Jak czytany, tak widziany

To duże wyzwanie, aby przenieść arcydzieło Michaiła Bułhakowa na deski teatru. Trudno tu jednak szukać absolutnego przełożenia powieści w teatralny dramat, to synteza pewnych wrażeń i swego rodzaju atmosfery utworu. Niejednoznaczność i wielorakość wątków obecna w książce przybrała swój kształt na scenie. To właśnie aura literatury, a nie sama fabuła jest tym, co króluje na scenie obudowane w ciekawą formę z pomocą narzędzi teatralnych.

To nie jest sztuka dla tych, którzy nie przyjrzeli się książce Bułkhakowa. To nie jest spektakl, gdzie aktorzy czytają widowni literaturę. Najsilniejszą mocą tego spektaklu jest coś w czym teatr się specjalizuje, a mianowicie przeżycie. Nie pojawia się ono jednak na prostej drodze, bo sztuka jest wymagająca i prosi o skupienie.

Nie oznacza to też wcale, że spektakl jedynie w sposób metaforyczny odnosi się do treści książki. Fabuła powieści ma swoją ciągłość na scenie. Zatem początek sztuki to spotkanie pisarzy na Patriarszych Prudach i dyskusja z nieznajomym na temat teorii istnienia Boga; kolejno obserwujemy scenę, w której Poncjusz Piłat jest u progu decyzji co do sprawy Jeszui i przechodzimy do przepowiedzianej śmierci Berlioza. Zatem kolejność wątków jest utrzymana dokładnie tak, jak ma to miejsce w powieści choć nie jest to szczegółowy przekład, bo też nie o taki chodzi.

W miarę jak spektakl się rozwija zyskuje na tempie stając się bardziej wartki i złożony. Jest to całkowicie zrozumiałe skoro sztuka ma oddawać charakter książki. Tak jak w dziele literackim mnożą się techniki opowieści, pojawiają się coraz to nowe postacie narracyjne, wprowadzane są rozmaite wątki, tak też na scenie forma coraz szerzej przenika całość opowieści. Konstrukt fabuły „Mistrza i Małgorzaty" w swojej literackiej, pierwotnej wersji opiera się na różnorakich wzorcach sięgając do baśni, przypowieści, satyry, czy kryminału dlatego też w swojej scenicznej odsłonie wypowiada się za pomocą różnych środków – teatru lalkowego i oprawy multimedialnej.

Tu należy zaznaczyć, że koprodukcja Teatru Dramatycznego z Teatrem Malabar Hotel słynącego z upodobań do teatru lalkowego to zdecydowanie dobre połączenie. Lalki autorstwa Marcina Bikowskiego wybornie wpisały się w cele reżyserki Magdaleny Miklasz, kiedy to atmosfera powieści z ciężarem jej pytań o duchowość i wolność są tym, co ma wybrzmieć ze sceny.

To co składa się na charakter spektaklu to wyjątkowe kreacje aktorskie. Wyzwaniem było odegranie kilku ról przez jednego artystę i przejmowanie narracji, bo też podobnie jak w książce nie jest ona ciągle w rękach jednej postaci. Cały zespół wydaje się być doskonalone dobrany niezależnie od tego, czy ma większy, czy mniejszy udział na scenie. Przepięknie dopracowany ruch sceniczny, umiejętne posługiwanie się lalkami i rekwizytami, wielogłos wypowiadanych kwestii, a także wdzięczne nawiązanie dialogu z widownią zasługują na szczególne uznanie.

Ten ostatni wspomniany zabieg wejścia w interakcje z odbiorcami jest nie tylko zabawny i lekki, ale ciekawy, bo aktorzy zgadują ich myśli zagarniając je niejako na scenę, sprowadzając do refleksji.

Prosta, ale doskonale przemyślana scenografia Ewy Woźniak odegrała swoją rolę. Na pewno jest to oprawa, które nie przewyższa śledzonej historii, ale ją dopełnia. Stwierdzenie „forma przerasta treść" nie może mieć tu miejsca. To piękne tło, które ma swoją funkcję i miejsce w całej historii.

Bułhakow pracował nad „Mistrzem i Małgorzatą" dwanaście lat tworząc arcydzieło, które na trwałe weszło do kanonu literatury światowej. Nie można absolutnie pominąć książki i wybrać się na spektakl. Należy mieć świadomość oglądanego dzieła - bez tego czekać może tylko poczucie chaosu i zmęczenia, bo tak, jak zostało to już wspomniane, to sztuka ambitna, gdzie skupienie jest kluczowe. Gra jest jednak warta świeczki, bo doznanie artystyczne, jakie oferuje nam spektakl i wrażenie, jakie pozostawia to to, czym powinien karmić teatr. Interpretacja Magdaleny Miklasz to przede wszystkim odzwierciedlenie aury książki z całym jej surrealizmem i nieustannie aktualnymi rozważaniami.

Dla prawdziwych wielbicieli formy, smakoszy teatru, którzy czujnie poszukują bezpośrednich i pośrednich treści to syta i smaczna uczta.



Olga Jakubiec
Dziennik Teatralny Warszawa
18 lutego 2020