Kim jest potwór?

Dyrekcja Teatru Syrena, gdzie grane są zazwyczaj sztuki rozrywkowe, licząc na komercyjny sukces, zaryzykowała wystawienie "Frankensteina".

Jest to polska wersja współczesnej brytyjskiej adaptacji głośnej powieści Mary Shelley z 1818 r. Powieść zasłynęła z licznych ekranizacji, w tym najgłośniejszej z 1931 r. z Borisem Karloffem. Utwór ten został zaliczony do klasyków filmowego horroru i stał się jednym z wielkich mitów kultury popularnej XX w.

Teraz autor adaptacji wrócił do oryginalnego tekstu powieści, mniej inspirując się klasycznymi filmami. Dlatego stworzony przez dr. Victora Frankensteina potwór, na przemian subtelny i destrukcyjny, na deskach teatru po pewnym czasie zaczyna toczyć błyskotliwe rozmowy filozoficzne z napotkanym niewidomym nauczycielem, a później kłócić się ze swoim kreatorem. Nie ma znanej z filmu atmosfery gotyckiego horroru, są uczone dialogi. Bogusław Linda, nasz popularny gwiazdor filmowy, zrealizował spektakl z inscenizacyjnym rozmachem, szybkim tempem i dynamicznymi efektami wizualnymi.

Zastanówmy się jednak nad sensem uwspółcześnienia wymowy klasycznej powieści i filmu. Była oczywista. Twórcom chodziło o krytykę pychy człowieka nauki, który stwarzając sztucznego człowieka ośmielił się zastąpić Boga w roli stwórcy. W konsekwencji stworzony potwór obrócił się przeciwko ludziom, w tym swojemu kreatorowi. Autorzy współczesnej adaptacji dopisali natomiast do spektaklu modną dziś interpretację o tolerancji wobec "innych" i "obcych". Litości, jeszcze tylko brakowało, żeby potwór z "Frankeinsteina" okazał się muzułmaninem lub gejem!



Mirosław Winiarczyk
Idziemy
11 marca 2016
Spektakle
Frankenstein