Kobieta o wielu twarzach

- Rozśmieszanie nie może być dla samego siebie. To zawsze musi być historia o człowieku, która wzrusza, śmieszy, ale też wywołuje refleksję. Ja nie jestem "panienką z rozkładówki", która pcha się do mediów, kolorowych pism - nic z tych rzeczy. Kocham teatr, a "czerwony dywan" to nie dla mnie. Wolę "bocznymi schodami" sprawiać ludziom radość - mówi Aldona Jankowska

Aldona Jankowska, kobieta o wielu twarzach, nie może uwierzyć, że w wieku 50 lat można być nominowanym do nagrody Wiktora jako odkrycie telewizyjne roku...

Dlaczego zapraszasz nas na swój najnowszy spektakl do latania z Krystyną, a nie z Aldoną?

- Ponieważ Aldona bardzo polubiła historię Krystyny, bohaterki spektaklu "Lataj z Krystyną", kobiety niezwykłej, która istnieje naprawdę i kiedyś porwała samolot po to, by spełnić swoje marzenie, by przeleciał on nad jej domem.

Teraz wszystko jasne: zwariowana Aldona polubiła zwariowaną Krystynę...

- I Aldona, razem z Elżbietą Deptą, studentką pierwszego roku reżyserii w Krakowie, wymyśliła całą historię, improwizowaną na próbach, opisaną przez Agnieszkę Kasprzyk, a wyreżyserowaną przez Andrzeja Sadowskiego. Producentem spektaklu jest Henryk Pasiut. Spektakl jest świeżutki, bo premiera była w minioną sobotę na scenie dla dorosłych teatru Groteska.

Kim tak naprawdę jest Krystyna?

- Może być każdą z nas, może jest twoją lub moją sąsiadką. Jest grzeczna, ułożona, wydaje nam się, że wszystko o niej wiemy, ile je bułek na śniadanie, jaki kefir lubi. Samotna kobieta, z pozoru niczym się nie wyróżniająca. Ale w jej głowie powstają różne niezwykłe historie. Jest gotowa walczyć o cały świat, ma niezwykle barwną przeszłość, a przede wszystkim jest osobą niezwykle śmieszną. I co najważniejsze: ma asa w rękawie.

A jakie ma marzenia, tęsknoty?

- Oczywiście, że tego nie zdradzę. Dodam jedynie, że "Lataj z Krystyną" jest spektaklem śpiewającym. Krystyna porywa także swą wyobraźnią muzyczną. Dla mnie, Aldony, najważniejsze jest to, że Krystyna jest bardzo, bardzo zabawna, ma wielkie poczucie humoru, chwyta za serce, ale równocześnie jest kobietą silną.

Takie kobiety lubisz, bo sama jesteś silna?

- Jestem silna, ale jednak mniej zwariowana. I mam nadzieję, że będę w życiu dokonywała trochę innych wyborów niż Krystyna. I że będę miała więcej szczęścia niż ona. A ten spektakl dedykuję istniejącej Krystynie, która porwała wspomniany samolot.

Czy "Lataj z Krystyną" zaliczasz także do stend up comedy, którego jesteś mistrzynią?

- Nie, tym razem wykorzystuję swoje doświadczenia impro -jest taka technika aktorska dla komików amerykańskich, którą ćwiczyłam i wykorzystuję w tym spektaklu. Polega na improwizacji, jest szalenie popularna, na świecie powstają całe grupy teatralne bazujące wyłącznie na impro. Ten spektakl to jest tragikomedia, która nie tylko bawi, ale daje wiele do myślenia.

Uwielbiasz mówić o teatrze, a tak naprawdę popularność przyniosła Ci parodia i telewizja, a nie ukochany teatr?

- To prawda. Ale wiesz, to nie była jeszcze taka popularność, jak teraz po serialu "Julia", że ludzie podchodzili na ulicy, bo mnie rozpoznawali. W programie Szymona byłam ostro ucharakteryzowana na Hojarską, Fotygę czy Gilowską, więc "moja" twarz była mniej znana. Choć zdarzało się, że np. w Krakowie, na Rynku - ten magiczny Rynek - podszedł do mnie pewien jegomość "na cynku" z prośbą: "pani zadzwoni do mojej żony, przedstawi się jako Hojarska - żona ją uwielbia - i pani powie, że piłem chwileczkę z nią, czyli z Hojarską. Wtedy małżonka wybaczy, wpuści do domu". No to zadzwoniłam. Wybaczyła. Wpuściła.

