziany jest klasycznie, inne opisują teraźniejszość. Trzecia grupa dotyczy człowieka przyszłości.

Usłyszymy w niej sporą dawkę science fiction - teksty inspirowane "Dziennikami gwiazdowymi" Lema, "Autostopem przez galaktykę" Douglasa Adamsa czy zbiorem opowiadań "Ja, robot" Isaaca Asimova. 

- Zadecydowała o tym nie moja miłość do tego rodzaju literatury, ale ciekawość tego, jak myślano o człowieku przyszłości. To często były śmieszne i głupie wyobrażenia. Już Lem mówił o tym, że robot, o którym ciągle myślimy w kontekście przyszłości, jest właściwie wynalazkiem niemożliwym, wciąż nie może zejść ze schodów. Te rozmyślania więcej mówią o czasie, w którym były pisane, niż o przyszłości. Raczej bawimy się tym tematem, niż szukamy realnego spojrzenia. 

Trochę inaczej rzecz ma się z teraźniejszością. Na nią patrzyłem głównie przez pryzmat Becketta i Kafki. Czekanie nie wiadomo, na co - na Godota i kafkowski życiowy labirynt to sprawy najmocniej nam dziś doskwierające. 

Który z tych trzech okresów wydaje się Panu najbardziej fascynujący? 

- W każdej części są piosenki, które uwielbiam. Gdybym poczuł, że jedna z nich pociąga mnie bardziej niż reszta, od razu zabrałbym się za poprawianie pozostałych

* Wojciech Kościelniak - aktor i reżyser teatralny. Zrealizował m.in. spektakle "Mandarynki i pomarańcze", "Halucynacje", "West Side Story", "Gorączka", "Sen nocy letniej" 

Koncert galowy "Gra szklanych paciorków" w sobotę i niedzielę o godz. 16 i 20.30 w Teatrze Polskim (ul. Zapolskiej 3); bilety 140, 180 i 220 zł



Rozmawiała Katarzyna Kamińska
Gazeta Wyborcza Wrocław
30 marca 2009