Jak oni słuchali? Wybornie!

Można stworzyć ciekawy, zabawny spektakl muzyczny, złożony głównie z playbacku. Udowodnili to Konrad Imiela i Cezary Sudniak, autorzy finałowego spektaklu "Jak oni słuchają"

Całość utrzymali w konwencji transmisji telewizyjnych festiwali i nowoczesnych tele show, podlali to absurdem i pastiszem. Były więc znudzony Mariusz Drężek, słuchający piosenki w domu Wielkiego Brata, konferansjer Grzegorz Halama, zrywający wzorem Wojciecha Mana tasiemki z cyframi ("Szansa na sukces") i cytaty z "Idola". Wzorem telewizyjnych programów na estradę poleciały pluszowe maskotki, mogliśmy też wysłuchać bezsensownego, pełnego idiotycznych pytań wywiadu zza sceny, który z Aliną Janowską przeprowadzał nieprzygotowany reporter (Halama). Surrealistyczne, kompletnie oderwane od treści przedstawienia zapowiedzi Halamy przypominały bełkot konferansjerów wielkich, muzycznych festiwali. Z tą różnicą, że konferansjer "Jak oni słuchają" był śmieszny... Były chwile zadumy, które zafundowali publiczności Jan Peszek słuchający "Róbmy swoje" Wojciecha Młynarskiego, Eryk Lubos, który w towarzystwie kilkuletniej Kamili Bral odsłuchał "Dziwny jest ten świat" i Kinga Preis płacząca przy "Na kulawej naszej barce".

W myśl zasad show-biznesu każdy może zostać gwiazdą: gromkie oklaski zebrał pies Jasper, który siedząc na krześle, wysłuchał "Pamiętajcie o ogrodach" Jonasza Kofty i Jana Pietrzaka.

"Jak oni słuchają" to nie tylko satyra na współczesną rozrywkę, ale też tęsknota za czasami, kiedy w piosenkach właśnie najważniejszy był tekst, publiczność chciała go słuchać, a artyści nie musieli tańczyć na łyżwach i występować z jednorożcami, żeby widzowie ich kochali.



Rafał Zieliński
Gazeta Wyborcza Wrocław
30 marca 2009