Na czym polega trudność parodii?

-Trzeba powiedzieć w niej coś od siebie. Parodiuję osoby z życia publicznego, które bardzo świadomie decydują się na istnienie w mediach. Nie potrafiłabym parodiować kogoś, do kogo mój stosunek jest żaden. Obserwuję polityków i staram się jak najwięcej wiedzieć na ich temat. Podobnie działa autorka tekstów, Ola Wolf. Zdarza się, że swoimi interpretacjami wyprzedza historię, bo to, co było żartem kilka miesięcy wcześniej, staje się faktem. Widz nigdy nie polubi parodii, której nie lubi aktor. Ona ma być na zasadzie zabawy, a nie złośliwości i niechęci do postaci. Anna Fotyga, Angela Merkel, Beata Tyszkiewicz, treserka seksu tantrycznego, Zyta Wrrrróć! Gilowska, albo "posłanko Hojarsko" - wszystkie te postaci na swój sposób lubię.

A Twoja parodystyczna porażka - była taka?

- Owszem, Zbigniew Ziobro. Ubiegł mnie w tej parodii Sławek Zapała. Sparodiował Ziobrę doskonale. Przyznaję, że długo przygotowuję się do każdej parodii, ale jak już złapię, o co chodzi, to obudzona w środku nocy mówię głosami tych osób.

Latając z Krystyną, także pokazujesz swój talent do metamorfoz, wcielając się w dziesiątki postaci...

- Tak, tak. Powiem szczerze, że we wszystkich moich dotychczasowych monodramach tworzę różne postaci, nawet mówiące różnymi językami, jak w "Hotelu Babilon". A czy mogę się czymś pochwalić?

Jubilatce wolno prawie wszystko, a przecież obchodzisz w tym roku 25-lecie pracy artystycznej.

- Jestem nominowana do nagrody telewizyjnego Wiktorajako telewizyjne odkrycie roku 2012. To zabawne, że w wieku 50 lat można być odkryciem.

Gratuluję i rozumiem, że na swój "jubel" dasz nam kolejną porcję rozrywki?

- Jeżdżąc sporo ze spektaklami po całej Polsce, doświadczyłam, że widzowie lubią się śmiać mądrze. Postaram się, że by to był śmiech na jakiś temat

Czujesz się panią od rozśmieszania?

- A czy ty wiesz, jakie to szczęście dawać ludziom radość? Jak masz świadomość, że zdobyłaś swoją publiczność, że twoim widzom, na twoim spektaklu jest może przez chwilę lepiej? Ale warunek jest jeden: rozśmieszanie nie może być dla samego siebie. To zawsze musi być historia o człowieku, która wzrusza, śmieszy, ale też wywołuje refleksję. Ja nie jestem "panienką z rozkładówki", która pcha się do mediów, kolorowych pism - nic z tych rzeczy. Kocham teatr, a "czerwony dywan" to nie dla mnie. Wolę "bocznymi schodami" sprawiać ludziom radość. I niezwykle cenię sobie życzliwość widzów. Mam szczęście. Trafiam na świetnych ludzi w odpowiednich momentach życia. A wszystko zaczęło się w Krakowie i powiem ci szczerze, że tęsknię za krakowskimi czasami młodości, kiedy wracając do akademika przez Rynek Główny, śpiewałam "Dziś prawdziwych Cyganów już nie ma".

Ale wciąż chyba nie możesz się zdecydować na to, gdzie jest Twoje miejsce na ziemi?

- Proporcje są niezmienne: mieszkam w Krakowie, tutaj mam dom i tu czuję się jak u siebie. Warszawa daje mi energię, a Kraków poczucie bezpieczeństwa. Jestem aktorką do wzięcia. W sensie artystycznym, oczywiście.

A gdzie spędzasz święta Wielkiej Nocy?

- W domu, w Krakowie z rodziną, bardzo tradycyjnie. Te święta niosą nadzieję, pociechę i zbawienne tchnienie wiosny. Tak się cieszę, że znowu nadchodzą, że jak co roku pomalujemy jajka, pójdziemy z koszykiem do kościoła, wpuścimy do serca radość i spokój, wiarę w zwycięstwo życia nad śmiercią.



Jolanta Ciosek
Dziennik Polski
1 kwietnia 2013
Portrety
Aldona Jankowska