Jestem niewidomy od...

Spektakl „Rozbitkowie", wystawiany na deskach krakowskiego Teatru Ludowego, został przygotowany w ramach projektu „Przewodnicy zmysłów", w którym wzięły udział osoby z niepełnosprawnością wzroku. Skutkiem dwuletnich warsztatów powstało czterdziestominutowe przedstawienie na podstawie „Burzy" Wiliama Szekspira, które dość luźno trzyma się swojego pierwowzoru.

Punktem wyjścia dla spektaklu jest Wyspa, na której wylądowało trzech bohaterów szekspirowskiego dramatu. Na kameralnej scenie teatru – Scenie Stolarnia, ustawiono okrągły stół, a wokół niego osiem krzeseł. Naokoło tej teatralnej aranżacji zasiadają widzowie, tworząc krąg obejmujący bohaterów spektaklu.

Pierwsi na scenie pojawiają się aktorzy z niepełnosprawnością wzorku. Sześć razy słyszymy zdanie: „Nazywam się... i jestem niewidomy/ma od...". Debiutujący aktorzy przedstawiają nam swoją wizję Wyspy. Przemawiają: Księżyc, Mysz Polna, Konik Morski, Rajski Ptak... Widzimy Wyspę ich „oczyma", ale również sami możemy jej dotknąć za pomocą zbudowanej makiety. Z ustawionych w kręgu głośników słyszymy dźwięki wydawane przez Wyspę, w tle pachną też kadzidełka.

Obok aktorów-amatorów zasiadają aktorzy Teatru Ludowego. W minimalistycznych, czarnych dresach z pierwszą literą imienia swojego bohatera na piersi. Mamy przed sobą prawowitego księcia Mediolanu – Prospera (Kajetan Wolniewicz), który został pozbawiony tronu przez swojego brata, oraz jego córkę – Mirandę (Maja Pankiewicz). Wokół snuje się duch – Ariel (Maciej Namysło). W sumie o tym, kim są te postaci, nie dowiemy się ze spektaklu Justyny Łagowskiej, bo to nie adaptacja szekspirowskiego dramatu jest jego celem. Celem jest zapoznanie nas-widzów z Wyspą, najlepiej bez użycia wzroku, oraz wywołanie tytułowej burzy. Treść angielskiego dramatu ową burzą się rozpoczyna, natomiast spektakl Łagowskiej burzą się kończy. Wywołają ją nie tylko sami aktorzy, ale my – wraz z nimi.

Ważną częścią przedstawienia są kontrasty, ale przy równoczesnym procesie osiągnięcia harmonii. Przede wszystkim ma to być harmonia wspólnego działania wszystkich zmysłów, ale również harmonia osób patrzących za pomocą oczu, jak i tych „patrzących" za pomocą innych bodźców. Aktorzy Ludowego we wspomnianych minimalistycznych strojach czytają swoje role z kartek. W pierwszej chwili można pomyśleć: czy to ignorancja lub brak zaangażowania? Zdecydowanie nie! Jest to świadome działanie, bazujące na zasadzie kontrastu osób niewidomych oraz w pełni widzących, a także pokazanie, że dla prawidłowego odbioru tego spektaklu nie jest potrzebne patrzenie, ale odczuwanie.

W przedstawieniu wykorzystano monologi uczestników warsztatów: Zofii Czarnej, Alicji Ertl, Zdzisława Ertla, Macieja Ozgi, Heleny Suchan, Teresy Urbańskiej, Doroty Wach. To ich słowa tak naprawdę mówią nam, czym jest Wyspa i jak ona wygląda, bo na scenie nie mamy nic oprócz okrągłego, drewnianego stołu i kilku krzeseł. Słuchając bogatych wypowiedzi aktorów z niepełnosprawnością wzroku, możemy pomyśleć, że czasami niepełnosprawnością jest właśnie możliwość widzenia świata, tak różna od możliwości PATRZENIA na świat. Siedząc na widowni, to ja czułam się niepełnosprawna, bo gdzie przede mną był wspomniany las, rzeki, piękna roślinność? Nie łatwo było otworzyć się na dźwięk, zapach, dotyk... tym bardziej w tak krótkim czasie. Ale na pewno było to dobre ćwiczenie i lekcja na przyszłość.
Posługując się jedynie wzrokiem, nie widzimy świata takim, jakim jest naprawdę.

W dobie kultury wizualnej i kultu fałszywie kreowanego przez media wizerunku, taki spektakl jest na wagę złota.



Paulina Zięciak
Dziennik Teatralny Kraków
17 marca 2020
Spektakle
Rozbitkowie