Lepiej nie zawsze znaczy lepiej

Nowa Huta w Krakowie odchodzi swoje 70. urodziny i z tej okazji w Teatrze Ludowym trwa „Festiwal Teatru Ludowego". Instytucja pokazuje pięć ważniejszych spektakli, w tym „Zmowę milczenia" w reżyserii Marcina Libera.


Przedstawienie zostało przygotowane na postawie wciąż popularnej powieści z 1985 roku Margaret Atwood – „Opowieść podręcznej". O książce znów stało się głośno w ostatnich latach po ekranizacji stacji HBO i stworzeniu serialu pod tym samym tytułem.

Trzeba przyznać, że temat zaproponowany przez Atwood jest trudny, ale wciąż aktualny. Książka jest określana jako fantastyka naukowa, powieść feministyczna, czasami też studium psychologiczne albo antyutopia.

Jesteśmy gdzieś w przyszłości, a świat został stworzony na nowo. Wykreowały się, ogólnie mówiąc, dwie grupy społeczne – elity i „kobiety" (celowo pisane w cudzysłowie), tak zwane Podręczne. Te niższe rangą grupy nie mogą posiadać dzieci – to przywilej elit. Ale kobiety elit same dzieci nie rodzą. Robią to za nie Podręczne – młode dziewczyny w pełni sił, odarte ze wszystkiego. Nie mają imion, osobistych rzeczy, prywatnego życia, rodziny, a nawet nie powinny mieć własnych myśli. Została im pamięć. Pamięć o tym, co było, pamięć o poprzednim życiu i o rodzinie, którą kiedyś miały. Podręcznym przewodniczy Ciotka (Małgorzata Kochan), która w głównej mierze odpowiada za przebieg prania ich mózgów.

W spektaklu główną rolę gra Moja (Maja Pankiewicz), która przybywa do Pani (Katarzyna Tlałka) oraz Pana (Piotr Pilitowski) właśnie jako ich prywatny inkubator. Liber zręcznie przeprowadza nas przez wydarzenia dziejące się w domu elity. Nie brakuje najbardziej kontrowersyjnych scen z powieści, które zostały tak poprowadzone, aby pozostawić nas w sferze domyśleń i niedopowiedzeń, choć oczywistych dla dobrze zapoznanych z książką lub przynajmniej serialem. Widzimy seksualną ceremonię, poród, a także relacje łączące Moję i Pana oraz Moję i Jego (Piotr Franasowicz). To wszystko prezentowane na teatralnej scenie nabiera jeszcze głębszego wyrazu, a dla niektórych widzów takie bierne patrzenie na przemoc (na przykład w scenie kamieniowania) może być nawet zbyt trudnym doświadczeniem.

W spektaklu ogromne wrażenie robi scenografia (Mirek Kaczmarek) – minimalistyczna z dominacją białych kotar, która świetnie współpracuje z grą świateł oraz projekcjami. Warto zwrócić uwagę na pracę zasłon oraz kurtyny – to one tworzą niedopowiedzenia, zasłaniają nam oczy, chronią nas przed bezpośrednim patrzeniem na zło – tworzą strefę milczenia.

Nie można nie wspomnieć o rewelacyjnej scenie w klubie ze świetną, dynamiczną muzyką (Filip Kaniecki) oraz wyśmienitymi kostiumami (Grupa MIXER / Dorota Gaj-Woźniak, Robert Woźniak, Monika Ulańska), w szczególności futurystycznych prostytutek. Tutaj warto zaznaczyć, że Roksana Lewak po raz kolejny daje świetne popisy wokalne. Zwieńczeniem całości jest naprawdę doskonale przygotowana scena w slow motion, wzięta niczym z filmu akcji, gdzie główną rolę mogłaby grać para przestępców – Bonnie & Clyde.

Miało być lepiej, a jest gorzej. Przy kolacji Pan i Pani (warto podkreślić, że to kolejna świetna współpraca na scenie Pilitowskiego i Tlałki) analizują dlaczego należało obalić poprzedni świat. Nowa rzeczywistość miała być lepsza od poprzedniej. „Chyba nie wyszło" – tak mogłyby powiedzieć nie tylko Podręczne. Bo czy życie elit jest takie wspaniałe? Zapalany jeden za drugim papieros i frustracja widoczna na twarzy Pani mówią, że nie. Podobnie świadczą ucieczki do świata podziemia dla zaznania chwili relaksu i przyjemności Pana. „Historia się wprawdzie nie powtarza, ale udziela lekcji" – mówi Marcin Liber.



Paulina Zięciak
Dziennik Teatralny Kraków
23 września 2019
Spektakle
Zmowa milczenia
Portrety
Marcin Liber