Jeden z nas

"Don Juan, czyli..." w reż. Aleksieja Leliawskiego w Teatrze Lalek Pleciuga w Szczecinie. Pisze Katarzyna Stróżyk w Kurierze Szczecińskim

Czy w dobrze znanej historii o Don Juanie możemy znaleźć coś, co łączy ją z czasami nam współczesnymi? To bodaj najważniejsze pytanie stawiane przez twórców spektaklu "Don Juan, czyli...", wystawionego premierowo w sobotę w szczecińskiej "Pleciudze".

Oparte na komedii Moliera przedstawienie jest pierwszą w tym sezonie propozycją Teatru Lalek dla dorosłej publiczności. Tytułowy bohater to pozbawiony skrupułów uwodziciel. Jego urodzie i czarowi nie umie się oprzeć żadna dama. Don Juan wśród swoich "zdobyczy" ma zarówno wysoko urodzone damy, jak i mieszczki czy nawet... mniszki. Prawdziwa miłość przejawia się dla niego nie w stałości, a w różnorodności, stąd kompletny brak wyrzutów sumienia wobec zwodzonych i porzucanych kobiet. Don Juanowi towarzyszy wiernie Sganarel, służący, który ma nadzieję nawrócić swego pana na właściwą drogę, brakuje mu jednak odwagi, by podjąć w tym celu jakiekolwiek kroki. Wygodne życie uwodziciela nie może jednak trwać wiecznie...

Molierowską historię przeniósł na scenę Aleksiej Leliawski, dyrektor Białoruskiego Państwowego Teatru Lalek w Mińsku. Reżyser nie ukrywał, że zależy mu na wyciągnięciu z opowieści o legendarnym kobieciarzu aspektów współczesnych. Jego Don Juan ma niewiele wspólnego z mitycznym niemal kochankiem, człowiekiem-symbolem, inspirującym wybitnych artystów, przeciwnie - jest to raczej zwykły łajdak, "Don Juan, czyli...", najnowsza premiera w Teatrze Lalek "Pleciuga" to udana próba odniesienia starej legendy do czasów współczesnych. Fot. Robert Stachnik

obdarzony ogromnym tupetem. Brak mu wyszukanych manier, bywa prostacki, małostkowy. Ten pełen wad bohater (czy też może antybohater?) to w jakimś sensie krzywe zwierciadło dla nas - widzów, z naszymi wstydliwymi przywarami i luźnym stosunkiem do tradycyjnych wartości.

Spektakle dla dorosłych wystawiane w Teatrze Lalek "Pleciuga" przyzwyczaiły publiczność do swego wysokiego poziomu. "Don Juan, czyli..." tę tendencję podtrzymuje. Wielka w tym zasługa aktorów: Katarzyny Klimek, Marty Łągiewki i dwóch znakomitych panów - Mirosława Kucharskiego w roli Sganarela oraz Rafała Hajdukiewicza jako Don Juana. Inne mocne strony to scenografia Saszy Wachramiejewa i muzyka Jacka Wierzchowskiego. Jest, niestety, także rzecz do korekty - w samej końcówce gdzieś ginie tempo i napięcie...



Katarzyna Strózyk
Kurier Szczeciński nr 215
8 listopada 2011
Spektakle
Don Juan, czyli...