Matka jest tylko jedna

„Mamma Mia" to musicalowy majstersztyk z fantastyczną obsadą, który cieszy ucho, uwodzi oko i podrywa do tańca, a ponadto po dziewięciu miesiącach od premiery dojrzewa i staje się coraz lepszy. Piosenki Abby, wciąż są żywe i nie odchodzą do lamusa.
Wydawać by się mogło, że „Mamma Mia" niczym nie może już zaskoczyć. Piosenki ABBY zna każdy. Zgrabną fabułę zdradził filmowy hit z Meryl Streep i plejadą innych hollywoodzkich gwiazd w rolach głównych. Ale ładunek energii niesiony przez aktorów „Romy" jest tak piorunujący, że mimo problemów dnia codziennego od pierwszej sceny ma się ochotę wstać i dołączyć do tańczącej obsady. Zostaje już tak do wielkiego finału.


Spektakl otwiera ładna projekcja wideo zawierająca mało subtelne lokowanie produktu, co jednak w ogóle nie razi dzięki uroczej Barbarze Kurdej-Szatan i radosnemu wydźwiękowi wylotu przyjaciół na małą grecką wysepkę, gdzie ma miejsce akcja całego musicalu. Tam, bowiem samotna matka Donna (Anna Sroka-Hryń) o przebojowości, której pozazdrościć mogłaby jej niejedna szalona nastolatka, wychowuje swoją jedyną córkę Sophie (Paulina Łaba). Dziewiętnastolatka w najbliższym czasie wychodzi za mąż i pragnie zaprosić na to wydarzenie swojego ojca. Z dziennika matki typuje trzech podejrzanych i zaprasza wszystkich na wyspę, odważnie zakładając, że pozna rodzica od pierwszego wejrzenia.

To okazuje się być jednak trudniejsze niż się spodziewała, bo architekt Sam (Janusz Kruciński) spośród petentów jest najbardziej zainteresowany Donną, podróżnik Bill (Paweł Podgórski) bardzo dziewczynie imponuje, ponadto wydaje się być związany z nią więzami rodzinnymi, a bankiera Harry'ego (Krzysztof Cybiński) nie da się nie kochać, ponadto łączy ich miłość do muzyki.

Największą siłą spektaklu są doskonali aktorzy. Fantastyczna Anna Sroka-Hryń, jako Donna wprost oszałamia mocą swojego głosu i charyzmą. Łatwo sobie wyobrazić, że portretowana przez nią bohaterka, mimo, że teraz obciążona problemami dnia codziennego, kiedyś wraz z najbliższymi przyjaciółkami Tanyą (Beata Olga Kowalska) i Rosie (Izabela Bujniewicz) należała do zespołu disco „Donna i Dynamitki".Jej piosenki „Money, Money, Money" oraz „The Winner Takes It All" to jedne z najlepszych scen całego spektaklu.

Ma też fenomenalnych partnerów scenicznych. Doskonały Krzysztof Cybiński, jako Harry jest źródłem wielu zabawnych sytuacji, ale wychodzi daleko poza ramy postaci komicznej. Pokazuje, że pod każdym skrojonym na miarę, sztywnym garniturem kryć się może bogata, spontaniczna osobowość, której nie można pozwolić zginąć pod ciężarem stresującej pracy
i codziennych problemów z drugą połówką. „Our Last Summer" Cybińskiego i Sroki, to definitywnie najbardziej wzruszająca scena spektaklu, w której konfrontowane są wspomnienia z młodości z dorosłą rzeczywistością.

Paulina Łaba, grająca śliczną, złotowłosą Sophie, wykazała się wielkim talentem zarówno wokalnym, jak i tanecznym oraz dużym wdziękiem. Napędzała akcję przez swoje próby dowiedzenia ojcostwa, dyskusje z matką i narzeczonym. Janusz Kruciński, jako Sam miał o tyle trudną rolę, że ta postać, jako jedyna we wszystkich scenach pozostaje poważna, momentami ponura, co trochę gryzie się z beztroskim i zabawnym wydźwiękiem całości. Mimo to, obdarzony cudownym głosem aktor wzbudza sympatię widowni, która trzyma kciuki za powodzenie jego romansu. Luzacki Paweł Podgórski, jako Bill świetnie współgrał z fantastyczną Izabelą Bujniewicz (zagorzała singielka Rosie) w numerze „Take A Chance On Me". Nie dziwi też, że gorąca Beata Olga Kowalska (Tanya) zawróciła w głowie młodemu Pepperowi (Paweł Kubat) w świetnym songu „Does Your Mother Know".

Fantastyczną sceną, wzbogaconą przez projekcje wideo, jest też scena koszmaru Sophie. Świetnie zrealizowana tanecznie, wizualnie i wokalnie jest przykładem tego, co w „Romie" najlepsze. Pod względem choreografii zdecydowanie wyróżnia się oryginalny taniec z płetwami. Pięknym zwieńczeniem spektaklu jest scena wielkiego finału, w którym szczególnie szałową rolę odgrywa trzech domniemanych ojców. Ponadto jego elementem jest projekcja słów „Waterloo", co umożliwia widowni dołączenie do tańca i śpiewu obsady, z czego w trzech na trzech widzianych przeze mnie przypadkach skrupulatnie skorzystała.
W przypadku spektakli muzycznych bywam bardzo krytyczna. Jednak „Mamma Mia" w reżyserii Wojciecha Kępczyńskiego wydaje się być bezbłędnym majstersztykiem. Składają się na to doskonały wokal obsady, świetny zespół taneczny i fenomenalni aktorzy ze szczególnym wskazaniem na Annę Srokę-Hryń, Krzysztofa Cybińskiego, Izabelę Bujniewicz i Beatę Olgę Kowalską. Szczególnie polecam ten spektakl zmęczonym życiem i markotnym. Energia wypromieniowana ze sceny naładuje Was na wiele dni!

 



Anna Dawid
Dziennik Teatralny Warszawa
18 grudnia 2015
Spektakle
Mamma Mia!