Luksus z wystawnym bufetem

Kolejne tygodnie zamknięcia pozwalają na rozwój serwisów VOD. Takie doświadczanie teatru nigdy nie odda w pełni pójścia na spektakl i uczestniczenia w procesie, ale niebywałą zaletą tego typu platform jest możliwość objerzenia spektakli z całego kraju (i nie tylko) niezależnie od tego, gdzie się mieszka.

Tym razem wybór padł na „Powrót Tamary" w reżyserii Cezarego Tomaszewskiego. Produkcja Teatru Studio to reprodukcja spektaklu z lat 90., a raczej opowieść o tym, jak to „Tamara" stała się teatralną sensacją i wydarzeniem światka artystycznego. Jeżeli ktoś chciał poczuć się jak elita, wykąpać się w blasku sław i oficjeli, a przede wszystkich skosztować rozmaitości bufetu, to koniecznie musiał dostać bilet.

Przedstawienie to było bowiem tak rozchwytywane, jak dziś lody ekipy – najwyraźniej każde czasy wiążą się z pogonią za czymś niedostępnym. Twórcy opowiadają o wielkim wydarzeniu, jakim stała się premiera roku 90, ale skupiają się również na tym, jak bufet, forma i sam prestiż bycia na tym spektaklu przyćmiły jego sens. Zadają pytanie: jak to się stało, że spektakl mówiący o rodzącym się faszyzmie przeszedł do historii, jako bitwa o bilet i luksus, jako szansa na uznanie wśród znajomych i otoczenia? Jak opowiedzieć o spektaklu, którego prawie nikt nie widział, ale o którym niemal każdy słyszał?

Twórcy nawiązali do formy, którą „Tamara" z lat 90. zachwyciła widzów i odsłoniła nowe oblicze teatru, bowiem aktorzy wyszli do publiczności. Przed wejściem na widownię można było zobaczyć artystów wcielających się w role, której następnie rozwijali na scenie. Tak samo w „Powrocie Tamary" przed zajęciem miejsc można spotkać bohaterów, co więcej, udało się ten element również przenieść do realizacji internetowej. Aktorzy witają widzów prosząc go o paszport i informując o tym, że od teraz jesteśmy w kraju faszystowskim.

Już w pierwszej chwili uwagę widzów przykuwa scenografia w wykonaniu duetu BRACIA Agnieszki Klepackiej i Macieja Chorążego. Ze sceny wylewa się stół pełen jedzenia, czyli obiekt westchnień widzów pierwszej „Tamary", którzy zresztą są na scenie obecni i ślinią się na widok tortu i ciastek. Trwa licytacja reprodukcji obrazu Tamary, kilku innych pamiątek a nawet wspomnienia ze spektaklu. Jednak to bufet wzbudza największą sensację, później bohaterowie chowają się do kartonów po pralkach i lodówkach w strojach rodem z lat 90., a na scenie pojawia się Mariusz (Mateusz Smoliński), który opowiada o tym, jak to stało się w kolejce po bilety na kultowy spektakl. Właściwie to mówi o tym, jak jego ojciec czatował na wejściówki, ale te w międzyczasie zdrożały. Sam Mariusz w tym czasie przychodził na świat w jednym z warszawskich szpitali. Podczas tego wstępu przed kartonową kurtyną zbiera się kolejka widzów. Pojawia się nawet reporter i przeprowadza wywiady z oczekującymi na bilety.

Okazuje się, że są i tacy, którzy bez stania w kolejce, a nawet i bez biletu wejdą do środka, do takich osób należy Agnieszka Osiecka (Sonia Roszczuk), która z teatralnym uśmiechem na twarzy przedostaje się na drugą stronę kurtyny uchylając tym samym rąbka tajemnicy, co kryje się za kartonową ścianką. Kurtyna idzie w górę i teraz znajdujemy się w przestrzeni „Tamary". Poznajemy bohaterów sztuki z lat 90. Mateusz Smoliński, znany widzom do tej pory jako Mariusz, przybiera postać Viscontiego.

To właśnie za kurtyną kryją się bohaterowie wspominani w opisach pierwowzoru w reżyserii Macieja Wojtyszki. Niespełniony w miłości i wciąż wzdychający do Tamary Gabriele D' Annunzio (Jan Peszek). Rozczarowana postawą Pana domu Luiza Finca (Monika Obara). Każdy z bohaterów prowadzi własną rozgrywkę, jednak wśród tych drobnych scenek wyłaniają się dwie kwestie: żądza i różnice społeczne. Nie sposób nie zauważyć, że podczas gdy służąca Emilia Cartoni (Marta Zięba) chcąc wspiąć się na wyższy szczebel drabiny społecznej oddaje swe ciało kolejno mieszkańcom domu, a Tamara (Sonia Roszczuk) swobodnie odmawia stosunku ze spragnionym Annuziem.

Do wątku żądzy warto dopisać również wmanewrowaną w miłosne rozterki pobożną Carlottę Maggię (Dominika Biernat), która pod wpływem pocałunku Adolfo Finzi zaczyna wątpić w nauki ojca, a kolejny niepokój w jej uporządkowanym do tej pory światopoglądzie rodzi flirt ze strony starszej Aelis Mazoyer (Monika Świtaj).

Nie brakuje tej produkcji humoru i to zarówno żartu sytuacyjnego jak i kilku słownych smaczków. Pojawiają się też komentarze na temat kondycji teatru, ale przede wszystkim podkreślono to, jak ludzie nie zrozumieli pierwowzoru. Widzowie zamiast pamiętać o tym, że teatr potrafi komentować rzeczywistość oraz bić na alarm i uświadamiać, to owiany tajemnicą spektakl kojarzony jako trudny do osiągnięcia luksus z wystawnym bufetem.



Natasza Thiem
Dziennik Teatralny Poznań
7 maja 2021
Spektakle
Powrót Tamary